Sprzęt do biegania w górach zimą
Moje początki biegania to była czysta amatorka. Na pierwsze bieganie wychodziłam w zwykłych „adidasach” na siłownię, bawełnianych spodniach dresowych i miejskiej kurtce. A po trzech miesiącach biegania pojechałam na obóz biegowy… w Tatry… zimą! No i stanęłam przed wyzwaniem nabycia „profesjonalnego” biegowego sprzętu. Nie myśląc za wiele kupiłam buty biegowe. Ale były to buty bez żadnego bieżnika, letnie i przewiewne. Do tego dokupiłam jeszcze ocieplane legginsy z windstoperem z przodu. Trzeba zauważyć, że 6 lat temu sklepy ze sprzętem do biegania po górach czy to stacjonarne czy internetowe to była rzadkość. Więc na tym moje zakupy się skończyły. Na szczęście miałam jakiś sprzęt rowerowy, jak plecak czy kurtka i to musiało mi wystarczyć. O takich rzeczach jak raczki, stuptuty czy buty do biegania ze specjalnym bieżnikiem nie miałam pojęcia.
Teraz w sprzęcie można wybierać i przebierać. I można się też w tym trochę pogubić i przesadzić. Jestem zwolenniczką tezy, że żeby zacząć przygodę z nowym sportem najważniejszy jest zapał i konsekwencja a nie obkupienie się sprzętem. Ale z drugiej strony w górach (zwłaszcza zimą) sprzęt odgrywa dość istotną rolę. Od jego niezawodności (i umiejętności posługiwania się nim) często zależy nasze zdrowie i życie, a im bardziej profesjonalny i lżejszy, tym możemy poruszać się pewniej i szybciej.
Dlatego postanowiłam podzielić się moim wieloletnim doświadczeniem w doborze sprzętu na zimowe bieganie po górach. Mój spis dotyczy długich górskich wycieczek, a nie krótkich treningów w niższych partiach gór. Piszę nie tylko o sprzęcie stricte biegowym, a także o odżwywianiu i nawadnianiu.
Buty i stopy
ciepłe buty z dobrym bieżnikiem i goretexem: zaczynałam biegać po Tatrach zimą w zwykłych asfaltówkach, trzy lata później miałam już buty trailowe, ale na letnie warunki, w których zamarzały mi stopy. Teraz biegam w butach z goretexem (i dobrym bieżnikiem) Adidas Terrex Boost (recenzja tutaj) i Terrex Agravic. Polecam też buty dedykowane na zimę i góry z wbudowanym stuptutem. Obecnie można przebierać w markach i cenach: Dynafit, Salomon, The North Face, Tecnica.
stuptuty: rzadko ich używałam, ponieważ w trudnym terenie spadają z buta i śnieg tak czy owak wpada do środka. Dlatego kupiłam buty z wbudowanym stuptutem – The North Face Ultra Winter. Ale jeśli jest mało śniegu lub biegacie po ubitym szlaku, stuptuty czy też wysokie buty nie są potrzebne.
raczki: warto wiedzieć, że słoneczna aura w górach i mało śniegu zwykle oznacza oblodzone szlaki. Na takie warunki przydają się lekkie biegowe raczki (ok 200 gramów jeden), które szybko zakłada się na buta za pomocą rozciągliwej gumy. Alternatywą na raczków są buty z kolcami, ale polecam je tylko na trasy, które przebiegają wyłącznie po śniegu, gdyż na skale czy asfalcie szybko zetrzemy kolce. U mnie sprawdziły się solidne raczki marki Camp (Ice Master) i nieco lżejsze Snowline.
raki: warto zabrać prawdziwe raki, nie po to, żeby w nich biegać (to jest nawet niewskazane), tylko móc przejść jakieś trudniejsze trawersy. Nikogo nie zachęcam do wybierania zimą szlaków, których nie znacie, które są zamknięte i nie przechodzone, gdzie zamiast wydeptanej ścieżki jest oblodzony stromy stok. Ale jeśli już idziecie w nieznany teren, to zabierzcie raki (i czekan, o czym niżej). Ja posiadam dość lekkie, aluminiowe marki Black Diamond.
ciepłe i długie skarpety: jeśli wybieracie się na dłuższą wycieczkę w góry i jest poniżej zera, to ciepłe i długie skarpety w połączeniu z zimowymi butami mogą uratować Wam stopy. Na długie wycieczki często też zakładam skarpety kompresyjne. A długie dlatego, żeby kostki czy achilles nie wystawały na mrozie.
Ubranie
ocieplane legginsy: gdy temperatura spada poniżej zera, zawsze zakładam ocieplane legginsy, a czasami jeszcze pod nie zakładam dodatkowe legginsy termoaktywne. Na duże mrozy dla kobiet świetnym rozwiązaniem jest dodatkowa biegowa spódniczka.
lekkie spodnie wiatroodporne: gdy temperatury są bardzo niskie i wieje wiatr watro zabrać dodatkowo lekkie spodnie wiatroodporne, które założymy np. na grani czy w wyższych partiach gór. Ja posiadam ultralekkie spodnie marki Attiq, rozpinane na całej długości nogawki, dzięki czemu, żeby je założyć nie trzeba zdejnmować butów. Są to w zasadzie spodnie skialpinistyczne, gdzie wiadomo, zdejmowanie buta, to jeszcze większe wyzwanie 😉
bluzka z długim rękawem: jako pierwszą warstwę zawsze zakładam bluzkę termoaktywna z długim rękawem, ewentualnie z domieszką wełny.
ciepła bluza biegowa: jako warstwa podstawowa, najlepiej rozpinana na całej długości, żeby można było regulować temperaturę lub łatwo ją zdjąć, gdy jest zbyt ciepło. Obecnie można kupić bluzy z windstoperem na klatce piersiowej, co jest świetnym rozwiązaniem na mroźną i wietrzną pogodę. Polecam też bluzy z kapturem, jako dodatkowe zabezpieczenie przed zimnem (przez głowę tracimy najwiecej ciepła).
lekka wiatrówka: jeśli nie ma dużego mrozu zabieram tylko wiatrówkę zamiast grubej bluzy, ale zwykle biorę ją zawsze jako dodatkową warstwę, która przydaje się na grani i w wyższych partiach gór.
lekka kurtka puchowa: biorę ją prawie na każdą długą wycieczkę, gdy wybieram w wyższe partie gór, nawet gdy jest słoneczna pogoda i jest miarę ciepło (ok 0 stopni). Po pierwsze pogoda może się w każdej chwili załamać, mogę się zgubić i czekać na pomoc w miejscu, mogę nie zdążyć na busa i czekać w zimnie na okazję. Sytuacji, jakie mogą się zdarzyć, jest cała masa, a taka kurtka prawie nic nie waży. Poza tym osoby, które mają 15% tkanki tłuszczowej lub mniej marzną dużo bardziej, a taka kurtka na wietrznej grani lub szczycie daje niesamowicie dużo ciepła.
kurtka z goretexem: zabieram ją gdy jest wietrzna pogoda i jest bardzo zimno (-10/15) zamiast wiatrówki.
czapka: zawsze mam dodatkowe dwie lekkie biegowe czapki, czyli w sumie trzy. Gdy robi się zimniej zakładam dwie na raz lub zmieniam na suchą. Gdy jest dodatnia tempratura i bezwietrznie zamiast czapki zwykle zakładam ocieplaną opaskę.
rękawiczki: wystarczą zwykłe cienkie biegowe rękawiczki (chyba że komuś bardzo marzną dłonie). Jeśli wybieramy się w trudny teren, gdzie będzie trzeba używać rąk, np. na łańcuchach, przydadzą się dodatkowe cieplejsze rękawiczki, z grubszą, nieprzecieralną warstwą od spodu.
buff: używam tylko na szyję, nie uznaję zakrywania ust czy twarzy, wydychane powietrze zaraz zamarznie a my będziemy mieć na twarzy okład z lodu.
Pozostały sprzęt
czekan: gdy wybieram się w wyższe partie na strome stoki zabieram czekan (w zestawie z rakami). Na biegowe wycieczki wystarczy lekki czekan turystyczny, ale żeby był przydatny, trzeba umieć go używać.
kije trekkingowe: jeśli macie mocne ramiona i plecy kijki na pewno dodadzą Wam mocy, w zimowych warunkach, w kopnym śniegu, czy na oblodzonych podejściach mogą dodatkowo pomóc. O treningu z kijami pisałam tutaj. Biegam ze składanymi kijami Mountan King Trail Blaze.
czołówka: do tej pory zabierałam tylko wtedy, gdy planowałam bardzo długą wycieczkę (o godz. 16 w grudniu jest już ciemno, o czym nie każdy górski turysta pamięta…). Przekonałam się jednak, że warto mieć czołówkę na stałe w plecaku, najlepiej jej nigdy nie wyjmować. Plecak zabieramy zwykle na dłuższe wycieczki, a wtedy zawsze jest ryzyko wracania po zmroku, czy to jest zima czy lato. Poza tym w górach naprawdę wszystko może się zdarzyć i planowana 3-godzinna wycieczka może zamienić się w całodniową.
folia NRC: powinno się ją mieć w plecaku biegowym przez cały rok i na stałe, tak jak czołówkę. Niektóre plecaki są sprzedawane razem z NRC, znajduje się w specjalnej kieszonce i najlepiej jej nie wyjmować.
ubezpieczenie: jeśli dużo biegacie w górach warto posiadać całoroczne ubezpieczenie górskie obejmujące cały świat, zwłaszcza gdy wybieracie się w góry zagranicą lub w Polsce na szlaki graniczne, a jest takich bardzo dużo – w Tatrach, Karkonoszach, Beskidach czy Bieszczadach. Jeśli się zgubicie i będziecie musieli zejść np. na słowacką stronę, ewentualna akcja ratunkowa może Was dużo kosztować. Ja posiadam ubezpieczenie Alpenverein.
telefon z numerami ratunkowymi: gdy wybieracie się w rejony przygraniczne, np. w Tatry czy Karkonosze warto posiadać numery również zagranicznych służb ratunkowych.
zegarek z kompasem, GPS i wysokościomierzem: polecam ze względów bezpieczeństwa, umożliwienia nawigacji i podania współrzędnych własnego położenia.
dobra mapa: jeśli wybieracie się w góry zagranicą, polecam mapę z nazwami oryginalnymi. Przykładowo w Tatrach Słowackich jest wiele różnic nazewniczych i mylących nazw – Lodowa Kopa to po słowacku Mały Lodowy Szczyt, a Mały Lodowy Szczyt to słowacka Szeroka Wieża. Słowackie nazwy często niczym nie przypominają polskich, niemalże na każdej wycieczce na Słowację przekonuję się, że warto je znać. Kiedyś dogadałam się ze Słowakami tylko dlatego, że wiedziałam, że Rakuska Czuba to po słowacku Wielka Świstówka (Veľka Svišťovka). Chodzi o bezpieczeństwo i możliwość podania w ewentualnej akcji ratunkowej, czy w razie zgubienia się dokładnego położenia, ale też o komunikację na szlaku z innymi osobami.
plecak biegowy: żeby to wszystko pomieścić, trzeba mieć jakiś plecak. Biegam w kamizelkach biegowych 5-cio lub 10-cio litrowych, w zależności od długości wycieczki i ilości sprzętu. Jeśli nie biorę raków i czekana spokojnie mieszczę się w 5-ciu litrach. Obecnie testuję nowe kamizelki biegowe marki CamelBak.
Odżywianie i nawadnianie
żele i batony: powinno się zabierać je w takiej ilości, żeby starczyło na spożycie żela (batonu) co godzinę lub pół godziny i jeszcze mieć awaryjny zapas. Zimą mamy dużo większy wydatek energetyczny, gdyż ciało musi się ogrzać, warunki są ekstremalne i to samo podejście zimą może kosztować Was więcej wysiłku niż latem. Staram się mieć całe jedzenie ze sobą i być niezależną od schronisk (nawet jeśli takie mają być na trasie).
picie: mimo, że zimą chce się mniej pić niż w upalny letni dzień, to musimy się regularnie nawadniać, czyli litr wody na godzinę wysiłku. To bardzo dużo, ale odwodnienie oznacza gorszą regenerację i spadek wydolności. Dobrze nie pić samej wody, ale napój izotoniczny, może być własnej roboty, ja stosuję wodę z miodem, sokiem z cytryny, imbirem i solą himalajską. Nie jesteśmy raczej w stanie zabrać 3 litrów wody (bukłak ma 2-1,5 litra a dwa flaski łącznie – 1 litr), dlatego zimą warto wybierać trasy ze schroniskami (również ze względów bezpieczeństwa) i uzupełniać wodę jak najczęściej. Żeby nie kupować gotowych napojów polecam zabrać izotonik w proszku lub tabletkach.
* * *
Bardzo dużo tego sprzętu, plecak faktycznie waży dużo, ale na szczęście z biegiem czasu staje się coraz lżejszy. Wszystko też zależy od tego, gdzie się wybieracie. Jeśli chcecie biegać tylko dolinkami, po wydeptanych szlakach, z przerwami w schroniskach, to wiele z tych rzeczy nie będzie potrzebne. Jednak na wycieczki w trudnym terenie, na przykład tatrzańskie szczyty i granie – cały wymieniony powyżej sprzęt się przyda.
Chętnie też przeczytam, jakie są Wasze doświadczenia ze sprzętem w zimowych warunkach.
I na zakończenie. W górach zimą, gdy jest dużo śniegu, czas wycieczek trzeba mnożyć co najmniej razy 2 (w porównaniu do letnich warunków). Rano przed wyjściem trzeba zawsze sprawdzić aktualne zagrożenie lawinowe i warunki, które podawane są na strona TOPR’u (GOPR’u) i dostosować do nich swoją trasę. Trasę trzeba też zawsze dostosować do własnych umiejętności i doświadczenia i nie wybierać się w góry samemu.
Powodzenia!
Łukasz
1 lutego 2017 (21:17)
Widzę na zdjęciu plecak Compressport. Jak się sprawuje? Niedawno miałem zagwozdkę między nim a Salomonem. Ostatecznie padło na Salomona. Ale pytam z ciekawości o ten model.
biegamwgorach
3 lutego 2017 (13:02)
hej, całkiem dobrze, choć nie jest rozciągliwy jak salomona, ma za do tużo małych przydatnych kieszonek 🙂
Adam
5 grudnia 2017 (11:27)
Bardzo fajny artykuł 🙂
Ja zabieram jeszcze worek nieprzemakalny do którego pakuję zapasową koszulkę, skarpety, czapkę i rekawiczki. Inaczej po kilku godzinach biegu wszystko jest mokre w plecaku (chyba, że plecak ma komorę wodoodporną).
Nie wiem tylko jak to wszystko udaje Ci się spakować do plecaka 5-10l. Ja używam 12l i zwykle mam wypakowany po brzegi 🙂
Kijki – Mountan King Trail Blaze – zdecydowanie nie polecam. Są lekkie – i to by było na tyle zalet tych kijków. Kijki są niestabilne – wyginają się mocno, sprężynuja, drgaja mocno po uderzeniu w twardy grunt, uchwyt jest bardzo miękki i trudno ściskać tę gąbkę przez dłuższy czas. Jeśli ktos zacznie od tych kijków to nie dziwię się, że potem juz z kijkami nie chce biegać. Wg mnie są 2 marki godne polecenia Black Diamond albo Leki.
biegamwgorach
11 grudnia 2017 (13:09)
Dzieki. Co do kijków to ja mam zupełnie inne odczucia 🙂
Bartłomiej
5 grudnia 2017 (12:04)
Jeśli ktoś ma problem z „zamarzającą” chustą na twarzy polecam spróbować Buff’a z Thermonet by Promaloft. Materiał stworzony został jedynie na potrzeby Buff’a i sprawuje się naprawdę genialnie. Jest dużo cieplejszy od zwykłego, lepiej chroni przed wiatrem i przede wszystkim nie tworzy się na nim warstwa lodu kiedy wydychamy powietrze mając go na twarzy. Przetestowałem go dość dokładnie podczas kompletowania Zimowej Korony Gór Polski oraz innych bardziej wymagających wycieczkach, jazdy na nartach a nawet prac wysokościowych 😉
Ewa
12 stycznia 2018 (21:53)
Olga, a kwestia bielizny typu stanik do biegania i majtki 😉 Jeśli używasz, to po pierwsze jaki (wszystkie jakie mierzę mają strasznie ciasną, utrudniającą oddychanie gumę na dole), po drugie, czy jest w ogóle jakikolwiek model, który wyschnie pod spodem? Bluzka jeszcze jako tako ma szansę przeschnąć na odpoczynku w schronisku, ale pod nią zawsze zostaje okropny mokry kompres z biustonosza 😉
biegamwgorach
18 stycznia 2018 (10:17)
Hej, z tym też mam niestety problem. Na dłuższe wycieczki używam własnie bardzo lekki, bez mocnej gumy, mam taki formu Nike, bez zadnego wsparcia, bez niczego. Pamiętam, że Brubeck robił cos fajnego oddychającego.
Ewa
25 kwietnia 2018 (13:40)
Hej, ostatnio trochę popróbowałam różnych opcji ubioru. Całkowite pozbycie się gumy (wyprułam) oraz użycie stanika lekkiego, wprawdzie poprawia komfort oddychania, ale nie rozwiązuje kwestii mokrego kompresu 🙂 Zaryzykowałam bieganie bez, jako support traktując plecak :D, a dokładniej jego przednie szelki, które i tak po zapięciu gumek wypadają w newralgicznych do podtrzymania miejscach (mam ADV/Skin). Genialne uczucie, gdyż sama koszulka przesycha dosłownie w moment, a z założoną bluzą na wierzchu dwa momenty 😉
BJ
31 stycznia 2018 (23:32)
Okularów przeciwsłonecznych nie odnotowano 🙂
biegamwgorach
13 lutego 2018 (10:25)
😉
Monika
5 czerwca 2018 (13:10)
Świetny blog i bardzo przydatny artykuł 🙂 Choć wiosna (a już prawie lato!) w pełni, myślimy coraz bardziej z mężem o górsko-zimowych przebieżkach w Sudetach 🙂 Powiedzcie mi, czy 'klasyczne’ koszulki termoaktywne w których możemy biegać albo ćwiczyć na siłowni, mogą też i przydać się zimą w góry? A jak np. wygląda sprawa legginsów o tym samym przeznaczeniu? Pozdrawiam 🙂
Kamila
14 sierpnia 2020 (12:06)
Właśnie najbardziej zastanawiały mnie buty do biegania po śniegu. Czytając kilka artykułów na sbiegacza.pl (portal o bieganiu) sporo się dowiedziałam o nich w ogóle (aż za wiele nawet, to niesamowite jaki jest tego wybór!), ale co się tyczy butów do biegania po śniegu mam wrażenie, że trudno o ich opinie. Pozdrawiam!