Kamizelka biegowa CamelBak Ultra Pro Vest – pozytywne zaskoczenie
Była ze mną na kilkudziesięciu wycieczkach, w Tatrach, ale i w Pirenejach, Alpach i norweskich fiordach. Przebiegłam w niej Royal Ultra Skymarathon Gran Paradiso i Tromso Skyrace, zawody należące do pucharu Skyrunning Extreme. Jestem gotowa na recenzję!
Jest lekka
Waży tylko 180 gramów, których prawie nie czuć na plecach.
Świetnie leży
Nie obciera i nie skacze. Z tyłu na plecach i na szelkach zastosowano rozciągliwy i przewiewny materiał, dzięki czemu kamizelka jest bardzo dobrze dopasowana i jak już pisałam, nie czuć jej na sobie.
Do wyboru rozmiary S, M i L. Ja noszę S. Kamizelkę zapina się za pomocą dwóch cienkich pasków z przodu, dzięki czemu można ją odpowiednio dopasować.
Wszystko się z niej mieści
Mimo zaledwie 4,5 l pojemności można w niej schować sprzęt na nawet długie biegi ultra czy całodniowe wycieczki górskie. Mieszczę w niej wiatrówkę, lekką puchówkę, rękawiczki, czapkę, koszulkę na zmianę, batony, kamerkę, smartfon, 2 półlitrowe flaski i składane kijki. Taką pojemność zapewnia
- tylna rozciągliwa kieszeń
- tylna główna komora
- dwie rozciągliwe boczne kieszonki
- dwie kieszenie przednie na flaski (lub aparat, dodatkowe ubrania)
- przednia kieszeń zamykana na suwak
- dwie małe przednie kieszonki na żele czy inne drobiazgi
Dla mnie brakuje jeszcze jednej małej kieszonki na zamek, np. na klucze czy pieniądze. Przednia, dość duża, zamykana kieszeń pomieści bez problemu smarfton i mały aparat czy kamerkę. Ale np. klucze od samochodu chowam już gdzie indziej, bo boję się, że wypadną przy wyjmowaniu/wkładaniu aparatu.
Kieszonki na flaski można zamknąć za pomocą ściąganej gumki. To dobre rozwiązanie. Jeśli biorę na wycieczkę tylko jednego flaska, to do drugiej kieszonki chowam dodatkowe batony i aparat albo smartfon, czasami też wiartówkę, rękawiczki, opaskę na głowę. Kieszonkę ściągamy gumką i nic nie ma prawa wypaść, nawet na zbiegach w trudnym terenie.
Te gumki ściągające okazały się niestety niezbyt trwałe (albo to ja jestem za mało delikatna), bo pourywałam je po paru wycieczkach. Ale przyszyłam je i jest O.K.
Plusem przednich kieszonek na flaski jest też to, że nie są wykonane z rozciągliwego materiału, dzięki czemu dobrze trzymają flaski, są stabilne i nie skaczą.
Można do niej schować kijki
które są składane na 4 części. Wyćwiczyłam chowanie do tylnej głównej kieszeni, bez zdejmowania kamizelki. Dzięki temu, że główna komora nie jest od góry otwarta (jak np. w kamizelkach Salomona), tylko ograniczona jeszcze jedną warstwą materiału, kijki nie wypadną, bo są zablokowane od góry.
Blokowane flaski
to typowy patent CamelBaka, który występuje też w bukłakach w plecakach biegowych i rowerowych. Wystarczy przekręcić u góry flask i zawartość nie wyleci po przypadkowym naciśnięciu. Dzięki temu można go schować do plecaka w dowolnej pozycji czy transportować. Flaski mają też duży otwór po odkręceniu i bez problemu uzupełnimy je w trakcie zawodów. Ich wadą jest to, że czasami ciężko je zakręcić. Za to mają specjalną dziurkę na dole, dzięki czemu można je powiesić, żeby szybciej wyschły.
Cena producenta to 429 zł. Porównując do konkurencyjnych kamizelek o podobnej wadze i jakości, stosunek ceny do jakości wypada na plus.
Podsumowując
Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona. Od czterech lat biegałam głównie w kamizelkach Salomona i nie spodziewałam się, że na rynku może pojawić się coś równej jakości lub lepszego. CamelBak dopiero wchodzi na rynek plecaków biegowych i jak na debiut to naprawdę super produkt. W przyszłym roku ma się pojawić nowa, odchudzona i jeszcze lżejsza wersja. Oby odchudzanie nie pogorszyło jakości.
Do wyboru są dwa kolory – czarny z niebieskimi paskami i żółty. Tutaj link.
Na moją recenzję czeka model Ultra 10 Vest.
Kamizelki dostaję w ramach współpracy z CamelBak Polska.
Zdjęcia: Jacek Frąckowiak
Piotr Stanek
11 października 2018 (20:41)
Właśnie widziałem Salomony wcześniej u Ciebie. Nadal podtrzymujesz pozytywną opinię o Camelbaku? vide „CamelBak dopiero wchodzi na rynek plecaków biegowych i jak na debiut to naprawdę super produkt. „
biegamwgorach
12 października 2018 (11:14)
Podtrzymuję 🙂