Everest Camp – plan wyprawy i zdjęcia
Informacje organizacyjne na temat wyprawy znajdziesz tutaj. Poniższy opis nie obejmuje czasu podróży (dodatkowe 3 dni). Termin 1 – 19 kwietnia 2019 roku.
Katmandu
1 i 2 dzień
Wylatujemy z Warszawy i, po zaliczeniu jednej przesiadki (zazwyczaj w Doha), meldujemy się w stolicy Nepalu, 5-milionowej, gwarnej metropolii – Katmandu. Zatrzymujemy się w niezwykłym hosteliku, do którego zjeżdżają backpakerzy z całego świata.
Niedaleko stąd do najstarszej świątyni buddyjskiej w mieście – Swayambhunath, nazywanej przez turystów monkey temple. Zwiedzamy ją pierwszego dnia. Swayambhunath to niesamowity punkt widokowy. Na szczyt wzgórza, na którym położona jest świątynia, prowadzi 365 schodów, a miejsce to jest święte i dla buddyzmu i dla hinduizmu.
Kolejne punkty programu to położony w centrum kompleks pałacowo-świątynny Durbar Square oraz gąszcz uliczek turystycznej dzielnicy Katmandu – Thamel. Znajduje się tu cała masa sklepów ze sprzętem trekkingowym, pamiątkami, wśród których można znaleźć lokalne specjały: miody z dżungli, herbaty i kawy z himalajskich zboczy, wyroby z włókiem z konopi i wiele, wiele innych.
W labiryncie uliczek, w kolorowym zgiełku Thamel mieszają się ze sobą ludzie, rowery, riksze, skutery, samochody, krowy i psy, ale można tam również odnaleźć piękne świątynie, pagody i stupy.
Wieczorem pakujemy się i przygotowujemy na podbój himalajskich szlaków.
Trekking
Wczesnym rankiem jedziemy na lotnisko i wsiadamy w niewielki, śmigłowy samolot, który zabiera nas do Lukli, małego, górskiego lotniska. To stąd ruszają ekspedycje i trekerzy.
3 dzień
Pierwszego dnia załatwiamy formalności i w towarzystwie tragarzy, z lekkimi plecakami ruszamy do naszej pierwszej miejscówki, wioski położonej na wysokości 2650 m. To nasz pierwszy nocleg w tzw. lodży, która jest czymś w rodzaju skromnego schroniska. Zawsze można tam smacznie zjeść, zazwyczaj jest też prysznic (czasami z ciepłą wodą za dopłatą).
Pokoje są nieogrzewane. Standard: prawie jedna gwiazdka. Za to jaki klimat! – wieczorami rozsiadają się w nich podróżnicy z wielu krajów.
4 i 5 dzień
Kolejnego dnia pniemy się do góry. Ćwiczymy wymowę „namaste”, pozdrawiając mieszkańców. Przechodzimy przez jeden z najbardziej spektakularnych mostów wiszących w Nepalu. Docieramy do stolicy regionu, Namche Bazaar (3440 m), gdzie zostajemy dwie noce.
Tę wysokość już się czuje. W trakcie dnia aklimatyzacyjnego podejdziemy do wioski wyżej. Dla chętnych – krótka, łatwa wycieczka biegowa do pierwszego punktu widokowego na Everest.
W Namche można napić się włoskiej kawy, zjeść belgijską drożdżówkę lub wypić hiszpańskie piwo, jednak zdecydowanie lepiej kosztować lokalne specjały. Alkoholu lepiej unikać, ale… jedna szklaneczka nepali rakshi nie zaszkodzi. Robi się ją zazwyczaj z prosa, ma różną moc.
Po Namche przychodzi czas na nocleg nieopodal buddyjskiego klasztoru z pięknym widokiem na himalajskie szczyty. Na trasie będziemy podziwiać m.in. masyw Everest, Nuptse i Lhotse, a także majestatyczny szpikulec Ama Dablam (zdjęcie poniżej).
6 dzień
Kolejnego dnia przekroczymy granicę 4000 m n.p.m. Trasa nie będzie długa i po południu, w zależności od samopoczucia, będzie można pokusić się o małą wycieczkę biegową lub krótkie podejście aklimatyzacyjne.
7 i 8 dzień
Przez kolejne dwa dni nieznacznie się wznosimy i łapiemy aklimatyzację. Z małej osady dochodzimy do jeszcze mniejszej świątyni. Widoki zapierają dech (dosłownie też). Udamy się również w stronę jeziora Imja Tsho.
Po aklimatyzacji na wysokości ok. 4400 m n.p.m. ruszymy wyżej, w stronę ostatniej pasterskiej osady na trasie. Coraz bardziej łapiemy łapczywie rozrzedzone powietrze. Kiedy przekroczymy barierę 5000 m n.p.m. marsz pod górę będzie już wyzwaniem. This is suffering, man, this is suffering… – jak mówi filmowy Beck Whiters w „Evereście”. Na szczęście dzienne odległości nie są duże.
9 i 10 dzień
Po przystanku w Lobuche w ciągu dwóch dni zdobywamy Bace Camp pod Everestem i wzgórze Kala Pattar – 5450 m, z najlepszym widokiem na Czomolungmę. Czeka nas jeden nocleg powyżej 5000 m n.p.m. Mało kto się wyśpi. Poczujemy to, co członkowie himalajskich wypraw!
11 dzień
Drugi raz podczas wyprawy wdrapujemy się na wysokość ponad 5000 m n.p.m., czyli zdobywamy przełęcz Cho La, 5420 m.
Na zdjęciu podejście na przełęcz.
Ścieżka w śniegu przez siodło przełęczy Cho La.
Piękne widoki z przełeczy Cho La.
Przechodzimy przez lodowiec Ngozumpa – ogromne morze kamieni i docieramy nad szmaragdowe jezioro Gokyo (4790 m) u podnóżna Cho Oju. To jedno z 19 jezior w Parku Narodowym Sagarmatha w Nepalu, położonych na wysokości od 4710 do 4950 m n.p.m. Jest to najwyżej na świecie położony zespół jezior.
12, 13 i 14 dzień
Droga w dół zajmie nam dużo mniej czasu – w 3 dni dotrzemy do Lukli. Po drodze możemy się pokusić o odcinki biegowe i poczuć się jak Robert Celiński czy Piotr Herzog, którzy startowali w Everest Marathon (meldując się na mecie jako pierwsi nie-localsi).
Powrót
14 dzień
Znów czeka nas emocjonujący lot między i tuż nad górskimi wzgórzami. I znów wbijemy się w zgiełk Katmandu. Opcjonalnie – odwiedzimy kompleks pałacowo-świątynny Patan. Wieczorem, dla chętnych – Thamel. Szał zakupów albo totalny luz.
Przedostatniego dnia odwiedzimy Bhaktapur – architektoniczną perełkę Nepalu. Udamy się tam z samego rana. Chyba nigdzie na świecie nie można znaleźć tak pięknych, kunsztownych, drewnianych ornamentów, wrót, okien. Do tego najwyższa w Nepalu pagoda, pałac królewski, świątynie. Dużo rzemiosła i rękodzieła. Słynne pawie okno. To miejsce z zachowaną w prawie niezmienionym kształcie starówką. Miejsce niezwykłe.
Wieczorem czeka nas kolacja pożegnalna. Wyprawę opijamy piwem – a jakże – Everest.
Zdjęcia: Błażej Łyjak – z trekkingu do Everest Base Camp w 2011 roku Kasi i Błażeja Łyjak.
Mariusz
20 lipca 2020 (10:25)
Szkoda, że dopiero teraz tutaj trafiłem. Tak wyprawa chodzi mi po głowie już dłuuugo, czy ta impreza będzie cykliczna ?