Lodowa Kopa i Mały Lodowy

Lodowa Kopa i Mały Lodowy Szczyt

Lodowa Kopa, Tatry Wysokie

Rzuciłam się na Tatry, jakby miały mi zaraz uciec. Ale szlaki na Słowacji są otwarte tylko do 1 listopada, jest doskonała pogoda a ja szybko ogarnęłam robotę. Na studiach płakałam, że marnuję się siedząc w kodeksach, ale po latach harówki w szklanym biurowcu na 30 pietrze, okazało się, że z paragrafów można skromnie żyć, mając czas na hobby, jeśli zrezygnuje się z kariery, domu pod Warszawą i kilku samochodów.

Wczoraj miałam zaplanowane trochę biegania i trochę wdrapywania się. Ruszyłam z Jaworzyny Tatrzańskiej na Lodową Przełęcz (2372), pustym szlakiem Doliną Jaworową, gdzie można było pobiec parę kilometrów. Później już wdrapywanie się, szybko wlazłam na oba wierzchołki Lodowej Kopy (2603, słowacka nazwa to Mały Lodowy). Stamtąd jest fajne wejście na Lodowy Szczyt, ale sama raczej się tam nie wybiorę. Z Lodowej Kopy z powrotem na przełęcz i w dół w stronę Czerwonej Ławki (2352). Widok ściany pełnej ludzi zawieszonych na łańcuchach trochę mnie przeraził. Nie zamierzałam jednak czekać w kolejce. Szybko czmychnęłam obok turystów omijając cale żelastwo. To było naprawdę mocne podejście, skoro tętno skoczyło na 150, a ja byłam zalana potem.

Na przełęczy spotkałam sympatycznego Słowaka, który widząc mnie żwawo wdrapującą się na górę zapytał, czy znam wejście. Odparłam, że nie i zapytałam, czy on zna i czy wraca z góry. Pokiwał głową przecząco, po czym przyłączył się do mnie. Na górze spotkaliśmy polskiego wpinacza, który zdecydowanie więcej się namęczył na wejściu (od tej pionowej strony), a nogi miał całe zakrwawione.

Urzekł mnie ten Mały Lodowy Szczyt (2461), długa grań szczytowa składająca się z wielkich skał, słowacka nazwa Szeroka Wieża lepiej oddaje urok tej góry. A widok? Po Malej Wysokiej należy do najpiękniejszych w Tatrach. Pomyślałam, że fajnie by było przyjść tu z książką i posiedzieć sobie pół dnia.

Wpisaliśmy się jeszcze do księgi gości zamkniętej w małym plastikowym pudełeczku, pośmialiśmy, że stoimy na Małym Lodowym i widzimy przed sobą… Mały Lodowy, cyknęliśmy parę fotek i zostawiając wspinacza zeszliśmy do przełęczy. Sympatyczny Słowak próbował podążać za mną, ale musieliśmy się rozstać. Jego skórzane, wysokie za kostkę buciory nie dawały niestety rady moim minimuskom.

Doliną Staroleśną, mijając Siwe Stawy dotarłam do Zbójnickiej Chaty. I to już koniec? Plan zakładał powrót przez Siodełko do Starego Smokowca.  Odganiałam od siebie szalone myśli, żeby wrócić przez Rohatkę i Dolinę Białej Wody,  ale w końcu pasja przeważyła nad rozsądkiem. To tylko 2 godz dłużej i kilkaset metrów w pionie więcej, ale wizja czekania na autobus i ponad godzina jazdy ze Smokowca była wystarczająco mało atrakcyjna. Nie zastanawiałam się więc długo nad zmianą trasy.

Na Rohatkę (2288) od południowej strony jeszcze nie wchodziłam i spiesząc się, ciągle gubiłam szlak, szłam po prostu w górę, a szlak prowadzi zakosami i ciągle zawija między skałami. Na Rohatce znowu zobaczyłam słońce, tym razem zachodzące za góry otaczające Dolinę Białej Wody. Tu nie można narzekać na piękne widoki, więc powrót w dół, mimo już bardzo zmęczonych kolan, był bardzo przyjemny.

Wycieczka zakończyła się akcentem polsko-rosyjskim, dlatego opowiem jeszcze o powrocie do auta, które zostawiłam w Jaworzynie Tatrzańskiej.

W Łysej Polanie nie chciało mi się zasuwać paru kilometrów po asfalcie i postanowiłam złapać stopa.  Nie zatrzymali się Polacy, zignorowali Słowacy, przejechali obojętnie Austriacy, ale czwarte z kolei auto się zatrzymało. To byli Rosjanie wyładowani bambetlami w starym oplu lub skodzie. Zrobiło mi się głupio, gdy zaczęli robić przemeblowanie i składać tylne siedzenie specjalnie dla mnie. Ale ostatecznie wsiadłam tylko dlatego, że obok łysego kierowcy, wyglądającego jak przypakowany ochroniarz, siedziała drobna kobieta. Rozmowa nie kleiła się, łysy powiedział, że nie rozumie polskiego (ciekawe, że ja rozumiałam jego rosyjski) i zapytał po angielsku, czemu nie znam ich języka, przecież jesteśmy sąsiadami. Chyba nie dostrzegł zdziwienia na mojej twarzy. Potem jeszcze zapytali, czy jesteśmy jeszcze w Polsce (no tak, nie poznali zmiany kraju po nawierzchni dróg) i już byliśmy w Jaworzynie. Może nie była to najprzyjemniejsza część wycieczki (poza tym, że trochę się bałam), ale ostatecznie to Rosjanie uchronili moje styrane stopy przed klepaniem asfaltu.

A teraz parę fotek z mojego „super” aparatu. (Po prostu trzeba się tam wybrać, żeby zobaczyć te widoki na własne oczy).

Całość trasy to 35 km i +2760 m.

W drodze na Lodową Przełęcz

W drodze na Lodową Przełęcz

Widok z Lodowej Kopy na Mały Lodowy Szczyt

Widok z Lodowej Kopy na Mały Lodowy Szczyt

Lodowa Kopa

Lodowa Kopa

Mały Lodowy Szczyt

Mały Lodowy Szczyt

Panorama z Małego Lodowego

Panorama z Małego Lodowego

Spojrzenie koziczki

Spojrzenie koziczki

Brak odpowiedzi do "Lodowa Kopa i Mały Lodowy"