10 rzeczy, które zawsze zabieram w góry

Co zabrać ze sobą i w co się ubrać na wycieczkę biegową w góry, czyli długie godziny w trudnym terenie, żeby było wygodnie, bezpiecznie i lekko?

Jestem minimalistką, więc staram się zabierać ze sobą jak najmniej sprzętu, ale czasami po prostu się nie da i nie warto oszczędzać na wadze, zwłaszcza jeśli wybieram się w wyższe partie gór, gdzie pogoda nigdy nie jest pewna.

Kwestia ubioru jest bardzo indywidualna, niektórzy marzną w górach przy 10 stopniach (jak np. ja), inni mogą biegać zimą w lekkiej wiatrówce. Ja wolę nosić, niż się prosić i marznąć. Ale i tak często się proszę, kto ze mną biega, ten wie 😉

Kolejnym czynnikiem, który ma znaczenie przy doborze sprzętu, to góry w jakie się wybieracie, czy będą to Beskidy, Gorce, czy Wysokie Tatry, oraz warunki atmosferyczne. Prosta zasada – nie ma jednego zestawu sprzętu na każdą wycieczkę. Zawsze, gdy wybieram się w góry, nawet w upalne lato, przyglądam się pogodzie, czy są chmury, jakie, czy zbiera się na deszcz, burzę, jaka jest temperatura na górze. Sporo biegam w Tatrach i bardzo rzadko zdarza się taki dzień, kiedy cały czas na dole i na górze jest ciepło i słonecznie i można pobiec zupełnie na lekko. Latem z reguły są deszcze i burze, jesienią śnieg i lód, zimą zagrożenie lawinowe, a wiosną zazwyczaj panują warunki zimowe.

Piszę o moim sprzęcie na lato i wczesną jesień, kiedy w górach raczej nie ma śniegu (chyba że wczesnym latem), ale może być zimno i chłodno (np. w Tatrach latem temperatura odczuwalna 0 stopni na wysokości od 2000 m n.p.m. nie jest niczym nadzwyczajnym).

Grań Rohaczy - Rohacz Płaczliwy, bieganie, trening

Grań Rohaczy – Rohacz Płaczliwy

10 rzeczy, które zabieram w góry

1. Buty trailowe

Buty trailowe z odpowiednim bieżnikiem, uzależnionym od terenu – to podstawa. Na bieganie w Bieszczadach, Beskidach czy Gorcach polecam raczej bieżnik na błoto i miękkie podłoże, w Tatrach i Karkonoszach (czyli głównie skalisty teren) buty z podeszwą o dobrej przyczepności do skały. Najlepsze są buty, które mają i średnio agresywny bieżnik, żeby trzymał na błocie, i dobrą gumę. Dla mnie najlepsze buty na Tatry (Tatry Wysokie, gdzie są skały i Zachodnie, gdzie jest więcej błota i miękkiego terenu) to Adidas terrex agravic, terrex boost i adizero XT boost. Wszystkie mają fajny bieżnik świetnie trzymający na błocie i podeszwę z gumy Continental, która trzyma nie tylko na suchej ale i na mokrej skale. Terrex agravic mają najmniejszą amortyzację – i te najbardziej lubię, terrex boost to już spora ilość pianki, co dla większości osób jest dużą zaletą do biegania w trudnym skalistym terenie.

2. Wiatrówka

Zawsze zabieram wiatrówkę, nawet jeśli na dole jest 30 stopni i pali słońce, a ja wybieram się na wysokość powyżej 1500 m n.p.m. Chroni przede wszystkim przed wiatrem, który na grani, jeśli dojdzie do tego duże zmęczenie, może powodować wychłodzenie organizmu. Taka ochrona zawsze się przyda. Najlżejsza i najcieńsza kurtka, jakiej używam to Cumulus Windy-Wendy. Damska S waży tylko 50 gramów i mieści się w pięści, a pakuje się ją w malutki pokrowczyk.

3. Lekka puchówka

Zwykle na bieganie po Tatrach zabieram lekką puchówkę. To nie żart. W deszczową pogodę, gdy na dole jest 18 stopni, na górze może być 5 lub 0 i padać śnieg. Nieraz puchówka uratowała mnie przed wychłodzeniem i przeziębieniem, gdy np. musiałam przeczekać ulewę pod drzewami albo trafiłam na grani na zimowe warunki. Oczywiście lepiej w taką pogodę zostać w domu, ale w górach pogoda jest bardzo dynamiczna i rano może być ładnie i ciepło, a popołudniu burzowo i zimno. Do biegania w górach używam lekkiej kurtki puchowej marki Cumulus lub Pajaksport.

Sławkowski Szczyt w chmurach

Sławkowski Szczyt w chmurach

4. Folia NRC

To podstawowe wyposażenie gdy jest chłodniej, albo pogoda jest niepewna, czyli prawie zawsze w górach 😉 waży niewiele, zajmuje mało miejsca, a może uchronić Was przed wychłodzeniem i przeziębieniem.

5. Zegarek z GPS

Ten sprzęt ma chyba każdy biegacz i na pewno nie zapomni go zabrać na wycieczkę góry. Nie pisałabym o tym, gdyby nie jedna funkcja, którą posiada mój garmin fenix 3 – track back. Na razie przydała mi się na szczęście tylko raz, gdy rok temu zabłądziłam we mgle na skałach pod Lodową Przełęczą (najwyższa przełęcz w Tatrach, 2376 m n.p.m.), zaczęłam iść w górę w stronę Lodowej Kopy (2602), zamiast na przełęcz i gdyby nie funkcja track back, pewnie weszłabym na tą Kopę. Żeby było ciekawiej byłam z Forestem i wcale nie było nam wesoło. Forest bał się najbardziej osuwających się spod łap kamieni i braku widoczności, a mi było zimno i byłam totalnie zdezorientowana.

W drodze na Giewont, trening biegowy z kijami

W drodze na Giewont – trening biegowy z kijami

6. Czołówka

Powinnam ją zabierać na wszystkie długie wycieczki, zwłaszcza późnym latem lub jesienią, gdy dni są krótsze, niestety często o niej zapominam. A mam taką malutką Petzl e+LITE, waży tylko 27 gramów. Nie świeci powalająco mocno, ale zawsze coś daje. Dobra opcja to schować ją do plecaka/kamizelki i nigdy nie wyjmować.

7. Opaska na głowę

Zawsze mam 2-3 lekkie, chroniące bardziej przed potem niż zimnem opaski na głowę. Po co tyle? Żeby na górze, gdzie jest zimniej założyć suchą i czuć się bardziej komfortowo. Opaska jest wielofunkcyjna, można ją zdjąć i zawiązać na dłoni, używać do wycierania czoła. Zawsze znajdzie się miejsce na 3 sztuki 😉

8. Flaski

Jeśli znam szlak i wiem, że będzie dużo strumieni albo jakieś schroniska, to zabieram tylko półlitrowego flaska, którego często napełniam. Jeśli nie przeszkadza Wam ciężar na plecach, to dobrym rozwiązaniem jest bukłak 1-1,5 litrowy. Sama za bukłakiem nie przepadam i biorę ze sobą maksymalnie dwa półlitrowe flaski. Odwodnienie powoduje spadek formy nawet do 30% i jeśli nie jesteście pewni, czy na trasie będą punkty z wodą, lepiej zawsze zabrać jej więcej.

9. Opaski kompresyjne

Na dłuższe wycieczki oraz w chłodniejsze dni zakładam opaski kompresyjne na łydki i na ramiona. Działają nie tylko regenerująco, ale chronią też przed chłodem. Opaski kompresyjne na ramiona naprawdę dają niesamowity komfort i ciepło, a jeśli biegam z kijami, dają poczucie ulgi i regenerują. Używam lekkich i wygodnych opasek marki Compressport.

Czerwone Wierchy - trening z kijami

Czerwone Wierchy – trening z kijami

10. Kije

Może nie zawsze, ale ostatnio coraz częściej biegam z kijami. Trening z kijami to bardzo indywidualna sprawa, zależna od Waszego wytrenowania i przyzwyczajeń. Długo byłam przeciwniczką używania kijków podczas wycieczek biegowych czy startów, ale od kiedy spróbowałam, przekonałam się na 100% – to rewelacyjny trening. Bieganie i chodzenie po górach z kijami wzmacnia górne partie ciała, plecy, ramiona i klatkę piersiową. Wymaga to oczywiście odpowiedniej techniki i siły, ale wszystkiego można się nauczyć. Pisałam o takim treningu tutaj. Na bieganie polecam kije składane (na 3 a najlepiej 4 części), wtedy bez problemu mieszczą się w plecaku lub można je trzymać złożone w rękach – nie przeszkadzają podczas zbiegania i nie stanowią zagrożenia dla innych. Trenuję z ultra lekkimi kijami Mountain King Trail Blaze, składanymi na 4 części, z bardzo wygodną, miękką rączką. Waga jednego kijka to 115 gramów (dla rozmiaru 110 cm).

W co się zapakować?

Ten cały sprzęt pakuję najczęściej w kamizelkę Salomon S-Lab 5 litrów. Tylko w duże upały, gdy mam naprawdę mało sprzętu (np. tylko wiatrówkę), mieszczę wszystko do pasa biodrowego, ale takie dni w Tatrach to rzadkość. Polecam też bardzo lekki i wygodny plecaczek (130 g) marki Compressport z dużą ilością kieszonek, umożliwiających pochowanie całego niezbędnego sprzętu.

Odżywianie+

Tak na marginesie dodam jeszcze, co i ile jem. Stosuję zasadę, że powinno się przyjmować ok 300 kcal na godzinę wysiłku. Na bieganie w górach staram się nie ograniczać ilości jedzenia, tutaj akurat nie oszczędzam na wadze. Jedzenie zresztą szybko ubywa, a nieraz naprawdę żałowałam, że nie wzięłam go więcej. Im lepiej odżywię się podczas treningu, tym szybciej się po nim zregeneruję. Staram się zabierać zdrowe i lekkie produkty: orzechy, suszone owoce, batony z płatków owsianych. Odżywienie podczas biegania to kwestia bardzo indywidualna i sami musicie to przetestować. Na spokojniejszych wycieczkach zdarza mi się wstępować na obiad do schroniska na pierogi albo zupkę.

Grań Rohaczy, Banówka

Grań Rohaczy – trudniejsze przejście przed Banówką

Jaki to ma sens?

Dużo tego sprzętu jak na lato, może uznacie, że większość rzeczy jest bez sensu. Są ode mnie mądrzejsi i lepiej znający góry, ale z jednym pewnie się ze mną zgodzą. Góry są nieprzewidywalne i nieprzewidywalne są czasami nasze zachowania. Wybieracie na 3 godzinną wycieczkę na lekko w ciepły i słoneczny poranek, a możecie wrócić przemarznięci i przemoknięci po 10 godzinach. Możecie też nie wrócić. Możecie czekać w jakiejś dupówie na helikopter. Nie żartuję i nikomu tego nie życzę, ale góry to góry i zawsze coś może się stać.

Przekonałam się o tym nie raz, a ostatnio, gdy wybrałam się w połowie lipca na grań Rohaczy w Tatrach Zachodnich. Miało tylko przelotnie padać i było ciepło, na dole ok 20 stopni. Ale na grani nie było nic widać i zaczął padać śnieg, biegłam spod Banówki w stronę Brestowej by wrócić inną dolinką. Mimo puchówki nie miałam czucia w dłoniach, to przez łańcuchy i pionowe odcinki po mokrych skałach. Po ponad godzinie napierania znalazłam się w punkcie wyjścia, na przełęczy pod Banówką, spod której wyruszyłam. Nie mogłam uwierzyć i wyciągnęłam aparat, żeby porównać zdjęcie tabliczki, z tym co widzę. Gdzie i jak zawróciłam na prostej grani, którą dobrze znałam? Czułam się jak w matrixie – to mało powiedziane! A teraz jeszcze długi zbieg doliną, przez mokre chaszcze w siąpiący deszcz. Byłam mokra i zmarznięta od stóp do głów. W tym momencie wolałabym mieć 2 puchówki, kurtkę z goretexem i długie spodnie, zamiast przemokniętych, krótkich spodenek. Na dole, gdzie było cieplej, wycisnęłam z puchówki pół litra wody i pobiegłam w niej dalej.

Jeszcze nigdy nie żałowałam, że zabrałam za dużo sprzętu, a odwrotnie – nie raz. No i trzeba mieć nie tylko dobrze dobrany sprzęt, ale i mocną głowę, ale o tym może innym razem.

Może Cię zainteresować

 

11 komentarzy do "10 rzeczy, które zawsze zabieram w góry"

  • comment-avatar
    Agnieszka
    3 sierpnia 2016 (10:44)
    Odpowiedz

    Fakt, to bardzo indywidualne i dobrze, że to podkreślasz. Ja np niby nie jestem zmarzluchem, spokojnie daję radę bez puchówki ale prawie zawsze zabieram ze sobą rękawiczki.

  • comment-avatar
    merino
    4 sierpnia 2016 (07:19)
    Odpowiedz

    Witam,

    Jestem pełen podziwu. Mam nadzieje, że latem przy braku ochrony na nogach nie zdarzają się często upadki. Szczególnie na skałkach. Choć w sumie czy zimą czy latem taki upadek może boleć tak samo. Widzę że lubi Pani wyzwania. Pozdrawiam i wytrwałości życzę oraz coraz wyżej położonych tras:) Im wyżej tym trudniej czyli lepiej:)

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      5 sierpnia 2016 (18:59)
      Odpowiedz

      Dziękuję 🙂 upadki zdarzają mi się rzadko, jeśli już to w deszczową pogodę, gdy jest błoto i wszystko jest mokre, a w taką staram się nie biegać, upadam z reguły na tyłek 😉

  • comment-avatar
    Łukasz
    4 sierpnia 2016 (12:52)
    Odpowiedz

    Bardzo ciekawy artykuł. Świetnie się czyta wszystkie Twoje posty 😉 Na zdjęciu z Grani Rohaczy masz różową kurtkę – nie jest to Windy Wendy bo ona nie ma kaptura. Tak samo Czerwone Wierchy. Możesz napisać co to za modele? Pisałaś też kiedyś, że biegasz w kamizelce Salomona 1l (90g) wagi. Czemu przerzuciłaś się na znacznie cięższą 5l? Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu sukcesów biegowych 😉

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      5 sierpnia 2016 (18:57)
      Odpowiedz

      Dziękuję, na zdjęciach to jakaś stara wiatrówka Nike. Kamizelke 1 l używam głównie na zawody, na treninach 5 litrów 🙂
      Pozdrowionka!

  • comment-avatar
    Ewa
    11 lipca 2017 (19:29)
    Odpowiedz

    Olga,
    dziękuję za ten tekst jak i za wiele innych na Twoim blogu, czerpię z nich wiele wskazówek, niejednokrotnie skłaniają mnie do rewizji moich przyzwyczajeń. Motywujesz mnie do ulepszania tej części życia, która z aktywnością i górami jest związana. W ostatnim zdaniu tekstu napisałaś o mocnej głowie, rozwinęłaś może bardziej tą myśl w jakimś wpisie? Mam wrażenie bowiem, że to głowa moja mnie często mocno ogranicza i szukam sposobów pracy nad nią.
    Pozdrawiam serdecznie

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      21 lipca 2017 (14:26)
      Odpowiedz

      Dziękuję 🙂 U mnie to chyba chęć przeżycia przygody i adrenalina pchają mnie w te góry. Ale pomyślę nad tym tematem 🙂

  • comment-avatar
    MGF
    17 października 2017 (17:33)
    Odpowiedz

    Z całym szacunkiem, ale najwyższą przełęczą w Tatrach są Wyżnie Gerlachowskie Wrótka. Lodowa Przełęcz jest najwyżej położoną przełęczą w Tatrach dostępną znakowanym szlakiem turystycznym. Pozdrawiam

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      17 października 2017 (18:21)
      Odpowiedz

      Zgadza się, nawet miałam to poprawić, ale zapomniałam. Dzięki 🙂

  • comment-avatar
    Piotr Stanek
    11 października 2018 (20:28)
    Odpowiedz

    A telefon? Oby nigdy się nie przydał, jednak IMO warto mieć. Moja partnerka nie lubi, gdy po Beskidach biegam bez tela. Reszta sprzętu tak, choć zdziwiła mnie puchówka (no ale ja Beskidy nie Tatry), ale po Twoim wyjaśnieniu wszystko jasne.

  • comment-avatar
    Kasia
    19 stycznia 2022 (12:23)
    Odpowiedz

    Ja dodałabym jeszcze cienkie rękawiczki. Będąc na Ultramaratonie Karkonoskim, pod koniec czerwca na Śnieżce spotkała mnie taka zima, że dosłownie nie czułam rąk. W następnym roku wzięłam rękawiczki i bardzo się przydały. Pozdrawiam 🙂


Masz coś do powiedzenia?

HTML jest dozwolony