Pierwsza setka. Przygotowania
Zbliża się Bieg 7 Dolin, postanowiłam odświeżyć sobie przygotowania sprzed roku i zmagania na trasie mojej pierwszej setki.
Może i Wam się to przyda, jeśli szykujecie się na swoje pierwsze ultra.
Cały serial składa się z 5 odcinków. Zaczynam od przygotowań.
Skąd pomysł na 100 km?
Tego startu nie powinno być. Czułam, że 100 km i +4500 m przewyższenia to po 3,5 roku biegania za wcześnie. I fizycznie i psychicznie. Wiedziałam, racjonalnie rozumując, że mogłabym w tym roku pobiec 70-80 km, ale nie 100. I tak się okazało podczas biegu. 20 dodatkowych km, wydaje Ci się, że to tak niewiele? Na biegu ultra to wieczność, podczas której wszystko może się zdarzyć.
Dlaczego jednak zdecydowałam się pobiec? Jako mój pierwszy, w pełni zaplanowany debiut w ultra wymyśliłam sobie Bieg ultra Granią Tatr w 2015 roku. Jakoś tak spontanicznie, nie znając nawet za bardzo trasy i jej trudności (biegałam wtedy w Tatrach tylko zimną, głównie po dolinkach). Ale niestety zaostrzono warunki startu i okazało się, że trzeba mieć 3 pkt w maksimum dwóch biegach, czyli jeden start punktowany na 2. Przeanalizowałam wszystkie biegi z listy i za 2 pkt były tylko same setki… No cóż…
Termin wrześniowy Biegu 7 Dolin najbardziej mi odpowiadał. Dodatkowo wygrałam pakiet na Festiwal Biegowy za 2 miejsce w Biegu Pamięci na 10 km w Warszawie, zatem wybór był prosty, padło na Krynicę. Od początku jednak czułam, że to nie będzie mój wymarzony debiut w ultra, tylko jako takie przebiegnięcie.
Po biegu nadal uważam, że było za wcześnie na ten start. Myślę, że aby dobrze pobiec setkę nie wystarczy przebiec kilku czy nawet kilkunastu maratonów górskich (chyba, że jest się Salazarem, zawodowcem, a nie amatorem, który biega od 3 lat, albo ma się przeszłość sportową i wytrzymałość z innych dyscyplin np. rajdów przygodowych czy skitourów). Typowy amator, którego jestem przykładem, który po trzydziestce wstał zza biurka i zaczął się ruszać, nie powinien po przebiegnięciu maratonu od razu rzucać się na 100 km w górach. Powoli, najpierw maratony górskie, potem 50-60 km, potem 70-80, tak, aby organizm stopniowo przyzwyczajać i uczyć długotrwałego wysiłku, a także stopniowo modyfikować trening i zwiększać objętość. Ponadto mając doświadczenie ze startów na 70-80 km lepiej poradzicie sobie z dobraniem tempa biegu, zwłaszcza na początku. Z tym mają problemy zwykle debiutanci, którzy potem słono płacą za swój zbytni zapał na pierwszych kilometrach. Ja wystartowałam w setce niewiele zmieniając mój dotychczasowy trening, a brak doświadczenia na dystansach 70-80 km dał się we znaki, i to bardzo…
Jak trenowałam?
Trening z myślą o przebiegnięciu 100 km zaczęłam już na początku 2014 roku, kiedy powoli przyzwyczajałam się do myśli, że tę setkę jednak pobiegnę, chociaż do końca nie byłam tego pewna. Moja pewność bardzo zmalała a nawet spadła do zera, gdy 1 marca na biegu Transgrancanaria rozcięłam kolano. Wymusiło to miesiąc przerwy w bieganiu a potem bardzo powolny powrót do treningów z bólem kolana. Tak naprawdę biegałam dużo w styczniu i lutym (w Gorcach i Tatrach) a potem stopniowo od kwietnia – pierwsze długie bieganie w Beskidzie Sądeckim (wyprawa z Forrestem przez cały Beskid) i Górach Świętokrzyskich. Do lipca moje najdłuższe wybiegania w górach to 37 km. Poza tym robiłam biegi ciągłe i crossy w drugim zakresie. W maju trochę pauzowałam, przeciążyłam prawe kolano, oszczędzając lewe (te rozcięte). A od czerwca znowu zaczęłam mocniejszy trening.
Do treningu zaliczałam też starty w górach – od końca maja do końca sierpnia przebiegłam treningowo 4 górskie półmaratony (Półmaraton Mustanga, Perły Małopolski: Szczawnica, Rabka Zdrój i Zawoja), Bieg Sokoła w Tatrach i dwa maratony (Supermaraton Gór Stołowych i Złoty Maraton w randze Mistrzostw Polski), na których testowałam sprzęt i odżywianie.
Myślę, że starty w górach na krótszych dystansach niż docelowy, oczywiście z zachowaniem umiaru i odpowiedniej proporcji treningi/starty, dobrze przygotowują do większego wyzwania, zwłaszcza, jeśli można biegać o różnych porach dnia i w różną pogodę. Ja startowałam i w upał i w chłodne deszczowe dni po zabłoconych górskich szlakach, a wszystkie te warunki wystąpiły podczas Biegu 7 Dolin.
Poza zwykłym treningiem jak do maratonu (głównie biegi ciągłe w 2 zakresie, do czego zaliczam też półmaratony biegane w 2 zakresie), robiłam długie wybiegania w górach, w styczniu i lutym do 2-3 godzin, potem po 4 godziny, a w lipcu i sierpniu już w Tatrach po 6-8 godzin i ze sporym przewyższeniem +2500-3300 m. Dwa tygodnie przed startem pobiegłam treningowo półmaraton w Zawoi, a tydzień przed startem wybieganie w Tatrach 3 godz. +1.300 m. Przez ostatnie dwa miesiące przed startem biegałam ponad 100 km i +5000 m tygodniowo, wszystko w górach, nie licząc paru treningów na stadionie.
Czułam się dobrze przygotowana, wiedziałam, że na 8 godzin biegnięcia non stop po górach jestem gotowa (tyle miała moja najdłuższa wycieczka w Tatrach z przewyższeniem + 3.300 m, po której czułam się bardzo dobrze i mogłam jeszcze swobodnie biec bez bólu). Intuicyjnie przeczuwałam jednak, że po 8 godzinach na trasie czeka mnie wielka niewiadoma.
Z perspektywy czasu i doświadczenia po przebiegnięciu Flexistav Bieg Granią Tatr uważam, że zdecydowanie lepiej jest pobiec 100-km bieg, będąc nie dotrenowanym, niż przetrenowanym. Zeszły rok był dla mnie bardzo mocny. We wrześniu byłam już lekko przetrenowana, miesiąc przed startem robiłam mocne 12-km biegi ciągłe w 2 zakresie i bardzo długie wybiegania w Tatrach. 6 dni przed startem również zafundowałam sobie mocny trening w górach, z bardzo szybkim zbiegiem z Wołowca, po którym mięśnie czworogłowe miałam jak galaretki. Ból kolana, a potem problem z rozcięgnami podeszwowymi w trakcie startu w Krynicy i jeszcze przez miesiąc po nim – to efekt zbyt mocnych treningów. No i miałam już wtedy niską hemoglobinę (skoro już w maju poziom był poniżej normy, to we wrześniu, po mocnych startach i treningach, bez żadnej suplementacji ani zmiany diety, nie mogło być lepiej).
W następnej części przeczytacie m.in. o tym, jak ważny jest trening głowy i jak to się robi oraz co daje dobra znajomość 100-kilometrowej trasy.
I jeszcze parę fotek wspominkowych 🙂