Góry stoją w tym samym miejscu
Wszystko w jednym momencie traci sens. To co było pasją, staje się głupim zajęciem. Staje się obojętne. To, co cieszyło, smuci. Góry były wczoraj piękne, dzisiaj są okrutne.
Miałam do opublikowania teksty, o treningu, o sprzęcie. No ale kto będzie to teraz czytał, kogo to teraz obchodzi. To całe bieganie, te przygody wydają się takie dziecinne. Bo kim jesteś wobec gór, co możesz? Tobie się tylko wydaje, że coś możesz.
Takie właśnie są – nieprzewidywalne. W jednej chwili są takie piękne w słońcu, a nagle znikają za mgłą i chmurami. W jednej chwili rozmawiasz z człowiekiem, a zaraz go nie ma. A ja głupia myślałam, że mnie to nie dotyczy, że takie rzeczy to tylko w książkach o Himalajach…
Jeszcze parę godzin temu z nim rozmawiałam, dał mi swoją zajebistą kurtkę, w sam raz na mnie, przyniósł mi naprawione buty, wyszedł z Forkiem. Przyszedł bezinteresownie, bo byłam przeziębiona, jak zawsze, kiedy go poprosiłam, gdy trzeba było w czymś pomóc, odśnieżyć podwórko albo wnieść drewno. A gdy nie było trzeba, to sam wymyślał, a to że zmieni opony w moim rowerze, a to kupi lepszą kierownicę, zmieni korbę, przyniesie jakiś nowy sprzęt. A potem poszedł jak zawsze na trening. I nie wrócił. I w jednej chwili tracisz przyjaciela.
Tyle wspólnych planów, pomysłów, startów, tyle szlaków, które mieliśmy razem przebiec. Teraz już się nie będzie chciało. Nie będzie z kim zaplanować, z kim jarać się nowymi pomysłami, z kim sterczeć godzinami nad mapą, gadać godzinami o nowym sprzęcie i wyszukiwać fajnych miejsc na wycieczki.
Na razie wszystko jest w rozsypce, nie wiem nawet, czy mogę cokolwiek zaczynać i w jakim iść kierunku.
Te same szlaki nie będą już takie same, a góry stoją w tym samym miejscu.
PS. Zbieram myśli, żeby coś napisać, żebyście biegali po górach bezpiecznie i zawsze wracali ze swoich wycieczek.
Filip
11 października 2016 (15:09)
[*]
Paweł
11 października 2016 (17:26)
„Żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro. Ucz się tak, jakbyś miał żyć wiecznie” – Mahatma Gandhi.
Wielu po nim płacze, nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielu. A większość tych ludzi, nie poznała Go nawet osobiście. A i tak czują, jakby odszedł ktoś bliski. Tak jak ja…
[*]
Damian
11 października 2016 (17:43)
Jerzyk, biegnij i jeździ po górach jak zawsze, gdziekolwiek jesteś chłopie!
GK
11 października 2016 (18:28)
Czytając ten wpis chciałoby się Ciebie utulić, zwłaszcza jeśli wie się co czujesz… Na początku szok i niedowierzanie, budzenie się z myślą i nadzieją, że to tylko zły sen, później smutek, żal do Losu, który najpierw nam daje coś najpiękniejszego na świecie, a później nam to zabiera.. On by na pewno nie chciał, żebyś rezygnowała ze swojej pasji. Jestem pewna, że wręcz przeciwnie. Nie piszę, żebyś była silna bo czasem po prostu trzeba popłakać. Tylko czas leczy rany.. Ale myślę po moich doświadczeniach, że z czasem te góry staną się dla Ciebie najpiękniejsze na świecie, właśnie dzięki Niemu. Trzymaj się, jesteś super dziewczyna.
biegamwgorach
12 października 2016 (19:37)
Bardzo dziękuję.
Paweł
11 października 2016 (19:06)
Szykuj nam tam na górze Jerzyk miejsce na pojeżdżenie i after party – prędzej czy później i tak wszyscy dołączymy do Ciebie !!!
Jergus
11 października 2016 (19:43)
Jeśli miał taką przyjaciółkę jaką widzę w tych słowach, to cieszy, bo można jedynie pozazdrościć, krótkiego, ale dobrego życia.
Będzie go brakowało.
Kacper
11 października 2016 (19:54)
„A gdy nie było trzeba, to sam wymyślał, a to że zmieni opony w moim rowerze, a to kupi lepszą kierownicę, zmieni korbę, przyniesie jakiś nowy sprzęt”
Ej, miałem to samo – mój ulubiony t-shirt dał mi właśnie Jerzy (dostali w pracy, ale nie było jego rozmiaru), a żona do tej pory ma w rowerze carbonową sztycę którą nam podarował. (a mógł sprzedać, bo feler miała, ale mało istotny)
Jestem dumny, że jestem Jego kumplem.
yaro
11 października 2016 (21:03)
Eeeech pasje ,nasze pasje…..ile jesteśmy w stanie poświęcić żeby je realizować …..Juras nie znałem Cię osobiście choć łączy nas to samo nazwisko i,wielu wspólnych znajomych i TE SAME PASJE, rozumiem i zarazem nie rozumiem co się stało….oczywista oczywistość – szkoda chłopaka ,rodziny znajomych a z drugiej – jeśli już ma coś się zdarzyć to chyba to ..(tutaj brak mi słowa)… ze sposobów….Olga – trzymaj się ,zrobisz z nim jeszcze niejedną trasę.
biegamwgorach
12 października 2016 (19:36)
Dziękuję.
Anna
11 października 2016 (22:27)
Biegaj dla niego! On w gorach bedzie zawsze nad Toba czuwal! To bardzo smutne i mimo iz nie znalam Jerzyka i tydzien temu zobaczylam ogloszenie na GOPrze to codziennie zagladalam na jego profil i czekalam na dobra nowine… Bardzo mi przykro 🙁 ale wiem, ze Jerzy by chcial bys nie rezygnowala z waszej wspolnej pasji.
biegamwgorach
12 października 2016 (19:36)
Dziękuję.
Agnieszka
12 października 2016 (08:51)
Dzień dobry, Pani Olgo, wielki smutek, ale też przestroga może dla nas wszystkich, jak bardzo trzeba cenić codzienność.
Nie biegam, ale chodzę po górach od dzieciństwa. Teraz mniej, bo brak czasu na wyrwanie się z nizin tak często jak by się chciało. Ktoś kiedyś mówiąc: w górach jest wszystko co kocham, powiedział to także o mnie.
Serdecznie pozdrawiam.
biegamwgorach
12 października 2016 (19:35)
Dziękuję. To prawda, i trzeba doceniać każdego dnia ludzi, którzy są wokół nas.
A.
12 października 2016 (09:58)
Żal i ból.. Wielki człowiek z wielką pasją. Mógł jeszcze wiele zrobić, wiele pokazać, miał wielkie mozliwości. I może własnie te mozliwości najczęściej nas gubią.. bo ciągle chce się więcej, szybciej, mocniej.. Pokora zamienia się w brawurę, w pewność siebie.. Żadna kondycja, żadne doświadczenie nie wygrają z żywiołami, z przyrodą. Wobec tego zawsze będziemy bezsilni.
Góry uczą pokory.. Nawet gdy sądzimy, że się z nimi zaprzyjaźniliśmy -to tylko złudzenie. Pytanie czy mimo to warto? Pewnie każdy z nas teraz sobie go zadaje. Czy warto oddać życie za pasję? Czy może lepiej dać sobie czasem na wstrzymanie, odpuścić..
Ciężko mi wytłumaczyć sobie to, że Jurek mógłby nie sprawdzić wtedy pogody, która ewidentnie się załamała.. Że mógłby to zbagatelizować.. Bo przecież on znał góry, znał ich moc.
Ciekawe czy to, co spotkało Jurka choć parę osób nauczy tej właśnie pokory, przestrzeże, pokaże, że nie warto zawsze ryzykować. Bo to głupia smierć.. Bezsensowana..Bo zwyczajnie w świecie ŻYCIE WARTE JEST WIĘCEJ! Czasem lepiej jest przeżyć niż ciągle coś sobie udowadniać.
Mnie to wszystko strasznie poruszyło, dlatego to piszę. Wielcy ludzie odchodzą..
Jurek- zawsze będziemy o Tobie pamiętać..
biegamwgorach
12 października 2016 (18:24)
Dziękuję. Jurek znał prognozę… i dlatego planował raczej krótki trening…
olo
13 października 2016 (06:57)
W ten pamietny poniedzialek bylem w Zakopanem…caly dzien mżyło a góry spowite byly w glebokiej mgle, takim „mleku” Kompletnie nie byly widoczne. Pogoda wiec nie byla żadnym zaskoczniem… 🙁
biegamwgorach
13 października 2016 (10:06)
Jurek wyszedł we wtorek po południu…
Iza
12 października 2016 (10:12)
Góry pokochałam miłością późną, ale wielką.
A potem spotkałam JEGO. Tez kochał góry, może nawet bardziej niż ja.
Jeszcze potem On odszedł, i jakby zabrał ze sobą góry.
Nie mogłam odnaleźć w sobie dawnej miłości do gór.
To było straszne.
Coś dzięki czemu żyłam pełnią życia, nagle przestało mieć znaczenie.
Tak chodziłam w góry, jeździłam na rowerze, ale ich jakby nie było. Przestało to wszystko mieć znaczenie, sens.
Bałam się, że nigdy nie wróci, ale..
Nie tak dawno poszłam w góry zupełnie sama, po raz pierwszy w życiu i wtedy zrozumiałam, że miłość, ta wielka, pełna miłość wróciła.
Góry znowu są we mnie.
Bądź cierpliwa. Do Ciebie też kiedyś wrócą.
Daj czasowi czas.
Pozdrawiam
biegamwgorach
12 października 2016 (19:34)
Dziękuję i pozdrawiam!
Góral nadmorski
12 października 2016 (10:48)
Sam biegam po Tatrach. I często właśnie sam. Jak Jerzy. Wystarczy się potknąć… I zamin się coś nie zdarzy, każdy myśli, że jego to nie dotyczy. Od teraz zmieniam swoje podejście do samotnych wypadów: trasa treningu zostawiona u najbliższych, aplikacja TOPR-u w telefonie, co jakiś czas SMS z trasy. Żeby zawęzić obszar poszukiwań. Może jest też jakaś aplikacja, która śledzi telefon? Wszystko po to, by oszczędzić najbliższym niepewności. Trzymaj się Olgo.
biegamwgorach
12 października 2016 (18:23)
Dziękuję za ciepłe słowa
Aga
12 października 2016 (17:05)
Śledzę losy Jerzego od chwili nagłośnienia akcji. Bylismu wtedy w Tatrach. Brak mi słów pocieszenia i usprawiedliwienia dla tego co się stało. Napiszę więc tylko, że miłość i przyjaźń są silniejsze niż ta tragedia. Dla mnie są
Trzymaj się ciepło i górsko
biegamwgorach
12 października 2016 (19:33)
Bardzo dziękuję
Nikola
13 października 2016 (07:35)
Czy może już coś wiadomo? Codziennie wypatruję na fb pozytywnej wiadomości, ale wiem że każdy dzień działa na szkodę. Nie znałam Pana Jerzyka, ale to zaginięcie bardzo mocno mnie poruszyło, tak bardzo mocno chciałabym żeby zakończyło się happy end’em.Też kocham góry, ale musiałam ograniczyć chodzenie po szlakach ze względu na małe dziecko. Pani Olgo jeśli wydarzyło się to najgorsze to spotkamy się z Panem Jerzykiem tam na górze, na pewno będzie za Panią czekał, będzie Pani Aniołem Stróżem. Bardzo mocno Panią ściskam.
biegamwgorach
13 października 2016 (10:05)
Dziękuję. Poszukiwania zostały już zakończone. 21 października o godz. 17.00 w Kościele Świętego Krzyża w Zakopanem odbędzie sie msza w intencji Jurka i osób które na zawsze pozostały w górach.
GK
15 października 2016 (07:21)
Niestety nie w Zakopanem, ale modlę się za Was. Ściskam mocno.
biegamwgorach
28 października 2016 (17:33)
Dziękuję
Piotrek
13 października 2016 (11:23)
Olga, dziękuję za ten post. Myślę, że masa górskich biegaczy śledziła historię Jurka trzymając gorąco kciuki, w końcu każdy z nas mógł być na jego miejscu… To bardzo fajny pomysł, żeby zrobić jakiś materiał o bezpiecznym bieganiu w tym trudnym terenie, a szczególnie sprzęcie, który może nam pomóc. Trzymaj się ciepło.
biegamwgorach
13 października 2016 (11:24)
Dzięki
Danuta B.
16 października 2016 (18:48)
Siedziałam na ciepłej trawie bardzo zmęczona 1 października na środku polany przed Ornakiem. Patrzyłam jak ludzie idą powoli jedni od Kościeliskiej do Chochołowskiej, inni na odwrót. Miałam piękny widok i sporą perspektywę. Zobaczyłam biegnącą kolorową postać inną niż wszystkie inne. Z wielką energią biegł jaskrawo ubrany mężczyzna. Potem zobaczyłam go drugi raz, gdy wspinałam się mozolnie do Smreczyńskiego Stawu, bo nie mam kondycji zupełnie. Nagle zobaczyłam Go zbiegającego z góry. Dla mnie to było niesamowite. W ogóle nie patrzył pod nogi. Biegł patrząc przed siebie, jakby jechał na rowerze. Miał na sobie turkusowe sportowe spodenki. Zauważyłam silne nogi, obejrzałam się i tyle go wiedziałam. Nie zapomniałam jednak. On będzie w pamięci swoich przyjaciół. Życie takie jest. Trzymajcie się razem także w bólu, ale i w radości, która wróci.Nie jestem młoda i wiem, że tak będzie. Wypatruję wiadomości.
biegamwgorach
28 października 2016 (17:32)
Dziękuję
Kasia
17 października 2016 (11:06)
Olga! Pewnie już nas nie pamiętasz – koleżanek ze szklanego biurowca w Warszawie – ale my za to pamiętamy Ciebie i gorąco Ci kibicujemy. Jesteś dla nas inspiracją – w ciężkie dni wchodzimy na Twojego bloga i uświadamiamy sobie, że można żyć inaczej. Jest nam bardzo przykro z powodu Twojej straty, i trzymamy kciuki, żebyś wytrwała w swoich marzeniach. Ciepło Cię pozdrawiamy, i wiedz, że wiele osób życzy Ci wszystkiego najlepszego i wspiera Cię na odległość. To, co robisz, jest ważne i inspirujące. Kasia Kempa & Ola Kamińska
biegamwgorach
28 października 2016 (17:30)
Dzięki Kasia! Pamiętam, pamiętam i dziękuję bardzo 🙂
Robert Celiński
25 października 2016 (17:14)
Wielki żal 🙁 Nie znałem Jerzego, ale chyba biegliśmy przez chwilę razem w czasie tegorocznego Biegu Marduły. Do tego dowiedziałem się, że obaj kończyliśmy liceum Batorego w Warszawie (choć tam się nie spotkaliśmy, bo Jerzy był o 8 lat młodszy). Wyrazy współczucia dla rodziny i przyjaciół, w tym dla Ciebie Olgo, bo byliście rzeczywiście bardzo blisko.
biegamwgorach
28 października 2016 (17:27)
Dzięki
Robert Celiński
25 października 2016 (17:21)
Do: Góral nadmorski > Jak biegam sam w górach, to używam aplikacji RunCalc http://runcalc.byledobiec.pl/ , która co określony czas wysyła moją pozycję i żona może mnie oglądać na mapie. Dzięki temu oboje czujemy się pewniej, bo w razie czego żona będzie wiedziała, w które miejsce wezwać pomoc, a GOPR/TOPR miałby znacznie mniejszy obszar poszukiwań.
biegamwgorach
28 października 2016 (17:27)
Dzięki, słyszałam o niej, ale ona wymaga smarfona z netem, czy sam GPS?
Robert Celiński
7 listopada 2016 (16:32)
> ale ona wymaga smarfona z netem, czy sam GPS?
Jeżeli ma wysyłać pozycję, to potrzebny jest smartfon z netem. Jeżeli w górach nie będzie zasięgu, to aplikacja i tak wszystko zapisuje, a wysyła w momencie, kiedy smartfon znowu uzyska zasięg. W Tatrach w wielu miejscach nie ma zasięgu, ale jak ktoś włączy taką aplikację, to przynajmniej wiadomo, którą doliną pobiegł i gdzie urwał się sygnał. Jak ktoś biega po stronie słowackiej, to trzeba się dodatkowo liczyć z kosztami roamingu, jednak stawki obecnie nie są wysokie (w przypadku Słowacji 1 PLN za 1 MB przy naliczaniu co 1 kB), a aplikacja wysyła niewielkie pakiety danych co kilka minut, więc na jednym treningu wyjdzie może kilkadziesiąt groszy.
biegamwgorach
12 grudnia 2016 (14:46)
Dzięki za info 🙂
Danuta
27 października 2016 (13:56)
Dzień dobry Pani.
Jestem tu całkiem przypadkiem, bo i całkiem przypadkiem spotkałam na szlaku silnego pięknego Biegacza. W krótkiej chwili – gdy mnie mijał – zachwyciłam się Nim.
Teraz czytam Pani bloga od deski do deski. Jestem już stara i myślę sobie – jakie piękne ma Pani cele, jaką dzielną jest Pani kobietą. Pan Jerzy towarzyszy Pani dalej, choć inaczej. Jestem pewna! Mam podobne przeżycia za sobą.
Zainspirowała mnie Pani do odzyskania kondycji, choć to nie będzie łatwe i nie całkiem możliwe. Proszę pisać i nie poddać się. Pani posty są bardzo piękne i ciekawe!
Dobrego dnia!
biegamwgorach
28 października 2016 (17:26)
Dziękuję 🙂
Joanna
12 lipca 2018 (10:07)
Hej! Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem(przez psa;)) i tak czytam, czytam i dotaro do mnie że Ty jesteś przyjaciólką Jerzyka, o której sporo słyszałam… jakiś taki zbieg okoliczności bo dużo o nim dzis myślę. To dopiero póltora roku, a mam wrażenie że więcej.
My się z Jerzykiem znaliśmy z rowerów… zarządzałam teamem wktórym startowal i wspóorganizowałam jedne zawody, w których startował. Troche ryzykant, trochę nadambitny ale cudowny człowiek i kolega. W bieganiu pewnie by taki sam. Szkoda chłopaka.
Pozdrawiam Cie ciepło 🙂
biegamwgorach
15 lipca 2018 (11:22)
Dzięki! Ja myślę o nim codziennie i ciągle nie mogę uwierzyć to, co się stało… 🙁