Tatry – BIEGAM W GÓRACH https://biegamwgorach.pl treningi w Tatrach, bieganie w górach i w terenie, biegi górskie, obozy biegowe w górach, Wed, 18 Sep 2024 13:47:18 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.6.2 FKT na Wielkiej Koronie Tatr https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/ https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/#comments Mon, 16 Sep 2024 15:05:07 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9308 W poprzednim wpisie opisała szczegółowo moje przygotowania do Wielkiej Korony Tatr. Zanim opublikuję szczegółową relację, chcę podać najważniejsze informacje z przejścia.

WKT solo

Było to przejście w całości solo, bez wsparcia z zewnątrz, bez uzupełniania zapasów w schroniskach i bez zostawionych wcześniej depozytów.

Dlaczego zdecydowałam się na taki styl? Z ambicji, żeby się sprawdzić i poznać lepiej siebie. Udało się i jestem z tego cholernie dumna. Dowiedziałam się o sobie więcej niż przez połowę życia.

Przebieg trasy

Moja trasa miała ostatecznie 72 km i 10.200 metrów przewyższenia. Zajęło mi to 40 godzin i 56 minut bez snu. Wystartowałam w czwartek 29 sierpnia 2024 roku o godz. 6:19. Na metę w Trzech Studniczkach dotarłam w piątek 30 sierpnia o godz. 23:14.

Wielka Korona Tatr. Baranie Rogi

Start – Tatrzańska Łomnica przy zielonym szlaku nad Grand Hotelem (915 m) – godz. 6:19

Kieżmarski Szczyt – 8:40 (zboczem Huncowskiego Szczytu i dalej normalnie)

Łomnica – 9:55 (z Kieżmarskiej Przełęczy i przez Miedziane Ławki)

Durny Szczyt – 10:42 (granią, zejście przez Mały Durny i żlebem z Małej Durnej Przełęczy)

Baranie Rogi – 12:11 (normalnie)

Lodowy Szczyt – 13:20 (wejście przez Konia, zejście Wyżnim Sobkowym Przechodem i przez Lodową Przełęcz)

Pośrednia Grań – 15:35 (Ławką Dubkego, zejście żlebem z Wyżniej Pośredniej Przełączki)

Sławkowski Szczyt – 18:47 (Warzęchowym Żlebem przez Warzęchowy Przechód, Jamińską Przełęcz i granią)

Wielka Korona Tatr. Grań na Ławkę Dubkego i Pośrednią Grań

Staroleśny Szczyt – 23:09 (przez Dwoistą Przełęcz i Granacką Ławką, po drodze gubienie się przez Granackie Turnie i Granacki Róg, stąd taka obsuwa czasowa! Zejście Kwietnikowym Żlebem)

Gerlach – 3:40 (Próbą Tatarki z wejściem – przez zgubienie się – na Zadni Gerlach – 2:59)

Kończysta – 7:00 (normalnie z Batyżowieckiego Stawu)

Ganek – 10:10 (Rumanową Ławką przez Gankową Przełęcz i tak samo w dół)

Wysoka – 12:25 (przez Siarkańską Przełęcz, żlebem na Przełączkę w Wysokiej i zejście przez Ławicę)

Rysy – 13:40 (przez Kogutka i szlakiem)

Krywań – 20:35 (szlakiem)

Meta – Trzy Studniczki – 23:14

Całą trasę udostępniłam na stravielink.

Jak widać najwięcej straciłam na gubieniu się. Bardzo dużo przerw z powodu niemiłosiernego upału i konieczności uzupełniania flasków przy każdym możliwym potoku. Jeden raz w trakcie całego przejścia usiadłam na 15 minut na Kończystej o godzinie 7 drugiego dnia.

Krótka relacja

Miałam dzień konia i czułam się świetnie, choć 8 kg plecak mega mi ciążył.

Wielka Korona Tatr. Kończysta

Bardzo czujne zejście z Kieżmarskiego na Miedziane Ławki, małe zgubienie się pod Łomnicą (nie trafiłam w łańcuchy), na Durny Szczyt i Baranie Rogi gładko, lekki kryzys pod Lodowym Szczytem z upału i odwodnienia, dłuższa przerwa na nawodnienie po zejściu.

Na Pośrednią Grań przez Ławkę Dubkego szybko (czas 9:15). Warzęchowy Żleb i Przechód na Sławkowski Szczyt sprawnie (niezły czas 12:25). Pod wieczór i gdy plecak zaczynał mniej ważyć, poczułam się jak nowo narodzona.

Po Sławku tak szybko leciałam Granacką Ławką, że – już po ciemku – źle poszłam i zaczęło się jedno wielkie błądzenie po turniach (Wielka i Mała Granacka Turnia oraz Granacki Róg), wpakowałam się w naprawdę trudny teren i nie wiedziałam, jak się z niego wydostać, gdzie się nie ruszyłam była pionowa ściana, chodziłam tam i z powrotem.

Pod Tatarkę przeszłam w miarę gładko z dłuższą przerwą przy potoku na picie, mycie rozcięcia na piszczelu i opatrywanie rany. Tatarka super, z lekkim zgubieniem pod Przełęczą Tetmajera i wyjściem na grań na prawo za Zadnim Gerlachem, na który musiałam już wejść.

Martinką przeszłam gładko z małym obejściem poziomego fragmentu grani, czułam się super, ale nie chciałam już ryzykować. Pod Gerlachem spały dwie osoby, tak że wszystkie miejscówki zajęte i trzeba było zbiegać!

Wielka Korona Tatr. Ganek

Od 4 rano zaczeły mnie męczyć już do końca biegunki, myślę że żołądek nie chciał przyswoić takiej ilości jedzenia po nocy, bo brzuch ani nic mnie nie bolało.

Kończysta o świcie i na Ganek super, grań bez chwili zawahania, mimo olbrzymiego już zmęczenia.

Burza z piorunami, gradem i 1,5 godziny ulewnego deszczu dopadła mnie na przejściu z Ganka na Wysoką.

Gdyby ta burza (której nie było w żadnej prognozie) przyszła wcześniej, to nie ma opcji, żebym w dwie strony przeszła grań na Ganek, skała na deszczu, pokryta lekkim porostem, robi się mega śliska. Musiałabym przeczekać deszcz i aż skała wyschnie.

Podejście i zejście z Wysokiej mokrym i śliskim żlebem, gdzie płynął wodospad (doceniłam klamry pod szczytem!) w deszczu z trzęsiawką. Szczękałam zębami, ale nawet przez chwilę nie pomyślałam o wycofie.

Wielka Korona Tatr. Rysy

Na Rysach czułam się świetnie, dzwonię do Błażeja i opowiadam w euforii, że mimo tego gubienia się, spokojnie złamię 38 godzin, że po tym całym rzęchu, teraz już gładkie szlaki.

No i przyszedł… kryzys, jakiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Od Szczyrbskiego Jeziora siłą woli przesuwałam się do przodu jak walking dead.

Byłam mega odwodniona (miałam ze sobą bardzo dużo izo, bo sama woda z potoków mega wysusza, ale zostawiłam gdzieś cały zapas i drugiego dnia piłam już czystą wodę z potoków, gdzie po każdym łyku jeszcze bardziej chce ci się pić).

W niemiłosiernym upale te 10 km i 1300 metrów na Krywań ciągneło się w nieskończoność! Leciała mi krew z nosa (zorientowałam się w domu wyciągając zaschnięte skrzepy krwi), miałam biegunkę, jak naszły zbawienne chmury myślałam, że grzmi, a to był tylko mój brzuch 😉

Wielka Korona Tatr. Krywań

Nie byłam w stanie zażegnać tego kryzysu, wiedziałam, że jak się na dłużej zatrzymam, to już nie ruszę.

Żeby sobie ulżyć, dopiero wtedy wysypałam cały parch, kamienie i żwir z butów i skarpetek, który nosiłam przez ponad 30 godzin.

Pod Krywaniem już po ciemku, na ciągnącej się grani miałam myśl, że nie dotrę tam do północy, 50 metrów pod szczytem zaczęłam ryczeć i kląć na tę górę, czemu jest tak wysoka i czemu muszę tam włazić, zostało tak niewiele, a ja ledwo stałam na nogach, poruszałam się ostatnimi resztkami siły woli.

O zbiegu nie było mowy, w dodatku na początku zejścia zgasła mi czołówka, musiałam ją doładować, a w tym czasie świeciłam sobie telefonem z 6% baterii.

Czyli schodzę granią ledwo utrzymując pion, w jednej ręce trzymam rozłożone kijki (nie miałam już siły ich składać), a w drugiej telefon!

Wielka Korona Tatr Trzy Studniczki

Czy mogło być coś gorszego? A przede mną 1400 metrów w dół. Zmuszałam się do biegu i myśląc, że zbiegam 7:00, człapałam po 12-14!

Kamil czekał już kilka godzin na dole w Trzech Studniczkach i podczas naszych dwóch rozmów – pod szczytem i później na zbiegu kilka razy proponował, że wybiegnie mi naprzeciw, ale ja chciałam dotrwać solo.

Dotarłam o 23:15, po 40 godzinach i 56 minutach!

Jak się zatrzymałam nagle wszystko zaczęło mnie boleć, kolana, palce u rąk (zdarte od skały), stopy, kości, głowa, plecy (chociaż plecy bolały mnie prawie cały czas od ciągłego zgięcia na stromych zejściach).

Ale poza obdrapanymi nogami, tylko jeden bąbel na jednym palcu, zero odcisków, otarć, odparzeń, stopy w super stanie, mimo że buty kompletnie zniszczone od parchu, a klika godzin miałam przemoczone.

Co mnie zaskoczyło?

Do Szczyrbskiego Jeziora nie miałam żadnego kryzysu. Mimo niemiłosiernego upału, burzy i znowu upału, sraczki, gubienia się po nocy w trudnym terenie, rozciętej nogi, miałam świetne samopoczucie, determinację i psychę na wszystkich wspinaczkowych fragmentach i po ciemku na eksponowanej grani. Mega mnie to zaskoczyło!

Spodziewałam się po 20 godzinach, w nocy, mega kryzysów i dzwonienia po Kamila. Tymczasem nawet przez chwilę nie chciało mi się spać, nie czułam potrzeby na rozsiadanie się i robienie przerw (dużo przerw było wymuszonych na nawadnianie i uzupełnianie flasków), pierwszy i jedyny raz usiadłam na 10 minut na Kończystej o 7 rano na kanapkę (poza tym jadłam tylko w ruchu). Czułam się znakomicie! Jestem z tego bardzo dumna i jednocześnie dowiedziałam się o sobie rzeczy, o których nie miałabym pojęcia, gdybym nie podjęła tej próby.

Wcześniej najdłużej na nogach byłam 16 godzin i zrobiłam na raz 5.500 m w pionie. Bardzo bałam się tego projektu, tej samotności przez wiele godzin i ekspozycji po ćmoku. Nadal do mnie nie dociera, że to zrobiłam!

Dzięki za trzymanie kciuków i ogromne podziękowania dla Kamila za odwiezienie mnie na start, koczowanie w nocy po słowackiej stronie i czekanie na mnie z rozłożonym dywanem na mecie! ❤

]]>
https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/feed/ 6
Moje przygotowania do Wielkiej Korony Tatr https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/ https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/#comments Sun, 08 Sep 2024 16:08:24 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9220 I. Czym jest Wielka Korona Tatr

To 14 najwyższych tatrzańskich szczytów o wysokości powyżej 8000 stóp i wybitności co najmniej 100 metrów. Jest to nawiązanie do Korony Himalajów i Karakorum.

W skład WKT wchodzą: Gerlach (2655), Łomnica (2634), Lodowy Szczyt (2628), Durny Szczyt (2622), Wysoka (2559), Kieżmarski Szczyt (2557), Kończysta (2537), Baranie Rogi (2530), Rysy (2501), Krywań (2495), Staroleśny Szczyt (2489), Ganek (2465), Sławkowski Szczyt (2453) i Pośrednia Grań (2439).

Wejście na Łomnicę płytami ponad Wyżnią Miedzianą Przełączką i Miedzianym Murem, Grań Wideł

Tylko trzy z nich dostępne są znakowanymi szlakami (Rysy, Krywań i Sławkowski) i wszystkie leżą w Tatrach Słowackich (nie licząc polskiego, niższego wierzchołka Rysów).

Od niedawna niektórzy rozszerzają listę WKT o kolejny szczyt, leżący w głównej grani Tatr na granicy polsko-słowackiej – Mięguszowiecki Szczyt Wielki, który według najnowszych pomiarów ma 2439 m npm, co daje 8002 stóp (wcześniej – 2438 m).

Oddzielony jest od Cubryny Hińczową Przełęczą (2323 m), a od Mięguszowieckiego Szczytu Pośredniego – Mięguszowiecką Przełęczą Wyżnią (2323 m). Jest też drugim co do wysokości szczytem w polskich Tatrach. Bez dwóch zdań spełnia wymogi zaliczenia do WKT.

Moja wątpliwość co do koncepcji 15 WKT bierze się stąd, że pomysł powstał z nawiązania do 14 najwyższych szczytów Himalajów i Karakorum. 15 nijak do tego nie pasuje. Ale oczywiście projekt robi się ciekawszy, trudniejszy i z narodowym elementem.

II. Kiedy zrodził się u mnie pomysł zrobienia WKT ciągiem?

O WKT dowiedziałam się z jakiegoś wpisu Piotra Hercoga, miał projekt zrobienia Wielkiej Korony Tatr w jak najlepszym czasie, ale nie jednym ciągiem. Planował ustanowić rekordy na te szczyty, chyba w kilka dni, wchodząc na część z nich z przewodnikiem. To był może 2015-2016 rok. Nie wiem dlaczego, ale nie zrealizował tego projektu.

Grań na Ganek. Wielka Korona Tatr

Później o WKT zrobiło się głośno po rekordowym przejściu Alicji Paszczak w 2016. Pamiętam, że wywarło to na mnie olbrzymie wrażenie. Ale pozostało w sferze takich nierealnych marzeń. Alicja jest świetną wspinaczką, wspina się w Tatrach od ponad 30 lat. Wiedziałam, że dla niej pod względem technicznym i topograficznym to było coś naturalnego, choć nie twierdzę, że łatwego. Miała też ze sobą linę i jej użyła, co w moich oczach potęgowało trudność tego projektu.

Dla mnie na tamten moment to był kosmos i pod kątem technicznym, ogarnięcia trasy i samego wysiłku. Pamiętam jak czytałam wywiad z nią w Magazynie GÓRY (który przeprowadzał nie kto inny jak Andrzej Marcisz) i głowa mnie bolała od samych tych nazw przejść i jak można to logistycznie ogarnąć.

Ale chyba właśnie wtedy pomyślałam, żeby zacząć zdobywać te szczyty i podnosić swoje umiejętności. Zrobiłam wtedy kurs skałkowy i zaczęłam się nieco wspinać, głównie na ściance w COS’ie.

III. Moje pierwsze techniczne przejścia

Od przeprowadzki, czyli czerwiec 2014 roku poznałam w Tatrach Polskich i Słowackich niemal każdy szlak. Zawsze kochałam dziką przyrodę, adrenalinę i eksplorację. Uwielbiam czytać mapy i przewodniki. Lubię biegać w technicznym terenie. To było kwestią czasu, że ruszę na pozaszlaki i najwyższe szczyty Tatr.

Moją pierwszą dłuższą samotną wyrypką było 36 km i ponad 2700 metrów przewyższenia z wejściem na Lodową Kopę i Mały Lodowy Szczyt (tutaj relacja) – w 2015 roku, dwa tygodnie przed Biegiem Ultra Granią Tatr. Byłam zachwycona tym terenem i pustkami. To były lata, kiedy nie tylko poza szlakami ale też na niektórych szlakach na Słowacji nie spotykało się prawie nikogo.

Ciekawe, że na Orlą Perć odważyłam się dopiero w 2016 roku, ale zrobiłam ją od razu na czas (relacja). Od 2017 roku zaczęłam pierwsze wejścia na szczyty WKT, na początek w większej ekipie Kieżmarski Szczyt, później solo Łomnica (relacja), Gerlach z kolegą i Lodowy Szczyt też solo. Robiłam samotnie różne łatwiejsze granie – Liptowskie Mury (relacja), Koperszadzka Grań (relacja). Bardzo często byłam na grani Rohaczy i całej grani Tatr Zachodnich. Później znowu Gerlach, ale już Martinką.

Wysoka. Wielka Korona Tatr
Na Wysokiej z wyrypki: Kończysta – Ganek – Wysoka – Rysy

W tym czasie startowałam w zawodach Skyrunning Extreme: Trofeo KIMA (relacja), Tromso Skyrace (relacja), Glen Coe Skyline (relacja), Skymarathon Gran Paradiso) i te techniczne trasy w Tatrach traktowałam jako przygotowania do tych zawodów, ale nie myślałam jeszcze wtedy o zrobieniu WKT.

IV. Pierwsze przygotowania z myślą o Wielkiej Koronie Tatr

Na wycieczce na Kieżmarski Szczyt w 2017 roku (mój pierwszy szczyt WKT) poznałam Krzyśka Borgieła, bardzo dobrego wspinacza, w tym jaskiniowego, który znał Tatry lepiej niż ja.

Staroleśny Szczyt. Pawłowa Turnia. Wielka Korona Tatr

Zgadaliśmy się, że chcemy to zrobić wspólnie, ale nie ustaliliśmy żadnego terminu. To była raczej taka głośno wypowiedziana myśl. Dla mnie było niewyobrażalne, żeby zrobić WKT solo.

W wakacje zawsze miałam swoje starty i dopiero w 2019 (gdy z powodów zdrowotnych miałam przerwę od zawodów) zaczęliśmy robić pierwsze wspólne wyrypki, łącząc poszczególne szczyty i opracowując warianty przejść.

Pierwszy nasz rekon to była Pośrednia Grań w 2019 roku, zresztą nie drogą, którą ostatecznie poszłam. Robiliśmy też przejścia niezwiązane z WKT, np. Cubryna i Mięguszowiecki Szczyt Wielki też w 2019 roku, czy Koperszadzka Grań i Baranie Rogi w warunkach jesienno-zimowych.

Później już takie typowo łączone przejścia pod WKT jak: Kończysta – Ganek – Wysoka – Rysy w 2022 roku; czy w tym roku: Łomnica – Durny – Lodowy Szczyt – Gerlach i Sławkowski – Staroleśny – Gerlach.

V. Dlaczego zdecydowałam się zrobić to solo?

Robiliśmy te rekonesanse z myślą, że atakujemy tę Wielką Koronę razem. W tym roku przez jazdę w tandemach podporządkowałam cały sezon pod rower. Zrobiłam też kilka swoich startów na gravelu. Chciałam zakwalifikować się na Gravelowe Mistrzostwa Świata, co mi się zresztą udało w połowie lipca.

Po tym wyścigu zaplanowałam miesiąc odpoczynku od roweru i byłam spragniona Tatr, a MŚ miały być dopiero w październiku. Ustaliliśmy z Krzyśkiem, że zrobimy pod koniec lipca/na początku sierpnia ostatnie rekony i w połowie sierpnia lub później, jak będzie okienko, ruszamy na WKT.

Durny Szczyt. Wielka Korona Tatr
Durny Szczyt z wyrypki na Wielką Czwórkę: Łomnica, Durny Szczyt, Lodowy i Gerlach

Zrobiliśmy dwa dłuższe przejścia i na jednym z nich Krzysiek rzucił, że może pójdę WKT sama, bo nie che mnie ograniczać. Szybko podłapałam temat, w głębi duszy chciałam mieć czyste, kobiece przejście. No ale jak zrobić to solo? Nie wyobrażałam sobie siebie samej po nocy na jakiejś eksponowanej grani. Ja, której najdłuższy bieg ultra to 100 km i ok 12 godzin? Najdłużej na nogach byłam 15,5 godziny i zrobiłam ponad 5000 metrów przewyższenia na skiturowym Trawersie Tatr z Beatką Madej (Lassak).

Zejście ze Staroleśnego Szczytu Kwietnikowym Żlebem. Wielka Korona Tatr

Dodatkowo w tym roku mało robiłam treningu biegowego. Nie mówię, że nie miałam dobrej formy. Miałam, ale kolarską. Godziny treningu wytrzymałościowego, bardzo dużo długich jazd po górach, dużo krótkich i mocnych interwałów, tysiące metrów przewyższenia, sporo treningu siłowego. Ale biegać zaczęłam dopiero po ostatnim starcie kolarskim w połowie lipca.

Jak moje ciało zachowa się po 20 godzinach, czy będzie mi się chciało spać?

Czy dam radę ustać na nogach tak długo bez snu, w technicznym terenie?

Wydawało mi się to bardzo niebezpieczne. Od momentu, kiedy zaczęłam myśleć o przejściu WKT solo, miałam codziennie sny, jak idę gdzieś sama, po nocy, w rzęchowatych żlebach i po eksponowanych graniach. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo czegoś się bałam, na samą myśl o robieniu tego.

W międzyczasie niesamowity rekord na WKT ustanowił Roman Ficek. Znowu odezwała się moja ambicja, żeby zrobić czysto kobiece przejście.

Czego się tak bałam? Zrobiłam przecież samotnie wiele przejść: Lodowy Szczyt, Gerlach, z Kieżmarskiego Szczytu przez Miedziane Ławki na Łomnicę; Pośrednia Grań – Sławkowski Szczyt Warzęchowym Przechodem – Staroleśny granią z Obłazowej Przełęczy i przez Zwodną Ławkę; Gerlach Próbą Tatarki – Kończysta Stwolskim Zawratem; Ganek – Wysoka – Rysy

Pomagała mi w tym książka Andrzeja Marcisza „Wielka Korona Tatr”. Nie chodziłam na moje samotne wyrypki z trackami, zawsze miałam w telefonie zdjęcia i opisy tras. Chciałam poznać różne wejścia na każdy szczyt, różne warianty, żeby w razie czego móc też na bieżąco zdecydować.

Gerlach. Wielka Korona Tatr

W sumie naliczyłam, że na Gerlachu byłam 8 razy, w tym 3 razy sama Próbą Tatarki (4 raz na WKT), Martinką z Polskiego Grzebienia, Wielicką Próbą, kilka razy Batyżowiecką Próbą, a także Walowym Żlebem w górę i w dół.

Na Łomnicy byłam od Łomnickiego Stawu i z Miedzianych Ławek, z Kieżmarskiego Szczytu schodziłam Filarem Grosza na północnej ścianie Małego Kieżmarskiego (relacja), żlebem z Huncowskiej Przełęczy w obie strony i z Kieżmarskiej Przełęczy na Miedziane Ławki.

Na Lodowy weszłam i przez Konia i od strony Lodowej Kopy przez Sobkowy Przechód, na Staroleśny Szczyt – Kwietnikowym Żlebem, Granacką Ławką, granią Tetmajera (z Obłazowej Przełęczy) i Zwodną Ławką.

Na Pośredniej Grani byłam Żlebem Stilla i Ławką Dubkego i dwa razy schodziłam tym strasznie długim żlebem do Staroleśnej Doliny. Na Sławkowskim Szczycie, poza kilkoma razami szlakiem – granią od Sławkowskiej Przełęczy, Warzęchowym Przechodem i Warzęchowym Żlebem i wariantem bez nazwy obok tego żlebu.

Znałam te szczyty od każdej strony. Chodziłam na nie sama, wyruszając o 3-4 nad ranem. A mimo to tak bardzo bałam się tego samotnego przejścia bez snu. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego?

Decyzja jednak zapadła. A w pokonaniu lęku i stresu pomogła mi jedna osoba, o czym w kolejnym wpisie!

Lodowa Przełęcz. Wyrypka: Koperszadzka Grań, Jagnięcy Szczyt i Baranie Rogi
Lodowa Przełęcz z wyrypki: Koperszadzka Grań, Jagnięcy Szczyt i Baranie Rogi
]]>
https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/feed/ 1
Wiosenne bieganie w Tatrach https://biegamwgorach.pl/wiosenne-bieganie-w-tatrach/ https://biegamwgorach.pl/wiosenne-bieganie-w-tatrach/#comments Mon, 09 Jan 2023 18:09:17 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9051 Zapraszamy na 4-dniowy obóz biegowy w Tatrach, który skierowany jest do miłośników sportu i aktywnego trybu życia, pragnących rozpocząć swoją przygodę z terenem górskim.


Zapisy i dalsze informacje

  • napisz TUTAJ
  • Zapisy do dnia 31 marca 2023 roku

W cenie obozu

  • trzy całodniowe wycieczki biegowe w Tatrach
  • trening biegowy aklimatyzacyjny
  • trening biegowy z kijami i technika podbiegów z kijami – testowanie kijów marki LEKI
  • technika podbiegów i zbiegów
  • testowanie kamizelek biegowych i pasów marki CamelBak
  • ćwiczenia z rozciągania dla biegaczy
  • trening mobility dla biegaczy
  • wykład na temat sprzętu do biegów górskich, odżywiania i suplementacji
  • opieka trenerów i przewodnika tatrzańskiego
  • ubezpieczenie NNW

Uczestnicy otrzymają koszulki biegowe ATTIQ oraz batony, żele i suplementy ALE Active Life Energy i inne upominki od naszych partnerów.

Cena: 1250 zł

Cena nie obejmuje noclegu. Koszt noclegu z wyżywieniem 500 zł.


Prowadzenie obozu i treningów

Beata Lassak – zawodniczka w biegach górskich i skialpinizmie, przewodniczka tatrzańska i skiturowa, w wolnym czasie wspina się w Tatrach i uprawia taternictwo jaskiniowe.

Olga Łyjak – biegaczka górska, miłośniczka sportów górskich w każdej postaci, trenerka biegów górskich, przebiegła i przeszła na skiturach niemal każdy szlak w Tatrach Polskich i Słowackich.


Szczegóły oferty

Jesteśmy dwiema aktywnymi sportowo dziewczynami, znającymi tereny Tatr jak własną kieszeń. Praktycznie każdy dzień spędzamy na aktywności bądź wyjściu służbowym w Tatrach. Jest to pewien rodzaj pozytywnego uzależnienia, dzięki któremu nabyłyśmy w sposób praktyczny posiadane umiejętności, a teraz mamy okazję podzielić się nimi z Tobą.

Na obozie zdobędziesz wiedzę na temat różnych form treningu w górskim terenie oraz nauczysz się techniki podejść i podbiegów z kijami. Poznasz ciekawe trasy biegowe w Tatrach. Dowiesz się, jaki sprzęt zabierać w góry i jak odżywiać się w trakcie, przed i po górskich treningach, by mieć energię na kolejny aktywny dzień.

Na obóz składają się 3 wycieczki biegowe w górach, trening aklimatyzacyjny, trening podbiegów i techniki podchodzenia z kijami, testowanie produktów odżywczych marki ALE, praktyczne zajęcia rozciągające oraz trening mobility dla biegaczy.

Pragniemy pokazać Ci kawałek naszego górskiego świata. Magicznego, pełnego różnych niespodzianek, ale i pięknego w jak najbardziej bezpieczny sposób. Tak by pewnym krokiem powracać i przekraczać poznane już granice Tatr z szacunkiem i miłością do otaczającej przyrody oraz z umiejętnościami nabytymi na naszych obozach.

Obóz biegowy w Tatrach
Obóz biegowy w Tatrach
]]>
https://biegamwgorach.pl/wiosenne-bieganie-w-tatrach/feed/ 6
Sylwestrowy obóz biegowy w Tatrach https://biegamwgorach.pl/sylwestrowy-oboz-biegowy-w-tatrach/ https://biegamwgorach.pl/sylwestrowy-oboz-biegowy-w-tatrach/#comments Sat, 17 Nov 2018 17:33:22 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=8384 Zapraszam na biegowego Sylwestra w Tatrach! Na obozie oprócz treningów biegowych – skitury i biegówki (dla chętnych), baseny termalne, zajęcia z rozciągania i ćwiczenia wzmacniające.


Program obozu

  • 5 treningów biegowych
  • w tym 2 długie wycieczki biegowe w Tatrach Wysokich i Zachodnich
  • biegówki na trasach biegowych w Kościelisku (z instruktorem)
  • wycieczka skiturowa (dla chętnych)
  • trening podbiegów i siły biegowej
  • technika treningu z kijami
  • 3 zajęcia z rozciągania
  • ćwiczenia wzmacniające dla biegaczy
  • baseny termalne
  • wskazówki na temat treningu, regeneracji i strategii startowej

Uczestnicy otrzymają czapki obozowe marki ATTIQ oraz batony ALE i izotonik do testowania.


Prowadzenie obozu i treningi

Olga Łyjak – biegaczka górska, skialpinistka, trenerka

  • rzuciła karierę w Warszawie i ponad 4 lata temu przeprowadziła się do Zakopanego – w tym czasie biegiem i na nartach poznała niemal każdy zakątek Tatr
  • specjalizuje się w treningu do biegów górskich i ultra dla początkujących i zaawansowanych
  • łączy różne dyscypliny w rozwoju sportowym: bieganie, wspinanie, jazdę na rowerze, skialpinizm, jogę
  • publikuje artykuły na temat treningu i tras biegowych w Magazynie GÓRY i na blogu
  • zajmuje czołowie miejsca w biegach górskich: wicemistrzyni Polski w maratonie górskim, 2. miejsce w Biegu Ultra Granią Tatr, 1. miejsce w ultramaratonie Bieg 7 Dolin 64 km, 1. miejsce i rekord trasy w wysokogórskich zawodach Aladaglar Sky Trail
  • oraz wysokie miejsca w zawodach Pucharu Świata Skyrunning (Trofeo Kima, Tromso Skyrace, Glen Coe Skyline)
  • realizuje własne projekty górskie, m.in. kobiecy rekord przebiegnięcia Orlej Perci

Kamil Weinberg – biegacz ultra, zawodnik biegów przeszkodowych, wspinacz, dziennikarz sportowy

  • ukończył wiele prestiżowych zawodów ultra powyżej 100 km, m.in. Tenerife Blue Trail, Andorra Ultra Trail (Mitic)
  • startuje w biegach przeszkodowych na dystansach ultra i w górach
  • dokonał wielu (prawdopodobnie) pierwszych przejść wspinaczkowych w górach Półwyspu Bałkańskiego
  • publikuje teksty związane z biegami górskimi i przeszkodowymi
  • Kamil będzie opiekował się grupą osób początkujących na wycieczkach i treningach biegowych

Cena

900 zł – bez noclegów i wyżywienia

1450 zł – z noclegiem i wyżywieniem (+100 zł pokój jednoosobowy)

Cena nie zawiera wypożyczenia sprzętu skiturowego (90 zł, trzeba posiadać swój kask) oraz biegówkowego (25 zł).


Zapisz się na obóz za pomocą

Na zapisy czekamy do 10 grudnia. Obóz odbędzie się przy minimum 6 osobach.


Co zabrać na obóz?

Do zobaczenia w Tatrach!

Tatry, biegaczka, obóz biegowy

Skupniów Upłaz. Fot. Łukasz Smogorowski

]]>
https://biegamwgorach.pl/sylwestrowy-oboz-biegowy-w-tatrach/feed/ 8
Skyrunning: Tatry Wysokie w jeden dzień https://biegamwgorach.pl/skyrunning-tatry-wysokie-w-jeden-dzien/ https://biegamwgorach.pl/skyrunning-tatry-wysokie-w-jeden-dzien/#comments Tue, 03 Jul 2018 09:02:59 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7390 Lubię bieganie po górach najbardziej za to, że w jeden dzień czy kilka godzin można zrobić trasę, na którą przeciętny turysta potrzebuje kilku dni. Dziś zabieram Was do Morskiego Oka, na Szpiglasowy Wierch, do Doliny Pięciu Stawów, Zawrat, Orlą Perć i do Doliny Gąsienicowej. Na koniec zbieg do Zakopanego, a zaczynamy w Palenicy!

Szczegóły trasy: Palenica Białczańska (985 m) – Schronisko Morskie Oko (1410) – Szpiglasowa Przełęcz (2110) – Szpiglasowy Wierch (2172) – Dolina Pięciu Stawów (1745) – Zawrat (2159) – Kozi Wierch (2291) – Skrajny i Pośredni Granat (2234) – Krzyżne (2112) – Czarny Staw Gąsienicowy (1622) – Murowaniec (1505) – Przełęcz Między Kopami (1499) – Kuźnice – Zakopane

33 km +2600 m link do trasy (mapa turystyczna), moja wycieczka tutaj (strava).

Pierwotny zamysł trasy to z Zawratu na Świnicę, ale niestety z powodu obrywu skalnego w maju, szlak został zamknięty do odwołania. Pomyślałam więc, czemu nie przez Orlą Perć? 🙂 I tak zrodził się pomysł tej hardcorowej trasy. Na szczęście w wielu miejscach można ją skrócić, jeśli opadniecie z sił albo pogoda się popsuje. Można od razu zbiec z Zawratu do Gąsienicowej albo wycofać się później na Orlej, o czym napiszę niżej.

Jeśli stacjonujecie w Zako, to logistyka jest bardzo prosta. Jedziecie spod Ronda Kuźnickiego autobusem za 10 zł i za 30 minut jesteście w Palenicy, a wracacie przez góry. Nic prostszego! Warto wybrać się bladym świtem, żeby nie biec do Moka slalomem między turystami albo poza weekendem. Na Orlej Perci też lepiej mieć mniejszy ruch.

Z Palenicy nad Morskie Oko

Wycieczka do Morskiego Oka jest dla niektórych sama w sobie wydarzeniem całodniowym, dla nas biegaczy to tylko rozgrzewka. Bardzo fajna rozgrzewka, bo przez 7,5 km można spokojnie biec asfaltem, bez przechodzenia do marszu.

Ruszamy z parkingu na Polanie Palenica na wysokości 985 m npm. Jeśli zaczęliście wcześnie rano, to rozkoszujecie się szeroką asfaltową drogą z widokami na Rysy, a jak zaspaliście, to musicie lawirować między turystami i fasiągami. Dla urozmaicenia lepiej biec skrótami, ścinającą asfalt skalną ścieżką. Schronisko przy Morskim Oku leży na wysokości 1405 m, co oznacza, że na 7,5-km odcinku jest tylko 430 metrów różnicy wzniesień. Szybki biegacz pokona go na spokojnie w czterdzieści parę minut.

Przed schroniskiem trasa odbija w prawo, żółtym szlakiem, ale warto podbiec jeszcze kawałeczek i zobaczyć to przecudne miejsce, najpiękniejsze jezioro w Polsce i największe w Tatrach.

Szpiglasowy Wierch, bieganie po górach, Tatry Wysokie, trasy biegowe w Tatrach

Szpiglasowy Wierch, Tatry Wysokie

Szpiglasowy Wierch

Szlak na Szpiglasową Przełęcz odbija jeszcze przed Morskim Okiem w prawo. Słusznie nazwany został Ceprostradą, bo ścieżka ułożona jest z niemal idealnie pasujących do siebie skalnych płyt. Jeśli macie siłę, to tak naprawdę da się wybiec tym szlakiem na samą przełęcz. Wolniejsi biegacze zapewne przejdą tu i ówdzie do szybkiego marszu. A warto zwolnić, bo szlak jest przepiękny! (zdjęcie na górze)

Najpierw biegniemy powyżej kotliny Morskiego Oka. Mamy zatem po naszej lewej piękne widoki na Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami i Rysy, a przed nami wyłania się iglica Mnicha. Początkowo widoki zasłaniają drzewa i krzewy bujnie tutaj rosnące, ale gdy już wybiegniecie ponad ich granicę, możecie do woli rozkoszować się widokami. Szlak prowadzi na próg Dolinki za Mnichem na wysokości 1790 m i tutaj kierujemy się w prawo, dalej żółtym. Przed tym progiem jest ostanie miejsce, gdzie można ze strumienia zaczerpnąć wody, następne będzie dopiero w Piątce. Pięknie widać stąd Dolinkę za Mnichem i szlak prowadzący na Wrota Chałubińskiego. Jak za mało Wam metrów, to można skoczyć Wrota (2022 m) i z powrotem.

Nasza trasa prowadzi dalej łagodnymi zakosami na zboczach Miedzianego. Gdy wybiegniemy wyżej widać już przełęcz i Szpiglasowy Wierch, a za Główną Granią Tatr wyłania się Lodowy Szczyt i Wysoka. Wybiegamy na szeroką Szpiglasową Przełęcz (2110 m), która oddziela Szpiglasowy Wierch od Miedzianego i od razu rzuca się w oczy przepiękny widok na Dolinę Pięciu Stawów i grań Kozich Wierchów. Jeśli biegliście spokojnym tempem, to znajdziecie się tutaj po około 2 godzinach od startu w Palenicy.

Na Szpiglasowy Wierch ścieżka prowadzi miejscami wąską granią i po stromszych skałkach. Na szczycie odsłaniają się kolejne piękne widoki – na słowacką część Tatr – Dolinę Ciemnosmreczyńską, Krywań i grań Hrubego Wierchu, w oddali widać Tatry Zachodnie.

Tą samą ścieżką wracamy na Szpiglasową Przełęcz i kierujemy się w dół do Doliny Pięciu Stawów.

Szpiglasowa Przełęcz, Tatry Wysokie, trasy biegowe w Tatrach

Zbieg ze Szpiglasowego Wierchu na Szpiglasową Przełęcz

Ze Szpiglasowej Przełęczy na Zawrat

Pierwsze kilkanaście metrów zejścia ubezpieczone jest łańcuchami, ale teren nie jest trudny i nie ma ekspozycji. Jest trudny do zbiegania, ale nie do zejścia. Oczywiście trudność mogą spowodować warunki, np. oblodzenie lub śnieg, który pojawił się tutaj na początku lata. Gdy już uporacie się z łańcuchami i ze skalnymi trudnościami, zbiegacie na piarżystą stromą ścieżkę, by niżej znowu znaleźć się na niemal idealnie ułożonym chodniku. Szpiglasowa Perć prowadzi nas na dno najpiękniejszej doliny w polskich Tatrach, Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zbiegamy z cudnymi widokami na Czarny Staw Polski po lewej oraz Wielki i Przedni Staw po naszej prawej stronie. Na dnie doliny (1715 m) przekraczamy strumień płynący od Czarnego Stawu – można tutaj wreszcie nabrać na zapas wody i biegniemy dalej lekko pod górę do skrzyżowania szlaków (1745 m). Stąd można odbić w prawo do schroniska – ok. 2 km.

Nasza trasa prowadzi niebieskim szlakiem w lewo na Zawrat. Najpierw łagodnie pod górę, po prawej stronie mijamy Dolinkę Pustą i szlak na Kozią Przełęcz, później bardziej stromo podchodzimy pod zboczami Kołowej Czuby. Przed nami wyłania się Dolinka pod Kołem z Zadnim Stawem Polskim, Gładka Przełęcz i Walentkowa Grań. Pod samym Zawratem kamienisty szlak prowadzi zboczami Małego Koziego Wierchu. Siąpi tutaj malutkie źródełko i warto zebrać po kropelce z litr wody, bo będzie musiała nam wystarczyć na całą Orlą Perć! Wychodzimy na Zawrat (2159 m), wąską przełęcz, przypominającą skalne wrota, z której roztacza się przepiękny widok na Dolinę Gąsienicową.

Ze Szpiglasowej Przełęczy na Zawrat wytrenowany biegacz dobiegnie bez pośpiechu w około 45 minut.

Dolina Pięciu Stawów Polskich, podejście na Zawrat, Tatry Wysokie, trasy biegowe w Tatrach

Podejście na Zawrat z Doliny Pięciu Stawów Polskich

Orla Perć

To najtrudniejszy odcinek trasy, ale można go ominąć i zbiec od razu z Zawratu do Gąsienicowej. Tutaj trzeba być obeznanym z łańcuchami, pionowymi drabinkami, klamrami i ekspozycją. Sprawny biegacz bez lęku wysokości przejdzie Orlą w około dwie godziny. Ale nic na siłę. Jeśli nie czujecie takiego terenu, to po prostu pobiegnijcie w dół z Zawratu (ale uwaga, tutaj też jest stromo i są łańcuchy).

Orla Perć ma ok 4 km i 500 m podejść. Prowadzi częściowo granią, a głównie jej trawersami.

Przebieg Orlej Perci i możliwe wycofy – Zawrat 2159), granią na Mały Kozi Wierch (2228), obejście grani Zmarzłych Czub, Zmarzła Przełęcz (2126), trawers grani słynnej Zamarłej Turni, Kozia Przełęcz (2137 – możliwy wycof do Piątki albo do Gąsienicowej), Kozie Czuby (2266), Kozia Przełęcz Wyżnia (2240), Kozi Wierch (2291 – wycof do Piątki), trawers grani do Buczynowej Strażnicy (2245) na Przełączkę nad Buczynową Dolinką (2225 – za nią wycof do Gąsienicowej), trawers na Zadni Granat (2240 – wycof do Gąsienicowej), granią na Pośredni (2234) i Skrajny Granat (2225 – wycof do Gąsienicowej), trawers na Granacką Przełęcz (2145), Orla Baszta (2177), trawers Buczynowych Czub, Przełęcz Nowickiego (2105 – możliwy wycof poza szlakiem do Buczynowej Dolinki), obejście Wielkiej Buczynowej Turni, Mała Buczynowa Turnia (2177), łatwy trawers na Krzyżne (2112).

Powiązane wpisy:

Orla Perć kobiecy rekord przejścia

Orla Perć biegiem

Zbieg z Krzyżnego do Zakopanego

Wydaje się, że zbieg z Krzyżnego to będzie już pestka, ale nic bardziej mylnego. Niektórzy znają ten odcinek w wersji up z pewnego znanego biegu w Tatrach. Najpierw stromo i zakosami po nierównych skałach i piargach do Doliny Pańszczyca. Po drodze jeszcze parę mniejszych podbiegów i podejść. Wreszcie też można uzupełnić płyny, bo jest kilka strumieni i mały Czerwony Staw. Wąską i dość techniczną ścieżką docieramy w końcu do Schroniska Murowaniec. To pięknie usytuowane schronisko na Hali Gąsienicowej z licznymi ławeczkami i stoikami na zewnątrz, w ciepłe weekendy bywa bardzo zatłoczone. Można tutaj zjeść świetne naleśniki z malinami.

Jak już Wam się to ułoży, to trzeba jeszcze na chwilę spiąć pośladki. Mijamy schronisko od południowej strony i skalnym chodnikiem wybiegamy na Halę Gąsienicową, mijamy Betlejemkę i znowu podbiegamy szerokim szlakiem, zabezpieczonym w poprzek drewnianymi palami. Ciężko się tu podbiega, zwłaszcza po naleśnikach 😉 Ale w nagrodę za naszymi plecami roztacza się przepiękny widok na Dolinę Gąsienicową, dlatego warto się tutaj na chwilkę zatrzymać. Docieramy na najwyższy punkt szerokiej hali zwanej Królową Równią i dalej będzie już tylko w dół. Po nierównych kamieniach, przeskakując większe głazy, dobiegamy na Przełęcz między Kopami (1499 m). Dobrze jest znaleźć się tutaj wieczorem, bo czeka nas wtedy piękny zachód słońca z Giewontem w roli głównej.

Z przełęczy są do wyboru dwa warianty zbiegu – przez Boczań niebieskim szlakiem, albo przez Dolinę Jaworzynka – żółtym w lewo. Przez Boczań jest bardziej widokowo, jednak szlak przez Jaworzynkę jest nieco łatwiejszy technicznie, choć nie można powiedzieć, żeby to była wygodna ścieżka. Wąska ścieżka utkana jest skałkami, raz łagodniej, raz stromiej. Gdy wbiegniemy już do lasu, zamienia się w skalny, nierówny chodnik. Na dnie doliny, na pięknej Polanie Jaworzynka można wreszcie wyciągnąć nogi bez obawy o wywrotkę. Mijamy po prawej stronie szałasy i zanim wybiegniemy do Kuźnic na koniec jeszcze mały podbieg. Na 2-km zbiegu z Kuźnic do ronda można wreszcie rozwinąć nasze największe prędkości na prawie dokończonym, nowym deptaku.

A po odpoczynku i prysznicu możecie z czystym sumieniem wybrać się na wieczorne przejście Grani Krupówek 😉

Polecam również trasy:

Krzyżne, Tatry Wysokie, trasy biegowe w Tatrach

Krzyżne, Tatry Wysokie

]]>
https://biegamwgorach.pl/skyrunning-tatry-wysokie-w-jeden-dzien/feed/ 7
Czy (z)bieganie po górach jest bezpieczne? https://biegamwgorach.pl/zbieganie-po-gorach/ https://biegamwgorach.pl/zbieganie-po-gorach/#comments Sun, 03 Jun 2018 16:30:58 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7398
Szpiglasowa Przełęcz, Tatry Wysokie, biegane po górach, zbiegi

Szpiglasowa Przełęcz, Tatry Wysokie

Już dawno miałam opublikować tekst o zbiegach, ale gównoburza na Tatromaniakach pod moim filmikiem uświadomiła mi, jak duża jest niewiedza w Polsce na temat biegania po górach, jak bardzo stereotypowo ludzie myślą, jak daleko jesteśmy za zachodnimi krajami, gdzie biegi górskie miały już swój boom i rozkwit, gdzie kibicuje się i wspiera biegaczy górskich. I jaką krzywdę robią przewodnicy, którzy wmawiają swoim klientom, że w górach to można chodzić tylko w ciężkich butach za kostkę i że broń boże nie wolno zbiegać, bo można zabić siebie i innych.

Dlatego oprócz techniki i treningów niezbędnych do nauczenia się dobrego zbiegania, odpowiem na część komentarzy i pytań między innymi odnośnie „machania rękami”, bezpieczeństwa na szlaku, wpływu zbiegania na stawy i kolana, biegania po technicznych szlakach z ekspozycją, zagrożenia dla zdrowia i życia swojego i innych.

Turysto patrz, co dzieje się obok ciebie na szlaku

bo jak będziesz patrzył tylko pod nogi albo w góry, to możesz na kogoś wejść.

Niestety nieporozumienie odnośnie szybkiego biegania po górach wynika z niewiedzy i błędnych, utartych przekonań. Pewnie też z tego, że faktycznie zdarzają się wypadki wpadnięcia biegacza na turystę. Ale czy to wina biegacza? Czy może to pieszy nie patrzy przed siebie, tylko pod nogi, albo trzyma głowę w chmurach albo w telefonie, zamiast być uważnym na to, co dzieje się obok niego na szlaku. A na szlaku można chodzić i można też biegać. Turysta, który nie patrzy przed siebie może nie zauważyć, że ktoś szybko idzie lub biegnie z naprzeciwka i może po prostu nagle stanąć mu na drodze i tym samym spowodować wypadek.

Problem w tym, że Polsce jeszcze mało osób biega po górach i dla turystów to nowość, że ktoś biegnie. Nie mają nawyku ustępowania czy w ogóle nie myślą o tym, że zajmując cały szlak, robiąc sobie piknik na środku szlaku, mogą przeszkadzać innym, szczególnie tym, którzy poruszają się szybszym tempem. Nie mają nawyku obserwowania co się dzieje obok nich na szlaku, bo skupieni się na kontemplowaniu przyrody, robieniu zdjęć lub na rozmowach. Często zeskakuję ze szlaku, biegnę bokiem po skałach i krzakach tylko dlatego, że piesi mimo moich krzyków „przepraszam!”, „lewa wolna!”, po prostu nie ustępują. To naturalne, że jeśli ktoś porusza się szybciej, czy szybko idzie, czy biegnie, to ten wolniejszy ustępuje, żeny nie zagradzać przejścia i nie tworzyć zatoru. Wielokrotnie miałam takie sytuacje, gdy to ja poruszałam się wolniej w trudnym terenie i bez problemu przepuszczałam innych, szybszych i sprawniejszych. I na odwrót. Gdy mnie ktoś przepuszcza, ustępuję i zawsze mówię dziękuję! Gdy chcę przejść czy przebiec, mówię „przepraszam”, a potem „dziękuję”.

Na szerokiej ścieżce jest zasada poruszania się prawą stroną, której niestety mało kto przestrzega. Ci którzy idą przede mną z reguły idą całą szerokością ścieżki, a ci co idą z naprzeciwka nie patrzą przed siebie i muszę myśleć za nich, jak ich ominąć, żeby nie było kolizji.

W przeciwieństwie do części turystów podczas zbiegu jestem w 100% skoncentrowana na szlaku przede mną, patrzę ciągle przed siebie, widzę turystów już z daleka i wiem, jak ich ominąć i którędy przebiec, żeby na nikogo nie wpaść. Jeśli ktoś nagle, idąc z naprzeciwka zastąpi mi drogę, to znaczy, że nie patrzy przed siebie. Nie wbiegam specjalnie na ludzi, staram się ich omijać bezpiecznie, a jak jest tłok to się zatrzymuję, przechodzę obok, a jak się nie da, bo ludzie idą całą szerokością szlaku, to przeciskam, jak w tłocznym autobusie. Jeśli mimo to, że 20 metrów przed sobą, widzę grupę turystów zajmującą cały szlak i krzyczę głośno z daleko „przepraszam”, „lewa wola” nikt nie reaguje, to nie ja jestem powodem niebezpiecznej sytuacji. Jeśli ktoś siedzi na środku szlaku i je kanapki albo gapi się w telefon, a ja krzyczę, żeby zszedł lub przeskakuję obok, to nie ja stwarzam zagrożenie dla tej osoby.

W trakcie mojego 7-letniego biegania po górach, w tym 4 lata prawie codziennie po Tatrach na nikogo nie wpadłam, nikomu na szlaku nie zrobiłam krzywdy, na nikogo nie zrzuciłam kamienia, nikt mi nie zwrócił uwagi, że mu zagrażam lub że coś jest nie tak. Ale eksperci z kanap, których nigdy nie spotkałam na szlaku, wiedzą lepiej. Może dla niektórych moje zbieganie wygląda niebezpiecznie i wskazuje na brak kontroli, ale tak nie jest. Jestem maksymalnie skoncentrowana na biegu, na tym, co jest przede mną, obok mnie i pode mną. Niestety, nie można tego powiedzieć o wszystkich turystach.

Odpowiadając na komentarz, że zbiegając tak szybko zagrażam życiu i zdrowiu innych ludzi. No nie zagrażam. Jak już to piesi sobie sami zagrażają okupowaniem całego szlaku.

Góry są też dla biegaczy

We włoskich Alpach, tam gdzie organizowany jest ekstremalny bieg Trofeo KIMA, przebiegający na szlaku miejscami podobnym do Orlej Perci, umieszczane są tabiczki informujące, jak długo zajmie pokonanie danego odcinka pieszemu turyście, rodzinie z dziećmi, biegaczowi i wyczynowemu biegaczowi. Poniżej tablica informacyjna dojścia do schroniska Ponti na wysokości 2559 m n.p.m. Rodzina z dziećmi potrzebuje na przejście 2 i pół godziny, biegacz 55 minut, a wyczonowy biegacz 35.

Val Masino, Alpy, bieganie po górach

Tablica informacyjna w Val Masino we włoskich Alpachon

W Polsce zbyt mała jest kultura biegania po górach, a biegacze wciąż postrzegani są w kategoriach dziwadła, które niszczy sobie stawy. Panuje powszechne przekonanie, również w mojej rodzinie, że góry są do kontemplowania i podziwiania widoków, a do tego trzeba poruszać się wolno, spokojnie i robić dużo przystanków. Wynika to po części ze słabej kondycji większości turystów i nie zrozumienia, że dzięki treningowi da się poruszać szybciej. Ludzie wciąż nie rozumieją, że góry służą również do uprawiania sportów ekstremalnych takich jak wspinanie, przejścia graniowe, base jumping, jazda rowerem, czy wbieganie i zbieganie z trudnych szczytów na czas. Ludzie nie rozumieją, że bieganie po górach nie wyklucza kontemplacji, spokoju ducha i podziwiania widoków. Ja osobiście uwielbiam bieganie za to, że mogę w ciągu jednego dnia zrobić trasę, na którą przeciętny turysta potrzebuje kilku dni. Dzięki temu przez 4 lata mieszkania w Zakopanem poznałam całe Tatry – Polskie i Słowackie. Przebiegłam je kilka razy wzdłuż i wszerz.

Często zatrzymuję się na dłużej w dolince, gdzie prędzej można spotkać niedźwiedzia niż człowieka i siedzę tam godzinę. Nie kolekcjonuję szczytów i nie mam ciśnienia, żeby zdobyć jakąś górę za wszelką cenę, mimo na przykład załamania pogody. Wiem, że ta góra nie zniknie. Nie ryzykuję. Mocne treningi na czas, gdzie przez 30-60 minut nie zatrzymuję się, robię w pasmach reglowych, na łatwiejszych i szerokich szlakach. Podczas długich, całodniowych wycieczek nie mam problemu z zatrzymaniem się na ścieżce, jeśli jest tłok lub zator i poczekania pół godziny. Naprawdę nie rozumiem, jakie myślenie kryje się za przekonaniem, że góry są tylko dla piechurów i nie można poruszać się po nich szybko i sprawnie. Może ktoś, kto tak uważa, wyjaśni mi to?

Tatry Bielskie, bieganie po górach, zbiegi

Tatry Bielskie

Bieganie po górach jest bezpieczne

Bieganie po górach, bicie rekordów wbiegu na Rysy czy przebiegnięcia Orlej Perci nie zagraża zdrowiu i życiu. A nawet jeśli, to jest to indywidualna sprawa tej osoby. Bezpiecznego biegania i zbiegania można się nauczyć! Mimo, że moje filmiki wyglądają niebezpiecznie, jakbym biegła tylko siłą grawitacji i nie miała nad tym kontroli, to jest wręcz odwrotnie. Mam większą kontrolę nad swoim ciałem i każdym krokiem niż niejeden turysta. Niedawno byłam świadkiem sytuacji, gdy młoda, szczupła dziewczyna, bała się przejść po prawie płaskim fragmencie śniegu, szła na czworaka, a potem szła bokiem po mokrych skałach. Ja w tym terenie zbiegam z uśmiechem na twarzy. Nie piszę tego, żeby się przechwalać, tylko po to, żeby uświadomić, że to jest kwestia treningu, silnych mięśni głębokich, sprawnego ciała, kondycji, dobrej propriocepcji (czucia głębokiego, o czym napiszę w kolejnej części). Jeśli ktoś ma te wszystkie mięśnie słabe, nie ma siły w nogach i nie kontroluje własnego ciała, to tak, jakby mu kazać wspinać się po pionowej tatrzańskiej ścianie i dziwić się, że nie daje rady. A ludzie się wspinają! Bo są do tego wytrenowani. Tak samo ludzie zbiegają po skałach z lekkością i swobodą i nie potykają się o każdy kamień, bo są wytrenowani!

Zbiegając kontroluję każdy krok. Nie stawiam nóg gdzie popadnie, tylko szybko i instynktownie wybieram, gdzie najlepiej postawić nogę. Tak jak wspinacz wybiera każdy chwyt, tylko w wolniejszym tempie. Chociaż jest też wspinanie na czas, czyli bieganie po pionowej ścianie. Czy da się biegać w tempie 3-4 min/km i kontrolować każdy krok? Da się! To jest właśnie wytrenowanie. Czy zdarzają mi się potknięcia i poślizgnięcia? Zdarzają! Ale nie wywalam się, bo mam mocne mięśnie głębokie i wyćwiczone czucie głębokie, dzięki czemu moje ciało błyskawicznie reaguje na każdą utratę równowagi i instynktownie dostosowuje kolejny krok.

Wypadki w górach w większości występują się nie u biegaczy, tylko turystów, którzy źle dobrali trasę i długość wycieczki do swoich możliwości i po prostu opadają z sił. Mają słabe nogi i ramiona. Gdy się poślizgną, ich ciało nie zareaguje błyskawicznie, by utrzymać równowagę i lecą na twarz lub w przepaść. Gdy zacznie padać deszcz ich ciężkie i z kiepską podeszwą buty zaczynają ślizgać się na skałach. Wypadki zdarzają się, bo ludzie przyjeżdżają w góry raz na rok i za wszelką cenę, mimo załamania pogody lub złych warunków pogodowych już od rana, chcą zdobyć Grzesia, Kasprowy czy Rysy. Góry stoją i będą stały jeszcze tysiące lat. Ale niektórzy tego nie rozumieją.

Dlaczego mimo biegania codziennie po Tatrach nie miałam żadnego wypadku ani większego urazu? Bo jestem wytrenowana, mam doświadczenie, dobieram trasy pod swoje możliwości, idę w góry tylko wtedy, gdy jest pewna pogoda, a gdy się nagle załamie, szybko zbiegam. Często zdarzało mi się wycofywać, gdy nachodziła burza. Zbiegnięcie z Giewontu czy Kasprowego zajmuje mi 30 minut. I ku mojemu zdziwieniu mijałam turystów idących mozolnie, w foliowych pelerynach pod górę! Czasami mówię, żeby lepiej schodzili, czasami już nawet szkoda mi słów na taki widok. Dlatego w górach jest tak dużo wypadków i giną ludzie. Z głupoty, a nie od biegania po nich.

Szpiglasowy Wierch Tatry Wysokie, biegane po górach, zbiegi

Szpiglasowy Wierch Tatry Wysokie

Na szlakach takich jak Orla Perć organizowane są zawody

Orlą Perć da się przebiec w godzinę i 16 minut (rekord Piotra Łobodzińskiego), bez narażania siebie na utratę zdrowia i życia, bez ryzykowania! Sam Piotr Łobodziński powiedział publicznie, że dałoby się szybciej, ale trzeba by ryzykować. Ja również przebiegłam bez momentu, w którym poczułabym, że ryzykuję. Mimo, że Piotrek nie spadł z choinki, jest multimedalistą i wielokrotnym Mistrzem Świata w bieganiu po schodach, to podziwiam go za ten czas na Orlej Perci (ma też rekord w biegu na Rysy), bo on prawie w ogóle nie biega po górach. Jego wyczyn był jednak możliwy, bo poza świetną wydolność (życiówka na 10 km to ok 32 minut), jest ogólnie bardzo sprawny, ma niesamowitą zwinność i technikę, o czym sam mówił w wywiadach. Zresztą świetnie sobie radzi w biegach przeszkodowych. To pokazuje, że człowiek z wydolnością i ogólnie sprawny fizycznie, może się szybko poruszać po górach bez zagrożenia dla swojego życia.

Wracając do Orlej Perci, na świecie są biegi górskie, gdzie biegnie się 2,5 kilometrową granią podobną do Orlej tyle, że bez żadnych sztucznych zabezpieczeń. Brałam udział w kilku takich zawodach.

Tromso Skyrace w północnej Norwegii, gdzie jest taka właśnie trasa, należy do Pucharu Świata w Skyrunningu i nikt się temu nie dziwi. Biegają tam najlepsi na świecie biegacze, dla których moje tempo zbiegu jest tempem spacerowym! Rekord trasy Tromso Skyrace, która ma 58 km i 4800 metrów podjeść z techniczną granią, to 6 godzin i 45 minut! Należy do Toma Owensa z Wielkiej Brytanii. Anglia słynie z tradycji w biegach górskich po bardzo technicznych trasach, często na przełaj przez góry, bez żadnej ścieżki ani szlaku.

U nas to nierealne, żeby zrobić zawody na Orlej Perci, ale gdyby ten szlak był w Hiszpanii albo we Włoszech, to już dawno odbywałby się na nim bieg górski. Trofeo Kima (52 km i +4200 m) w Val Masino we włoskich Alpach przebiega po pionowych ścianach i wąskich na 10 cm trawersach z dużą ekspozycją. Rekord trasy należy do Kiliana Jorneta i wynosi 6 godzin i 10 minut. Bieg ten organizowany jest od ponad 20 lat. Nikt nie zginął na tych zawodach, ani na innych, podobnych. Ale żeby tam wystartować trzeba mieć doświadczenie górskie, wspinaczkowe i ukończony trudny maraton w górach oraz zmieścić się w wymaganym limicie czasu 11 godzin i limitach pośrednich. Nie dobiegniesz w 5 i pół godziny do schroniska w połowie trasy, musisz się wycofać, bo to oznacza, że jesteś zbyt słaby, żeby ukończyć te zawody przed zmrokiem i zbyt słaby na pokonanie technicznych trudności, które czekają cię na trasie.

Orla Perć kobiecy rekord przejścia

Orla Perć biegiem

Inne tego typu zawody to Els 2900 w andorskich Pirenejach – 70 km i 6700 m podejść, gdzie do pokonania jest grań Cresta dels Malhivers o stopniu trudności II-III UIAA. To już nie jest nawet scrambling jak na Orlej Perci, tylko wspinanie. W Tatrach z trudniejszych zawodów do Ultrajanosik, trasa biegnie m.in. przez Rohatkę oraz Memoriał Józefa Psotki z trasą prowadzącą przez Polski Grzebień, Rohatkę i Czerwoną Ławkę. Dodatkowo te zawody odbywają się w połowie października, kiedy w górach zalega już śnieg. Mogłabym te przykłady wymieniać bez końca.

Dlatego cieszę się, że w Tatrach są trudniejsze szlaki, gdzie mogę trenować do takich właśnie zawodów. Raczej unikam Orlej Perci, przeszłam ją tylko dwa razy i zawsze po południu, żeby unikać tłumów. Ale za to często jestem na grani Rohaczy, gdzie miejscami jest podobnie jak na Orlej a dużo bardziej kameralnie.

Ktoś napisał, że tak szybko jak to widać na moim filmiku nie biega się na zawodach w Tatrach. Biega się i to dużo szybciej! Żeby przebiec Bieg ultra Granią Tatr (72 km i +5000 m) w 9 godzin, a Bieg Marduły (32 km i +2200 m) w 2 godziny i 55 minut (rekord trasy Bartka Przedwojewskiego) to trzeba momentami zasuwać w dół po 3-3 i pół minuty na kilometr! I to na tłocznym szlaku, bo nikt nie zamyka szlaków dla turystów podczas zawodów. Jeśli mi nie wierzycie, to zapytajcie Marcina Świerca, Przemka Sobczyka, Bartosza Gorczycę, Bartka Przedwojewskiego, Magdę Łączak czy Ewę Majer. To co widzieliście na filmiku, to nie jest najszybsze zbieganie. Na zawodach biegam szybciej, jest adrenalina, gonią cię inny i się ciśnie na maksa.

Dlaczego ludzie w Polsce giną na Orlej Perci? Bo na niej biegają? Nie, bo chcą przejść ten szlak mimo braku przygotowania kondycyjnego i technicznego. Bo chcą przejść ten szlak za wszelką cenę, mimo, że czują się słabo, psuje się pogoda i robi się ciemno. Bo nie mają wyczucia i orientacji, kiedy zacząć schodzić, żeby dostać się bezpiecznie, przed zmrokiem do dolinki. Słowem, bo nie mają doświadczenia i umiejętności niezbędnego do bezpiecznego pokonania tego szlaku. Góry nie zabijają, nie zabija przypadek czy pech, zabija brak przygotowania i zła ocena sytuacji.

Spodobały mi się słowa Adama Bieleckiego, że Twoje życie i zdrowie w Himalajach zależy od koncentracji na setkach drobiazgów. Jeśli zaniebbasz czery z nich to może się odmrozisz, a jeśli zaniedbasz dziesięć, to możesz zgninąć. Oczywiście, nie można tego przełożyć wprost na bieganie po górach, ale od Twojej koncentracji, uwagi i doświadczenia zależy Twoje bezpieczeństwo.

Ślęża, bieganie po górach, zbiegi

Zbieg ze Ślęży

Zbieganie nie niszczy kolan i stawów

a przynajmniej nie u każdego. Oczywiście są osoby, które mają problemy ze stawami, genetycznie słabe i podatne na uszkodzenia. Takie osoby raczej nie powinny biegać po górach. Ale stawy, tak samo jak mięśnie – dzięki treningowi – wzmacniają się! Jeśli masz mocne mięśnie czworogłowe ud to one osłaniają, chronią i odpowiednio trzymają kolano, które dzięki temu nie przeciąża się. Problem większości biegaczy górskich jest taki, że to są biegacze z nizin, którzy trenują na nizinach, a startują w górach. Owszem trenują podbiegi, ale nie trenują zbiegów. Dopiero rodzi się świadomość, że aby dobrze i szybko biegać po górach, trzeba też ćwiczyć szybkie, mocne zbiegi. I to zarówno w łatwym i szybkim jak i technicznym terenie. Nie wszystko da się wyćwiczyć w domu na Bosu i berecie.

Taki nizinny biegacz, który kilka razy w roku jedzie na zawody w góry, ma po pierwszym dłuższym zbiegu tak zajechane czwórki, że nie ma siły nawet na podbiegi. Kolana i mięśnie czworogłowe bolą go i regenerują się jeszcze tydzień po zawodach. Powstają mikrouszkodzenia i stany zapalne, niszczą się rzepki i chrząstki stawowe. To efekt słabych ud, niewyćwiczonych w dynamicznym ruchu ekscentrycznym.

Moje pierwsze obozy biegowe w górach – Tatrach i Karkonoszach zawsze kończyły się bólem mięśni czworogłowych. Kiedy pierwszy raz naprawdę dużo biegałam po Karkonoszach, zrobiłam 500 km w miesiąc, kolana bolały mnie przez trzy miesiące! Ale nie zrezygnowałam z tego powodu z biegania po górach, ani nie wpadłam w panikę, że niszczę sobie kolana. To był efekt przeciążenia mięśni czworogłowych, które były za słabe na taką dawkę ciągłego treningu. Odkąd zaczęłam regularnie jeździć w góry, a potem przeprowadziłam się do Zakopanego, ten problem już się nie pojawił. Nie bolą mnie ani mięśnie, ani kolana czy inne stawy, nawet po 35-cio kilometrowych wycieczkach w Tatrach czy po górskich zawodach. Czwórki są po prostu tak silne i wytrenowane, że taki wysiłek nie powoduje ich przeciążenia i przeciążenia kolan.

Tatry Bielskie, bieganie po górach, zbiegi

Tatry Bielskie

Skręcenia kostek nie są niebezpieczne

Zdarzają mi się czasami, ale nie powodują dużego bólu, dyskomfortu i nie wymagają leczenia. Staw skokowy tak samo jak kolana adaptuje się do specyficznego ruchu i wysiłku. Stopa podczas biegania po nierównym, niestabilnym terenie wykręca się na wszystkie możliwe strony i w ten sposób wzmacnia się. Stawy są mocne a zarazem elastyczne, dzięki temu lekkie skręcenie nie powoduje urazu. Przed poważniejszymi skręceniami chronią silne mięśnie głębokie, które podczas zbiegu trzymają w równowadze całe ciało i sprawiają, że nie wykręcam kostek w niebezpieczny sposób, mimo zbiegania na nierównych kamieniach. Śmieję się, że jak tylko jakiś znajomy biegacz z nizin przyjeżdża pobiegać ze mną w Tatrach, to wraca ze skręconą kostką. Nie, nie przynoszę pecha. Po prostu zbiegamy razem bardzo szybko i moje stawy i mięśnie to wytrzymują, a stawy biegacza nizinnego nie dają rady.

Mówienie, że biegnie po górach jest niezdrowe dla stawów, to kolejny stereotyp wynikający po prostu z niewiedzy. Tak samo stereotypem jest przekonanie, że tylko buty za kostkę ochronią stopę na górskim szlaku.

Załóż odpowiednie buty

i niekoniecznie za kostkę! Mój jedyny poważny wypadek w trakcie 7-letniego biegania po górach miał miejsce w 2014 roku podczas maratonu na Gran Canarii. Zbiegałam jako pierwsza kobieta w tempie ok 3.30 po skałach pokrytych wulkanicznym piaskiem. Wtedy jeszcze nie biegałam latem po Tatrach i nie miałam idealnie dobranego obuwia do skalistych ścieżek. Fotograf robił zdjęcie, zagapiłam się i w tym momencie z całym impetem poleciałam do przodu, lądując na lewym kolanie i zahaczając o skałę lewym policzkiem. Poleciałam na ręce, które jakoś utrzymały wypadek. Biegłam dalej, byle do punktu, by tam zaopatrzyć ranę i zablokować upływ krwi. Krew lała mi się strumieniem po nodze i policzku. Na punkcie posadzili mnie, opatrzyli i zdjęli z trasy, zawieźli prosto do szpitala na szycie kolana.

Ten wypadek nauczył mnie jednego. Stuprocentowej koncentracji i solidnego przetestowania butów, zanim ruszę w nich na zawody. Czy ktoś z Was pieszych turystów testuje buty w łatwiejszym terenie zanim pójdzie w nich na trudny, tatrzański szlak? Sprawdza, czy nie ślizgają się na mokrej, suchej skale, na śniegu, czy nie obcierają, czy w ogóle są wygodne?

Biegałam po skalistych szlakach w butach trailowych marek New Balance, Nike, Saucony, The North Face, Salomon, Adidas, Altra, Reebok. Najlepsze trzymanie na skale, zarówno suchej jak i mokrej i śliskiej, a zarazem na błocie i śniegu mają moim zdaniem buty marki Adidas. Biegałam w Terrex Boost, ich lżejszym następcy Terrex Agravic i Terrex Agravic Speed, Adizero XT (z wbudowanym stuptutem) oraz Terrex Solo (wspinaczkowo-biegowych). Wszystkie te modele mają jedną wspólną cechę – podeszwę z gumy Continental. Jeśli chodzi o Terrex Boost (nie ma ich już w produkcji) i Agravic to niestety cholewka już po 400 km jest bardzo przetarta, za to wersja z goretexem jest niezniszczalna. Moje Terrex Boost z goretexem mają już ponad 700 km i cholewka jest nienaruszona. Można narzekać na trwałość tych butów, ale jedno Adidasowi się udało, podeszwa, która rewelacyjnie trzyma na skale. Biegając w tych butach nie mam żadnego zawahania, gdy stąpam po suchej, mokrej, czy wyślizganej skale.

Żeby nie wyglądało to na reklamę i koloryzowanie, chociaż Adidas nie jest już moim sponsorem i możecie mieć pewność co do mojego obiektywizmu, to słyszałam od biegaczy, że dobrze trzymają na skale też buty na podeszwie Vibram – Dynafity czy Salmingi. Nie biegałam w nich, więc nie mam swojego zdania. Biegam natomiast w butach The North Face Ultra Winter (z membraną i stuptutem), które mają podeszwę Vibram. Biegam w nich głównie zimą po śniegu, ale też wiosną, gdy na dole jest już skała, a na górze leży jeszcze śnieg i niestety na mokrej skale się ślizgają.

Szpiglasowa Przełęcz, Tatry Wysokie, bieganie po górach, zbieganie

Szpiglasowa Przełęcz, Tatry Wysokie

Czemu tak dziwnie machasz rękami

Nie macham sobie dla zabawy, tylko balansuję ciałem. Wyobraź sobie człowieka chodzącego po linie (popularny na zachodzie slacklining), który trzyma ręce w kieszeni. Nie przeszedłby ani kroku. Dlatego trzyma ramiona szeroko, równolegle do ziemi i balansuje nimi tak, żeby utrzymać równowagę. Przebiegnij się po płaskim terenie z rękoma w kieszeni albo trzymając je sztywno blisko ciała i spróbuj się maksymalnie rozpędzić. Ramiona naturalnie będą dążyły do ruchu. Gdy biegniesz po płaskim, ramiona pracują równolegle przy ciele, bo praca nóg jest jednostajna, taki sam krok, równy rytm. Ramiona pomagają utrzymać rytm, dynamikę, równowagę. A teraz spróbuj przeskoczyć przez strumień lub kałużę i zaobserwuj, jak zachowają się Twoja ramiona. Nie myśl, co masz z nimi zrobić, tylko obserwuj. Co się stało? Ramiona naturalnie uniosłeś na boki. A teraz wejdź na większy kamień lub murek o wysokości jednego metra i zeskocz z niego. Co się stało z ramionami? Uniosłeś je automatycznie wysoko w górę.

Tak właśnie zachowują się ręce podczas zbiegania w technicznym terenie, gdzie ciągle przeskakuje się z kamienia na kamień, skacze przez głazy, stopa za każdym razem ląduje pod innym kątem. Ramiona same poruszają się na boki i w górę, im trudniejszy teren i im szybciej biegniesz, tym są dalej od ciała i bardziej musisz nimi wymachiwać, żeby utrzymać równowagę. Dlatego tak a nie inaczej wygląda zbieganie po górach, nie wygląda to pięknie, ale jest poprawne techniczne.

Val Masino, Alpy, bieganie po górach

Val Masino, Alpy

Odpowiadając na pytanie zadane w tytule tego posta, tak, zbieganie jest bezpiecznie. Ale tylko pod warunkiem, że jesteś odpowiednio wytrenowany i masz doświadczenie, i do tego doświadczenia dobierasz tempo biegu i teren. Nie wypowiem się w imieniu innych biegaczy (ciekawa by była ankieta na ten temat), ale jeśli chodzi o moje (z)bieganie, to jest ono w 100% bezpieczne.

W kolejnych wpisach podzielę się moją wiedzą i doświadczeniem na temat techniki i treningu zbiegów w górskim terenie.

Jeśli interesują Was jeszcze jakieś tematy związane ze zbieganiem czy bieganiem po górach, piszcie w komentarzach. Jeśli sami biegacie, podzielcie się swoim doświadczeniem, bo przecież nie jestem nieomylna.

Na koniec filmiki

Obejrzyjcie sobie filmik z maratonu Zegama, 42 km +2800 m, w którym Bartek Przedwojewski zajął 3 miejsce w mocnej, międzynarodowej obsadzie, z czasem 3:58:18. Czy widział ktoś takie kibicowanie na jakimś polskim biegu?

Kilian Jornet na Tromso Skyrace

Fragment trasy Palenica – Morskie Oko – Szpiglasowy Wierch – Zawrat – Orla Perć – Zakopane

Bieg na Orlej Perci

Zdjęcia: Błażej Łyjak, Łukasz Smogorowski, Jacek Frąckowiak.

]]>
https://biegamwgorach.pl/zbieganie-po-gorach/feed/ 18
Skyrunning: Biegiem przez Czerwone Wierchy na Giewont https://biegamwgorach.pl/biegiem-przez-czerwone-wierchy-na-giewont/ https://biegamwgorach.pl/biegiem-przez-czerwone-wierchy-na-giewont/#respond Thu, 26 Apr 2018 16:45:34 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7339
Giewont, trasa biegowa, wycieczka biegowa, Tatry

Giewont w połowie kwietnia!

Szczegóły trasy

Kościelisko (Gronik) – Dolina Mała Łąki – Przysłop Miętusi – Dolina Kościeliska – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Kondracka Przełęcz – Giewont – Przełęcz w Grzybowcu – Wielka Polana Małołącka – Kościelisko

  • 19 km, przewyższenie +/- 1800 m
  • Link do trasy tutaj
  • UWAGA: szlak czerwony z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Przełęcz w Grzybowcu (przez który przebiega opisana trasa) zamknięty jest do dnia 15 maja ze względu na ochronę przyrody. Tutaj aktualny komunikat TPN
  • Do 15 maja z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy zbiegamy na Kondracką Przełęcz, a z niej żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki.

profil trasy Czerwone Wierchy - Giewont

profil trasy

19 km i 1800 metrów – kawał dobrego skyrunningu!

To klasyk dla biegaczy i turystów. Ale jest to propozycja dla bardziej doświadczonych biegaczy. Podejście na Ciemniak (1150 m przewyższenia na 5 km) daje w kość! Z Ciemniaka na Kopę Kondracką i dalej na Giewont trasa prowadzi cały czas granią, przez kilka szczytów i przełęczy, na wysokości 1900-2000 m. Zbieg z Giewontu do Doliny Małej Łąki jest bardzo skalisty i techniczny, trudny przy mokrym i błotnistym podłożu. Alternatywny zbieg z Kondrackiej Przełęczy żółtym szlakiem jest jeszcze trudniejszy. Można tu nieźle powykręcać nogi i kostki na śliskich i nierównych skałach i luźnych piargach. Gwarantuję Wam, że ta trasa to świetny, ale wymagający trening aklimatyzacyjny. 19 km i 1800 metrów w trudnym terenie to kawał dobrego skyrunningu!

Warunki i sprzęt

W razie pogorszenia warunków pogodowych (mgły, burzy) można skrócić trasę i zbiec z grani z Małołączniaka niebieskim szlakiem do Doliny Miętusiej i dalej na Przysłop Miętusi. Generalnie na grani prawie nie ma już śniegu. Śnieg występuje na podejściu na Ciemniak, na wspomnianym odcinku z Małołączniaka do Doliny Miętusiej i na zbiegu z Przełęczy Kondrackiej do Doliny Małej Łąki. Jednak według mnie raczki (a tym bardziej czekan) są zbędne. Kijki mogą się przydać na podejściu na Ciemniak. Warto zaopatrzyć się w odpowiednią ilość wody, bo na całej trasie prawie nie ma strumieni (jedynie przed podejściem na Ciemniak w Dolinie Kościeliskiej i dopiero na zbiegu z Kondrackiej Przełęczy, jeśli wybierzemy ten wariant).

Dolina Małej Łąki i Przysłop Miętusi

Ruszamy w Kościelisku u wylotu Doliny Małej Łąki przy budce z biletami Doliną Małej Łąki (żółty szlak). Na początku mamy dość łagodny podbieg ok 1,5 km do pierwszego skrzyżowania szlaków, gdzie kierujemy się lekko na prawo (czarny szlak) i już bardziej stromo w górę na Przysłop Miętusi (1189 m). Stąd widzimy już najważniejsze szczyty naszej wycieczki – Ciemniak i Małołączniak. Z Przysłopa zbiegamy w dół (dalej czarnym szlakiem) w stronę Doliny Kościeliskiej. Po 2 km bardzo przyjemnego zbiegu po kamieniach docieramy do mostka i skrzyżowania z czerwonym szlakiem na Ciemniak.

Podejście na Ciemniak

Za mostkiem trasa prowadzi już cały czas pod górę, czeka nas 5 km podejścia i 1150 m! Mimo wydawałoby się mozolnego podejścia ten odcinek jest bardzo przyjemny. Raz bardziej stromo, raz łagodniej, co umożliwia truchtanie pod górę. Po ok 2 km wychodzimy na boczną północno-zachodnią grań Ciemniaka, która oddziela Dolinę Kościeliską od Miętusiej. Jesteśmy ponad granicą lasu. Wyłaniają się coraz to piękniejsze widoki – po prawej stronie Dolina Chochołowska, Kominiarski Wierch, Wołowiec, po naszej lewej stronie Giewont i Czerwone Wierchy. Podchodzimy dalej grzbietem na niewielką skalistą turnię Chudą Turnię (1858 m), a następnie schodzimy na Chudą Przełączkę (1850 m). Z przełączki odchodzi zielony szlak do Doliny Tomanowej i następnie Kościeliskiej, który do 15 maja jest zamknięty. Dalej w pięknych okolicznościach podchodzimy na Twardą Kopę (2026 m), z daleka wydaje się, że to już szczyt Ciemniaka, ale trzeba jeszcze zbiec kawałek na Szerokie Siodło i dopiero teraz czeka nas końcowe podejście na Ciemniak (2096 m).

Jeśli w tym miejscu zaczyna psuć się pogoda, to lepiej zawrócić tą samą drogą, bo kolejny wycof będzie dopiero na Małołączniaku. Czerwone Wierchy to z pozoru łagodne, kopulaste szczyty z szerokimi grzbietami, ale od północnej strony zakończone są urwistymi ścianami. W tym pozornie bardzo łatwym terenie dochodzi do wielu wypadków, z reguły z powodu zabłądzenia przy słabej widoczności.

Kopa Kondracka, trasa biegowa, wycieczka biegowa, Tatry

Kopa Kondracka

Biegiem przez Czerwone Wierchy

Z Ciemniaka poruszamy się już cały czas główną granią Tatr i jednocześnie granicą kraju na wschód w stronę Kasprowego Wierchu, czerwonym szlakiem. Podziwiamy cały czas przepiękne widoki na niemalże całe Tatry. Z Ciemniaka zbiegamy na Mułową Przełęcz (2067 m), po czym podchodzimy na kolejny szczyt – Krzesanicę (2122 m), najwyższy w opisywanej trasie. Z Krzesanicy znowu w dół na kolejną przełęcz – Litworową Przełęcz (2037 m), a następnie w górę na Małołączniak (2096 m).

Na Małołączniaku można skrócić trasę i zbiec na północ do Doliny Małej Łąki (niebieski szlak). Przy słabej widoczności trzeba być czujnym i dobrze trafić w Kobylarzowy Żleb, którym schodzi szlak. Trudności orientacyjne można mieć również zimą, gdy szlak nie jest przedeptany. Jeśli chcielibyście się wycofać z grani, a nie znacie tego szlaku (a jest słaba widoczność lub zimą szlak jest nieprzedeptany) to rozsądniej pobiec dalej na Kopę Kondracką.

Z Małołączniaka kierujemy się dalej na wschód w dół na Małołącką Przełęcz (1924 m), a następnie znowu w górę na Kopę Kondracką (2005 m).

Wszystkie zbiegi z Czerwonych Wierchów zaliczam do jednych z najłatwiejszych w całych Tatrach – drobne kamienie, ziemia, mało skał. Ale jasne, jeśli biegaliście do tej pory tylko górach typu Bęskid Sądecki, to dostaniecie tutaj mocno w kość.

Na Giewont

Na Kopie zmieniamy kierunek wycieczki i lecimy na północ w stronę Giewontu (żółtym szlakiem) na Kondracką Przełęcz (1725 m), przyjemnym lecz stromym zbiegiem. Jeśli nie czujecie się na siłach, żeby wejść na Giewont, możecie stąd zbiec żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki do punktu startu. Uwaga – ten zbieg jest bardzo techniczny.

Jeśli macie zapas sił ciśniecie dalej granią (niebieski szlak) na Wyżnią Kondracką Przełęcz (1765 m), skąd jest już rzut beretem na Giewont. Dla wytrenowanego biegacza to ok 5 minut wspinaczki, jeśli nie ma kolejki na szczyt, co zdarza się w letnie, ciepłe weekendy.

Giewont, trasa biegowa, Tatry

Giewont na biegowo

Z Giewontu wracamy na przełęcz, pamiętając, że początek zejścia biegnie po zachodniej stronie szczytu. Z Kondrackiej Przełęczy mamy dwa warianty powrotu do Doliny Małej Łąki. Zbieg z przełęczy czerwonym szlakiem o południowej wystawie na Przełęcz w Grzybowcu – szlak ten zamknięty jest jednak do 15 maja. Drugi wariant to powrót na Kondracką Przełęcz i zbieg kamienistą, bardzo techniczną ścieżką (szlak żółty) do Doliny Małej Łąki. Ja bardziej lubię zbieg czerwonym szlakiem przez Przełęcz w Grzybowcu (1311 m). Po pierwsze jest tu zdecydowanie mniej turystów niż na żółtym szlaku z Przełęczy Kondrackiej, po drugie to odcinek bardzo widokowy. Zbieg jest dość techniczny, ale łatwiejszy niż wariant żółtym szlakiem.

Z Przełęczy w Grzybowcu kierujemy się w lewo na czarny szlak i biegniemy dalej w dół techniczną ścieżką, skacząc z kamienia na kamień, aż dobiegamy do Wielkiej Polany Małołąckiej (1163 m). Po wymagającym zbiegu można tutaj odpocząć na ławeczce, podziwiając piękno przyrody. Albo frunąć dalej, bo czeka nas już tylko 2 km zbiegu żwirkiem (dawniej ten odcinek był techniczny i kamienisty, ale TPN postanowił zrobić go bardziej przystępnym). Dobiegamy do skrzyżowania szlaków i ostatni 1,5 km odcinek zbiegamy tą samą trasą, którą znamy z pierwszego podbiegu.

Po wycieczce polecam dobrze się porozciągać, wyskoczyć na termy, basen…, ale to i tak nie uchroni Was przed mega zakwasami w czwórkach następnego dnia i przez kilka kolejnych 😉

Dajcie znać jak trasa i wrażenia! 🙂

trasa biegowa w Tatrach, Giewont

Zbieg z Giewontu

]]>
https://biegamwgorach.pl/biegiem-przez-czerwone-wierchy-na-giewont/feed/ 0
Biegowa majówka w Tatrach https://biegamwgorach.pl/biegowa-majowka-w-tatrach/ https://biegamwgorach.pl/biegowa-majowka-w-tatrach/#comments Mon, 12 Mar 2018 09:55:45 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7316
Rekonesans trasy Biegu Marduły, Karb, maj 2016

Rekonesans trasy Biegu Marduły, Karb, maj 2016

Serdecznie zapraszam na biegową majówkę w Tatrach!


W planie obozu

  • trzy całodniowe wycieczki biegowe w Tatrach Polskich i Słowackich
  • technika treningu z kijami
  • technika podbiegów i zbiegów
  • rozciąganie
  • SPA w Gorącym Potoku (sauny, kąpiele siarczkowe i borowinowe, jacuzzi)
  • wieczór himalajski – pokaz zdjęć z kwietniowej wyprawy rowerowej w Himalajach i herbatka himalajska – MTB Hostel
  • rozpisanie indywidualnego planu treningowego
  • upominki od ATTIQ
  • profesjonalne zdjęcia z wycieczek

Zapisz się na obóz za pomocą

Na zapisy czekamy do 15 kwietnia. Obóz odbędzie się przy minimum 6 osobach.

Tatry, biegaczka, obóz biegowy

Skupniów Upłaz. Fot. Łukasz Smogorowski

]]>
https://biegamwgorach.pl/biegowa-majowka-w-tatrach/feed/ 2
Biegowy i skiturowy klasyk: Czerwone Wierchy – Kasprowy Wierch https://biegamwgorach.pl/biegowy-i-skiturowy-klasyk-czerwone-wierchy-kasprowy-wierch/ https://biegamwgorach.pl/biegowy-i-skiturowy-klasyk-czerwone-wierchy-kasprowy-wierch/#respond Mon, 19 Feb 2018 08:11:08 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7295
Biegowy i skiturowy klasyk – Czerwone Wierchy i Kasprowy Wierch

Ciemniak. Foto. Łukasz Smogorowski

Szczegóły trasy

  • 25 km, przewyższenie +2030 m/-2030 m
  • link na stravie
  • Kościelisko – Dolina Mała Łąki – Przysłop Miętusi – Dolina Kościeliska – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa Kondracka – Goryczkowe Czuby – Kasprowy Wierch – Schronisko Murowaniec – Kuźnice – Zakopane
  • Możliwość zrobienia pętli i powrót Drogą pod Reglami do Kościeliska (wylot Doliny Małej Łąki) – 30,5 km, przewyższenie +2200 m/-2200 m
  • Ta trasa to klasyk zarówno dla biegaczy jak i skialpinistów. Ale to propozycja dla bardziej doświadczonych biegaczy czy skiturowców – podejście na Ciemniak – 1150 m przewyższenia na na 5 km daje w kość! Z Ciemniaka na Kasprowy Wierch trasa prowadzi cały czas granią na wysokości ok. 2000 m, jest to zatem świetny i trudny zarazem trening aklimatyzacyjny, wymagający doświadczenia wysokogórskiego zimą

Sprzęt

Zimą trzeba się liczyć z oblodzeniem – prawie zawsze na końcowym podejściu na Ciemniak – i koniecznie trzeba zabrać raczki. Trudne może być przejście w zimowych warunkach Goryczkowych Czub. Na skitury obowiązkowo – raki, czekan i ABC lawinowe! Na biegowo – jeśli warunki są niepewne – lepiej skrócić trasę i zbiec do Doliny Kondratowej. Również w razie załamania się pogody, braku widoczności, porywistego wiatru – lepiej się wycofać. Na szczęście z prawie każdego szczytu jest możliwość wycofu szlakiem do doliny, podaję te warianty w tekście. Mimo, że w zimowych warunkach jest ogólnie mniej bezpiecznie, to dla mnie Tatry zimą są po prostu bajecznie. Trzeba tylko trafić na bezwietrzną pogodę i dobre warunki śniegowe.

Dolina Małej Łąki i Przysłop Miętusi

Ruszamy w Kościelisku u wylotu Doliny Małej Łąki przy budce z biletami Doliną Małej Łąki (żółty szlak). Na początku mamy dość łagodny podbieg ok 1,5 km do pierwszego skrzyżowania szlaków, gdzie kierujemy się lekko na prawo (czarny szlak) i już bardziej stromo w górę na Przysłop Miętusi (1189 m). Stąd widzimy już najważniejsze szczyty naszej wycieczki – Ciemniak i Małołączniak. Z Przysłopa zbiegamy w dół (dalej czarnym szlakiem) w stronę Doliny Kościeliskiej. Po 2 km bardzo przyjemnego zbiegu (zwłaszcza po śniegu) docieramy do mostka i skrzyżowania z czerwonym szlakiem na Ciemniak.

Tatry Zachodnie, Ciemniak, Czerwone Wierchy, trasa biegowa

W stronę Ciemniaka. Fot. Łukasz Smogorowski

Podejście na Ciemniak

Za mostkiem trasa prowadzi już cały czas pod górę, czeka nas 5 km podejścia i 1150 m! Mimo wydawałoby się mozolnego podejścia ten odcinek jest bardzo przyjemny. Raz bardziej stromo, raz łagodniej, co umożliwia truchtanie pod górę. Po ok 2 km wychodzimy na boczną północno-zachodnią grań Ciemniaka, która oddziela Dolinę Kościeliską od Miętusiej. Jesteśmy ponad granicą lasu. Wyłaniają się coraz to piękniejsze widoki – po prawej stronie Dolina Chochołowska, Kominiarski Wierch, Wołowiec, po naszej lewej stronie Giewont i Czerwone Wierchy. Podchodzimy dalej grzbietem na niewielką skalistą Chudą Turnię (1858 m), która zimą bywa oblodzona a następnie schodzimy na Chudą Przełączkę (1850 m).

Tatry Zachodnie, Ciemniak, Czerwone Wierchy, trasa biegowa

Chuda Przełączka

Z przełączki odchodzi zielony szlak do Doliny Tomanowej i następnie Kościeliskiej, który zimą jest zamknięty. Dalej w pięknych okolicznościach podchodzimy na Twardą Kopę (2026 m), z daleka wydaje się, że to już szczyt Ciemniaka, ale trzeba jeszcze zbiec kawałek na Szerokie Siodło i dopiero teraz czeka nas końcowe podejście na Ciemniak (2096 m).

Jeśli w tym miejscu zaczyna psuć się pogoda, to lepiej zawrócić tą samą drogą, bo kolejny wycof będzie dopiero na Małołączniaku. Czerwone Wierchy to z pozoru łagodne, kopulaste szczyty z szerokimi grzbietami, jednak od północnej strony zakończone są urwistymi ścianami. W tym pozornie bardzo łatwym terenie dochodzi do wielu wypadków, z reguły z powodu zabłądzenia przy słabej widoczności.

Przez Czerwone Wierchy na Kasprowy Wierch

Z Ciemniaka poruszamy się już cały czas główną granią Tatr i jednocześnie granicą kraju na wschód w stronę Kasprowego Wierchu, podziwiając cały czas przepiękne widoki na niemalże całe Tatry. Z Ciemniaka zbieg/zjazd na Mułową Przełęcz (2067 m), po czym podchodzimy na kolejny szczyt Krzesanicę (2122 m), najwyższy szczyt w opisywanej trasie. Z Krzesanicy znowu w dół na kolejną przełęcz – Litworową Przełęcz (2037 m), a następnie w górę na Małołączniak (2096 m).

Tatry Zachodnie, Ciemniak, Czerwone Wierchy, trasa biegowa

Podejście na Krzesanicę

Na Małołączniaku można skrócić trasę i zbiec/zjechać na północ do Doliny Małej Łąki (niebieski szlak), przy słabej widoczności trzeba być czujnym i dobrze trafić w Kobylarzowy Żleb, którym schodzi szlak. Nie znam wyceny zjazdu Trudności orientacyjne można mieć również zimą, gdy szlak nie jest przedeptany. Jeśli chcielibyście się wycofać z grani, a nie znacie tego szlaku (i jest słaba widoczność lub szlak jest nieprzedeptany) to rozsądniej pójść dalej na Kopę Kondracką, tak jak prowadzi nasza trasa.

Z Małołączniaka kierujemy się dalej na wschód w dół na Małołącką Przełęcz (1924 m), a następnie znowu w górę na Kopę Kondracką (2005 m). Tutaj w razie złych warunków można się wycofać na wschód (żółtym szlakiem) na Kondracką Przełęcz a następnie do Doliny Małej Łąki do punktu startu (ta opcja trasy to ok. 18 km i 1700 m przewyższenia).

Tatry Zachodnie, Kopa Kondracka Czerwone Wierchy, trasa biegowa

Kopa Kondracka. Foto. Łukasz Smogorowski

Z Kopy Kondrackiej zbiegamy lub zjeżdżamy na Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863 m) i tutaj mamy ostatnią możliwość zejścia z grani znakowanym szlakiem (zielonym) do Schroniska na Hali Kondratowej. Jeśli warunki są dobre podążamy dalej trawersując południowe stoki Suchych Czub i Goryczkową Czubę (1913 m). Teren robi się nieco trudniejszy, trzeba uważać zwłaszcza zimą (wskazany czekan!). Szlak prowadzi raz lekko w górę raz w dół i tak docieramy do Kasprowego Wierchu (1987 m). Panoramy z Kasprowego nie trzeba opisywać, bo pewnie każdy ją zna. Osobiście wolę się tutaj znaleźć w godzinach późno popołudniowych, gdyż zwykle jest tutaj masa turystów wjeżdżających kolejką, co psuje całą przyjemność przebywania w górach. W stacji kolejki można coś przekąsić – jedzenie całkiem dobre – lub od razu zbiec/zjechać w dół do Doliny Gąsienicowej.

skitury, Kasprowy Wierch w majówkę

Kasprowy Wierch w majówkę. Foto. Jacek Frąckowiak

Dolina Gąsienicowa i meta w Kuźnicach

Warto odwiedzić pięknie usytuowane Schronisko Murowaniec (1500 m), gdzie również można przekąsić coś smacznego. Ze schroniska kierujemy się niebieskim szlakiem, prowadzącym do Kuźnic. Warto się jeszcze obejrzeć w tył i podziwiać te piękne widoki z Hali Gąsienicowej! Przed nami jeszcze niewielkie podejście a potem znowu w dół do Przełęczy między Kopami (1500 m). Dalej mamy dwa warianty w lewo przez Polanę Jaworzynkę (żółty szlak) lub w prawo (niebieski) zboczem Skupniowego Upłazu. Ta druga wersja jest dużo bardziej widokowa. Niebieski szlak prowadzi nas cały czas w dół do skrzyżowania ze szlakiem prowadzącym na Nosalową Przłęcz, my kierujemy się w lewo do Kuźnic, a stamtąd 2 km deptakiem do Ronda Jana Pawła II w Zakopanem, przy którym możemy złapać taksówkę lub busa.

Jeśli robicie turę na nartach najwygodniejszą opcją zjazdu jest nartostrada z Hali Gąsienicowej do Kuźnic, kóra zaczyna się zaraz za podejściem z Murowańca – tutaj link. Jeśli poniżej Kuźnic jest śnieg, nie zjeżdzamy deptakiem, tylko prawą stroną drogi – z reguły prowadzą tam ślady po nartach. Z Kasprowego Wierchu można też zjechać nartostradą do Doliny Goryczkowej.

Polecam również

skitury, Kasprowy Wierch

Grań na Kasprowy Wiech z Goryczkowych Czub. Foto. Jacek Frąckowiak

]]>
https://biegamwgorach.pl/biegowy-i-skiturowy-klasyk-czerwone-wierchy-kasprowy-wierch/feed/ 0
Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach https://biegamwgorach.pl/kwietniowy-oboz-biegowy-w-tatrach/ https://biegamwgorach.pl/kwietniowy-oboz-biegowy-w-tatrach/#comments Wed, 14 Feb 2018 14:45:09 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7280 Serdecznie zapraszam na wspólne bieganie i treningi w Tatrach, w najpiękniejszym okresie, kiedy kwitną krokusy!


W planie obozu

  • dwie wycieczki biegowe w Tatrach Wysokich i Zachodnich
  • dwa treningi biegowe w Tatrach Zachodnich
  • technika treningu z kijami
  • technika podbiegów i zbiegów
  • zajęcia z rozciągania
  • SPA w Gorącym Potoku (sauny, kąpiele siarczkowe i borowinowe, jacuzzi)
  • rozpisanie indywidualnego planu treningowego
  • upominki od sponsorów

Zapisz się na obóz za pomocą

Na zapisy czekamy do płowy marca. Obóz odbędzie się przy minimum 6 osobach.

Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach 2015. Fot. Błażej Łyjak

Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach 2015. Fot. Błażej Łyjak

Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach 2015. Fot. Błażej Łyjak

Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach, 2015. Fot. Błażej Łyjak

Zdjęcie na górze Adam Brzoza

]]>
https://biegamwgorach.pl/kwietniowy-oboz-biegowy-w-tatrach/feed/ 4