Trening z kijami – jak i kiedy
Moje wrażenia po pierwszych treningach z kijami są bardzo pozytywne. Zaczęłam trenować z kijami, żeby wzmocnić ramiona i klatkę piersiową. Czy będę w nich startować? Tego jeszcze nie wiem. To będzie mieć sens dopiero wtedy, gdy wzmocnię górne partie ciała.
Kiedy?
Na razie wychodzę z kijami w luźniejsze, regeneracyjne dni, żeby odciążyć trochę nogi, np. po mocniejszych jednostkach treningowych lub po zawodach. Wchodzę z kijami szybko np. na Giewont i używam ich dopiero, gdy robi się bardziej stromo i przechodzę do marszu.
Na razie nie biegam z kijami – to wyższy poziom wtajemniczenia – muszą wtedy pracować mocno i nogi i ramiona.
Jak?
Żeby trening z kijami miał sens, nie mogą one służyć do podpierania się. Dzięki kijkom mamy odciążyć nogi, a przenieść ciężar ciała na ramiona i klatkę piersiową. Trzeba więc mocno odpychać się ramionami! Ważne jest też utrzymanie wyprostowanej sylwetki, aby nie tamować dopływu tlenu do płuc.
Zauważyłam, że przy podchodzeniu z użyciem kijków intensywność jest prawie taka sama, jak podczas podbiegania czy podchodzenia bez kijów. Dlaczego? Nogi są lekko odciążone, ale intensywnie pracują mięśnie ramion. Ponieważ są one u mnie niewytrenowane, męczę się nawet bardziej.
Na bardzo stromych skalistych podejściach (jak np. końcowe podejście na Giewont) kijki lepiej schować i pomagać sobie już tradycyjnie rękami. Gdy takie trudniejsze fragmenty są krótkie, puszczam po prostu kijki luzem (wiszą tylko na nadgarstkach).
Moje wnioski
Bieganie czy podchodzenie z kijami to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i całkowicie inny trening. Jest wiele aspektów, nad którymi trzeba pracować, jak technika, wzmacnianie mięśni, ogarnianie wyjmowania, składania i szybkiego chowania kijków.
Na pewno będę dalej trenować z kijami, ale na dzień dzisiejszy myślę, że kije niekoniecznie mogą pomóc mi na zawodach, zwłaszcza na tych krótszych i szybszych, do dystansu maratonu. Jeśli nie masz wytrenowanych ramion, zmęczysz się tak samo, albo nawet bardziej. Nogi wprawdzie trochę odpoczną, ale mnóstwo energii pochłonie praca niewytrenowanych mięśni. Na pewno trzeba więcej w ten sposób trenować, wtedy silne ramiona faktycznie udźwigną część pracy podczas startów.
Docelowo myślę o kijach podczas biegów ultra, choć zastanawiam się, czy ma to sens podczas takich zawodów jak Trofeo Kima czy Glen Coe Skyline, gdzie teren jest tak trudny i skalisty, że prędzej będę używać dłoni do łapania skał niż kijków. Na pewno na łatwiejszych technicznie biegach mogą być bardzo pomocne.
Jakie macie doświadczenia? Trenujecie z kijami, startujecie?
Jamroz
12 września 2016 (13:20)
Czas najwyższy żebym też to sprawdził, bo ostatnie podejścia i podbiegi na B7D to była dla mnie tragedia. Pierwszy raz na ultra poczułem, że przydałoby się dodatkowe wsparcie.
biegamwgorach
12 września 2016 (20:13)
Sama się zastanawiam nad startowaniem z kijami, na B7D zdecydowanie by się przydały na drugą połowę za Piwniczną.