Ultramaraton Wyszehradzki w Supermarkecie Biegów

Ultramaraton Wyszehradzki w Supermarkecie Biegów

Bieg w krawcie. Fot. Fotografia Tomasz Szwajkowski

W Krynicy byłam w tym roku już czwarty raz. W 2012 roku startowałam w biegu na Jaworzynę, w 2014 – 100 km, 2015 – 64 km. Wychodzi na to, że w tym roku był mój raz ostatni. Dlaczego? Przeczytajcie.

Impreza ogólnie jest fajna. Z roku na rok przybywa biegaczy i bardzo fajne jest to, że można spotkać mnóstwo znajomych. Można też poznać osobiście wielu znanych sportowców, zadać im pytania. Byłam na kilku spotkaniach: z Iwoną Lewandowską, Violettą Domaradzką, Rafałem Sonikiem czy zawodnikami teamu Salomon. W końcu obejrzałam film o Magdzie Łączak „Mój Czas”.

Mam jednak wrażenie, że im więcej z roku na rok przybywa różnych biegów, tym bardziej festiwal na tym traci. Na marginesie tylko wspomnę, że organizatorzy nie ogarniają ważnych z punktu widzenia biegaczy szczegółów. Wymienię tylko parę niedociągnięć.

Start biegu na 34 km odbył się o 15 minut wcześniej niż planowano, Marcin Rzeszótko i Bartłomiej Przedwojewski ledwo zdążyli na start. Pasta party zamiast ogólnie dostępna cały czas, była dopiero od godziny 18, podczas gdy zawodnicy przybiegali już od 11. Depozyty biegu na 34 km przyjechały na godzinę 17, a najlepsi byli na mecie już o 14:30. Ponad godzinę czekałam na możliwość przebrania się, bez klucza do domu, bez pieniędzy, głodna, bo pasta party dopiero o 18. W piątek nie można było wydostać się z głównego deptaku, bo ciągle był jakiś bieg i nie było przejścia przez metalowe bramki. Ulokowana w centralnym miejscu „Informacja” działała tak, że wolontariusze czytali informacje z książeczki, którą dostaliśmy w pakiecie. Nota bene i tak źle poinformowano mnie o czasie dekoracji, w związku z czym nie pojawiłam się na niej. Zresztą nie wiedzieć czemu dekoracje w kategoriach odbywały się w innym miejscu i o innej godzinie, niż dekoracja w open, która miała miejsce na głównej scenie. Z innych ciekawostek, dostałam koszulkę finiszera biegu na 100 km, a Marcin Rzeszótko, który zajął trzecie miejsce, nie dostał żadnej, biedak nie miał przy sobie medalu z mety. Nie wystarczyło tłumaczenie, że wynikach widnieje jako trzeci. Zasad trzeba się trzymać.

To wszystko potęgowało poczucie chaosu.

Ale i tak nic nie przebije najlepszego newsa, jaki kiedykolwiek słyszałam, jadąc na imprezę biegową. W piątek czytam na fejsie, że Bieg 7 Dolin będzie teraz nosić nazwę Wyszehradzkiego Ultramaratonu imienia Lecha Kaczyńskiego. Poważnie. Dwa razy babka powtarzała to podczas dekoracji. Żałuję, że nie nagrałam filmiku. Tę samą nazwę mają biegi na 64, 34 i 17 km. Uwaga dla dziennikarzy, nie zapominajcie w swoich relacjach dodawać „imienia Lecha Kaczyńskiego”, bo jest już w Polsce jeden Ultramaraton Wyszehradzki.

To nie wszystko. Życiowa Dziesiątka dostała zaszczytne imię Tadeusza Mazowieckiego, a bieg na 15 km – Józefa Oleksego. Oleksy i Kaczyński na jednej imprezie – da się? Da się. Wszystko wskazuje na to, że te nazwy już zostaną, to znaczy, znikł właśnie z mapy biegów ultra Bieg 7 Dolin. W przyszłym roku pojawią się za to kolejne, nowe nazwy. Na stronie festiwalu czytam:

„Jestem przekonany, że upamiętnianie tych wszystkich osób w sposób, jaki my to dziś czynimy, powinno być naturalnym elementem krajobrazu naszego życia publicznego. Uzupełnieniem tego, co jesteśmy winni tym ludziom. Zawdzięczamy im wolną Polskę, dzięki ich pracy możemy się dziś bawić, biegać. To były wyjątkowe postaci – akcentuje Zygmunt Berdychowski. Fundacja „Festiwal Biegów” kontynuuje starania, by w następnych edycjach Festiwalu upamiętnić kolejne zasłużone postaci.”

Zygmunt Berdychowski – polityk, działacz społeczny, pomysłodawca festiwalu, postać zapewne dobrze Wam znana, przynajmniej z widzenia, bo umieścił się na Karcie Biegacza, którą wielu z Was posiada.

Wracając do Biegu 7 Dolin, to znaczy Wyszehradzkiego Ultramaratonu imienia Lecha Kaczyńskiego na dystansie 100 km.

Gdy byłam tutaj 5 lat temu, to wszyscy wiedzieli, że Bieg 7 Dolin jest koronną konkurencją. Tu ścigali się najlepsi. Miało to odzwierciedlenie w nagrodach, 15000 zł za pierwsze miejsce, 10000 zł za drugie, 7500 za trzecie. Biegi na 66 i 36 km (takie były wtedy dystanse) były na marginesie, nie było tam nawet nagród. Mój brat był trzeci na 66 km i dostał chyba poduszkę?  Nikt mocny nie biegał tych dystansów, cała czołówka ścigała się na 100 km. Oprócz tych trzech biegów górskich odbywały się Biegi na Jaworzynie, które były kwalifikacją do Mistrzostw Świata. Wyróżniała się też Życiowa Dziesiątka, która przyciągała szybkich biegaczy spragnionych życiówki (trasa lekko w dół). Już wtedy było więcej mniejszych, pobocznych biegów, ale nie było jeszcze tak wielu biegaczy i te biegi schodziły na dalszy plan. Widać w tym było jakąś koncepcję. Bieg główny przez cały Beskid Sądecki z super nagrodą (i ze świetną nazwą Bieg 7 Dolin), biegi towarzyszące dla tych, którzy jeszcze nie są na etapie ultra, ale chcą poczuć tę atmosferę (start w nocy wszystkich biegów), szybka dyszka, żeby przyciągnąć biegaczy z asfaltu, biegi górskie na krótkich dystansach z eliminacjami do MŚ dla mocnych górali, trochę biegów dla osób towarzyszących, żeby coś działo się w samej Krynicy.

W miniony weekend miałam wrażenie, że nie wiadomo, o co w tym festiwalu chodzi, co jest ważne, a co jest tylko dodatkiem dla rodziny i dzieci. Wszystko i nic. Porównując do UTMB. Tam owszem, na krótszych biegach też startuje czołówka, ale nadal UTMB jest znakiem rozpoznawczym, magnesem, który przyciąga. Zawodnicy chcą pobiec OCC, CCC czy TDS, żeby poczuć atmosferę UTMB, poznać trasę, by zmierzyć się za jakiś czas z koronnym dystansem. To UTMB jest nadal najważniejszym biegiem.

W Krynicy tego nie ma. Jest jak w supermarkecie, gdzie możesz wybrać wszystko i nie możesz się zdecydować, czego naprawdę potrzebujesz. A z roku na rok dokładane są kolejne zawody. Drogi biegaczu wybieraj: bieg na 1 km, bieg na 10 km, bieg na 15 km, minimaraton, maraton, półmaraton, biegi dzieci, bieg kobiet 600 m, bieg Małopolski 600 m, bieg przebierańców, bieg kibica, nocny bieg rodzinny, jeszcze jeden bieg nocny, bieg superbohaterów, bieg w krawacie, krynicka mila, sztafeta maratońska, sztafeta deptaka, Runek Nordic Walking, Mistrzostwa Góry Parkowej w Nordic Walking, Jaworzyna Nordic Walking, do tego dochodzi Wyszehradzki Ultramaraton imienia Lecha Kaczyńskiego na dystansach 100, 64, 34 i 17 km, bieg na Jaworzynę i konkurencja Iron Run. Nie ujmując biegaczom, którzy chcą pościgać się na 600 m, 1 km lub milę, pobiec dla jaj w biegu w krawacie, w sobotę przebiec ultra, a w niedzielę wybrać się na nordic walking (do wyboru aż trzy dystanse), brzmi to wszystko trochę śmiesznie. Podziwiam organizatorów, że jeszcze się w tym nie pogubili, bo wolontariusze mają nie lada wyzwanie, o biegaczach nie wspominam, bo w czym tu pobiec, jak taki wybór i wszędzie fajne nagrody?

No właśnie, nagrody na 100 i 64 km zostały praktycznie zrównane. 5000 zł za 1 miejsce w setce i 4200 w biegu na 64 km. To sprawia, że najlepsi już nie ścigają się na 100 km, ale wybierają krótsze dystanse. Z całym szacunkiem dla wyniku Bartka Gorczycy, ale nie miał za bardzo z kim się ścigać. Wielkie gratulacje dla Magdy Łączak za 3 mejsce open, ale ona sama przyznała, że to faceci pobiegli słabo. Artur Jabłoński, Robert Faron czy Miłosz Szcześniewski pobiegli na 64 km. To na tym biegu było największe ściganie. Żebyście mnie zrozumieli, to dobrze, że na krótszych dystansach też ścigają się najlepsi. Ale przez to nagromadzenie przeróżnych konkurencji i brak jasnej polityki, nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi, wszystko zlewa się w jedną masę.

No i jeszcze Iron Run – najtwardsi bohaterowie, którzy pobiegli 9 biegów w 3 dni. Z założenia być może miał być ukoronowaniem imprezy. W niedzielę w ostatniej konkurencji bohaterowie biegną wzdłuż deptaku. Ale to też się rozmyło, w tym czasie trwał koncert i prawie nikt nie był już zainteresowany biegaczami. Koncert na chwilę przerwano i zaganiano ludzi do kibicowania. Tego wyczynu nie odzwierciedlają też nagrody (2000 zł za 1 miejsce), a ci ludzie biegli i maraton i bieg na 64 km, gdzie nagrody są dwukrotnie wyższe.

Na tym bałaganie najbardziej według mnie cierpi najważniejszy kiedyś bieg ultra w Polsce. Pewnie wpływ na tę sytuację ma też fakt, że nie ma on już rangi Mistrzostw Polski w ultra. A tak było w latach 2014 – 2016. Szkoda.

Szkoda, bo nie ma teraz w Polsce biegu na 100 km, który przyciągałby całą górską ultra czołówkę. A tak było w początkowych latach Biegu 7 Dolin.

No i ta nazwa. Jeśli rzeczywiście wszystkie biegi od 100 do 17 km mają mieć już na stałe nową nazwę, to już wiem, czego na pewno nie pobiegnę w przyszłym roku. I nie chodzi o konkretne nazwiska. Chodzi o mieszanie biegania, które jest zabawą ponad podziałami, z polityką, która dzieli.

Jestem ciekawa, jak dalej rozwinie się Festiwal Biegowy, jakie jeszcze zawody wymyślą organizatorzy i jakie nadadzą im nazwy. Jeśli brakuje im pomysłów, to niech zerkną na Bieg Rzeźnika. Kiedyś kultowe zawody idą tym samym śladem masówki. Jeszcze 5 lat temu bycie Rzeźnikiem to było coś. Dziś organizator daje każdemu możliwość zostania ultrasem, choćby na raty czy w jednej czwartej. Mamy rzeźniczka, rzeźniczka intro, rzeźnika enigma, ćwierćrzeźnika, rzeźniczątko, rzeźnika ultra, rzeźnika na raty, nocny maraton rzeźnika i dzienny maraton rzeźnika.

Niszowe i elitarne kiedyś biegi ultra idą w kierunku masówki, jakiej nie znamy nawet z biegów ulicznych.

PS. Relację z mojego biegu na 34 km przeczytacie na blogu jutro.

6 komentarzy do "Ultramaraton Wyszehradzki w Supermarkecie Biegów"

  • comment-avatar
    krzysztof
    13 września 2017 (13:34)
    Odpowiedz

    W 100 procentach się zgadzam.;-(

  • comment-avatar
    zdegustowany
    13 września 2017 (13:38)
    Odpowiedz

    Dlaczego się dziwisz, że bieg jest im Kaczyńskiego? Przecież Berdychowski juz 2 lata temu jako Człowieka roku wybrał Prezesa Jarosława, rok temu Orbana, a w tym roku p. Szydło.
    Na koszulce finiszera wielki orzeł na ramieniu (no przecież to jest bieg polski dla prawdziwych polaków), na scenie marszałek senatu. Sponsorami był „gość niedzielny’ i gazety o prawdziwych polaków np 'do rzeczy’ czy 'w sieci’.
    Byłem mega zadowolony z mojego rezultatu na 100km – ale teraz tez misie odechciewa.
    Obecna polityka moze nawet sie wpieprzyć do biegania górskiego.

    Za rok przed każdym biegiem będzie msza i apel smoleński.

    Za 2 lata apel smoleński nie bedzie przed biegiem ale zamiast.

    Do zobaczenia na innych biegach – Krynicy mówimy nie.

  • comment-avatar
    Jarek
    13 września 2017 (13:46)
    Odpowiedz

    Popieram – miałem się kiedyś wybrać do Krynicy. Teraz – wiem, że się na pewno nie wybiorę.

  • comment-avatar
    Piotr
    13 września 2017 (20:03)
    Odpowiedz

    Dobry wpis. Nie wiem czy wszystko bym tak samo określił, ale ogólnie jest coś nie tak. Biegacze powinni być mimo wszystko w centrum uwagi. Koncert fajnie, ale nie można spychać biegaczy gdzieś na bok bo ważniejszy jest jakiś koncert. Wszak to festiwal biegowy. Osobiście cieszyłem się, że będę dekorowany…a potem dowiaduje się, że nie na wielkiej scenie tylko w małej salce, w której byli tylko sami zainteresowani a i Ci nie wszyscy bo trzeba bylo dobrze dopytywać, gdzie takowa dekoracja jest. Czesto więc było tak, że z 3 zwycięzców kategorii był jeden i to tak dziwnie wyglądało. Nie wiem czy to aż taki wielki problem zrobić dekoracje dla wszystkich w jednym miejscu. Co do polityki to chyba nie wymaga komentarza. Żałuję tylko, że tam się naprawdę fajnie biega i trochę szkoda z tego rezygnować.

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      14 września 2017 (09:34)
      Odpowiedz

      Między innymi ja nie dotarłam, bo źle mnie poinformowano o godzinie…

  • comment-avatar
    maciek
    5 października 2017 (10:39)
    Odpowiedz

    nigdy mnie nie ciągnęło na ten festiwal, a wczoraj jak sobie biegałem to zacząłem się zastanawiać czy by nie wystartować za rok. no ale teraz już wiem, że jednak nie. nigdy nie podobało mi się robienie supermarketu z biegania. z tego powodu nie planuję więcej udziału w żadnym biegu organizowanym przez ekipę rzeźnika – skończyła się idea, bo zaczął się biznes.
    teraz tylko liczę na to, że dfbg nie zmieni się w tego typu imprezę, bo to by był koniec świata.


Skomentuj Piotr

HTML jest dozwolony