Granią Tatr – wracam silniejsza!

Decyzja podjęta. Jeśli nic niespodziewanego się nie wydarzy, biegnę! O tym starcie myślałam już rok temu i w celu zebrania wymaganych punktów pobiegłam moje pierwsze ultra – Bieg 7 Dolin.

A jednak w maju tego roku start w Biegu ultra Granią Tatr zwisnął na włosku i wisiał tak jeszcze do ubiegłego weekendu. Jesienią i zimą przetrenowałam się, zapasy żelaza w organizmie spadły do prawie minimalnego poziomu. Anemia – to „wyrok śmierci” dla biegacza. Nieudane starty wczesną wiosną, mimo mocnych treningów. Słabość i 4 miejsce w maratonie Transgrancanaria w marcu (choć niecałą minutę zabrakło do 3, to nic nie zmienia). Ten sam scenariusz powtórzył się w Mistrzostwach Polski w Szczawnicy w kwietniu. To był już efekt bardzo niskiego poziomu hemoglobiny. Jak to się dzieje? Niedobór hemoglobiny, która transportuje tlen do wszystkich komórek ciała, sprawia, że komórki mięśniowe „duszą się” podczas wysiłku i nie są zdolne do ciężkiej pracy. Towarzyszą temu bóle i zawroty głowy i ogólna słabość. Osłabienie wynika też z niskiego poziomu białych krwinek, zmniejsza się odporność organizmu. U mnie to było ciągnące się przez 3 miesiące zapalenie zatok…

Pamiętam, gdy na podbiegu podczas maratonu na Gran Canarii biegłam przez jakiś czas z Piotrkiem Hercogiem (który startował na 125 km) i Piotrek zapytał zdziwiony: „Czemu tak dyszysz?”. „Mam zły dzień, albo się przetrenowałam…” – to była moja odpowiedź i jak się okazało, właściwa diagnoza. Tylko ten zły dzień ciągnął się i ciągnął miesiącami. Mimo odpoczynku po maratonie, forma nie wracała, gorzej, było coraz słabiej. Można się załamać, prawda?

Byłam bliska depresji, jak żyć bez biegania, co robić? Gnębiłam się i zadawałam sobie te pytania codziennie przez 3 miesiące. Odpowiedź: nabrać dystansu, zastanowić się nad sobą, nad własnym życiem, przewartościować pewne rzeczy…

W tym miejscu chciałam ogromnie podziękować Justynie Żyszkowskiej za wszelką pomoc w tym okresie. To dzięki Tobie po wielu wizytach u lekarzy i różnych badaniach, wreszcie zbadałam krew! Dziękuję też Witkowi z Chaty Biegacza. Uwierzcie, że pomoc przy koszeniu trawy, czy wyjściu z psem bywa czasami bezcenna! 🙂

I tu przechodzimy do plusów. Jestem silniejsza psychicznie, poznałam prawdziwych przyjaciół. Zaczęłam poznawać Tatry. Gdy wyniki krwi się poprawiły, a ja poczułam się lepiej i miałam siłę ruszyć się dalej niż z Forrestem na pobliską łąkę, albo na kolejną wizytę u lekarza, zaczęłam łazić po Tatrach, coraz więcej i coraz wyżej. Poznałam smak trudniejszych przejść i samotnej wspinaczki. Zadebiutowałam też jako przewodniczka. Poznałam całą masę nowych szlaków i pięknych, mało uczęszczanych miejsc. W dwa miesiące przechodziłam 650 km, w tym 37.000 m w pionie. To był piękny czas! 🙂 I co ważne, wyniki morfologii krwi mam wzorcowe, chyba nigdy jeszcze takich nie miałam!

A jak mają się te perypetie zdrowotne do mojej formy i biegania? Nie wiem… To się okaże w najbliższą sobotę. Zaczęłam biegać w połowie lipca, tuż przed naszym obozem. Mam za sobą 3 szybkie treningi na stadionie i jeden bieg ciągły w terenie i o dziwo, biega mi się szybko i dobrze!

Nie oczekuję od siebie cudów podczas startu w Grani Tatr, to byłoby nie fair wobec siebie, nikt zresztą nie oczekuje, nie pamięta, nie wymienia wśród faworytek. I bardzo dobrze!!! To będzie piękny powrót do startów! Na luzie, z głodem biegania i z uśmiechem na twarzy!

Do zobaczenia na starcie i na tatrzańskich szlakach! 🙂

maraton Gran Canaria

Maraton na Gran Canarii

Trening w Tatrach - Krzyżne

Trening w Tatrach – Krzyżne

Bieganie "pod domem" czyli Butorowy Wierch

Bieganie „pod domem” czyli Butorowy Wierch

trening Gran Canaria

Gran Canaria

Zdjęcia (2, 3 i 4): Błażej Łyjak.

Więcej na temat zawodów znajdziecie w tym wpisie.

7 komentarzy do "Granią Tatr - wracam silniejsza!"

  • comment-avatar
    Malwina
    11 sierpnia 2015 (21:40)

    Super! Dawaj ostro! 🙂 wiedziałam, że się uda! 🙂

  • comment-avatar
    agnieszka
    12 sierpnia 2015 (18:34)

    Powodzenia!

  • comment-avatar
    Jan Kos
    18 sierpnia 2015 (17:16)

    Gratulacje, Olgo. Od jakiegoś czasu zaglądałem na Twojego bloga i wiedziałem, że powalczysz w BUGT. Czego nie wiedziałem to to, że miałaś problemy ze zdrowiem. To pewnie kwestia zbyt dużych obciążeń, zmiany trybu życia. Jak to mówił Scott Jurek, nie ma drogi na skróty, czyli powoli i stopniowo wskakiwać na wyższe stopnie. Tym większe gratulacje, że w Tatrach powalczyłaś mimo przeciwności. Masz rację, teraz masz mocną głowę, ciało doszlusuje z formą. Gratuluję, życzę sukcesów i wielu wschodów słońca na zawodach, bo to jest najpiękniejsze. Gratulacje!

  • comment-avatar
    vistula
    20 sierpnia 2015 (20:09)

    super