podsumowania – BIEGAM W GÓRACH https://biegamwgorach.pl treningi w Tatrach, bieganie w górach i w terenie, biegi górskie, obozy biegowe w górach, Tue, 21 Aug 2018 17:17:07 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.6.2 Podbijamy Czerwone Góry. Podsumowanie pierwszej połowy sierpnia https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-sierpnia-turcja/ https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-sierpnia-turcja/#respond Tue, 21 Aug 2018 17:17:07 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7973 Podsumowanie sierpnia dzielę na dwa wpisy, bo choć mało biegałam, to działo się sporo.

Pierwsza połowa była praktycznie niebiegowa z mocnym akcentem na koniec w postaci startu w Aladağlar Sky Trail. Sporo łażenia i trochę wspinania. Opiszę te wyjścia, bo to było w ramach przygotowań do startu. Druga połowa no cóż. Jeśli startujesz w ultra, to nie licz na to, że w okresie startowym dużo potrenujesz. Tydzień przed to już w zasadzie tapering i mało biegania, tydzień po – regeneracja.

W tym tekście 3 pierwsze tygodnie sierpnia.

Jedziemy do Turcji! 30 lipca – 5 sierpnia

Poniedziałek to podróż do Kayseri w Turcji, a wtorek odpoczynek i zwiedzanie miasta. Nie dało się nie zauważyć wulkanu Erciyes, który górował nad blokami. Widzieliśmy ten rozległy masyw z naszego hotelowego okna. Idziemy tam w środę!

Wulkan Erciyes 3918 m n.p.m., Kayseri, Turcja

Wulkan Erciyes 3918 m n.p.m.

Środa. Erciyes 3918 m n.p.m.

Jadąc busikiem do centrum narciarskiego na wysokości 2300 m n.p.m. nie wiedzieliśmy jeszcze, którą drogą tam wejdziemy. Mieliśmy ją rozkminić, jak będziemy na miejscu. Wiedzieliśmy, że najpierw trzeba iść wzdłuż wyciągów narciarskich, a potem albo którymś ze żlebów, gdzie jak się okazało zalegał jeszcze śnieg, albo wschodnią granią. Gdy doszliśmy na wypłaszczenie na wysokości ponad 3000 m, zobaczyliśmy jak wyglądają żleby. Strome piargi i płaty śniegu. Oczywiście nie mieliśmy raków, żeby iść po śniegu i baliśmy się ładować w piargi nie znając terenu. Z kolei przejście granią miało jedną zasadniczą trudność. Po lewej stronie, już bliżej wierzchołka, znajdowała się duża turnia (która z daleka wydawała się prosta i malutka) i którą trzeba było obejść stromym piarżystym stokiem i śniegiem. Jak się później okazało, był to najbardziej niebezpieczny fragment wycieczki, trudniejszy niż czwórkowe wejście na wierzchołek.

Wschodnia grań wulkanu Erciyes, Turcja

Łatwy fragment grani Erciyes

Weszliśmy na dwa wierzchołki, mniejszy i łatwo dostępny, który nazwaliśmy flagowym (3890 m) i główny pipant – szczyt Erciyes (3918 m), gdzie trzeba było użyć liny na ostatnie kilkanaście metrów pionowej ścianki z lufą w dole. Były tam dwa stałe haki, z czego jeden na słowo honoru. Po zjeździe, zeszliśmy żlebami, nie chcąc powtarzać ryzykownego obejścia turni. W łatwiejszym terenie zbiegaliśmy.

Cała wycieczka to 18 km i 1900 m. Spędziłam na wysokości ok. 10 godzin i o to właśnie chodziło.

Po Erciyes przez dwa dni byłam osłabiona i bolała mnie głowa. Jak się okazało, tak właśnie reaguję na wysokość, podczas gdy będąc na górze, czuję się dobrze. W piątek z trzema przesiadkami dotarliśmy do Demirkazik, bazy zawodów. Postanowiliśmy na weekend iść na biwak w góry.

Wulkan Erciyes 3918 m n.p.m., Turcja

Na szczycie Erciyes

Sobota. Emler 3723 m n.p.m.

Z Demirkazik (1600 m) wyszliśmy z tobołami do obozu w Celikbuyduran na 3350 m n.p.m. Po rozbiciu namiotu na kamolach, weszliśmy na lekko i szybko na Emler. Nasza trasa z Demirkazik na Emler to pierwsze podejście na zawodach.

Tego dnia wyszło 16 km i 2120 m.

Głowa zaczęła boleć mnie wieczorem i trzymała przez całą noc. W niedzielę rano na szczęście ból przeszedł.

Niedziela. Kizilkaya 3767 m n.p.m.

Czerwona skała (bo tak się tłumaczy tę nazwę) to najwyższy szczyt pasma Aladağlar (czyli czerwonych gór). Z ekipą Turków, którzy biwakowali obok nas, ruszyliśmy tam rano. Ostatecznie na szczyt wszedł z nami tylko Faruk, który miał też swój sprzęt i linę 60 m. Ta góra to kupa rzęchu i labirynt półek. Zagwozdka tkwi w odnalezieniu drogi w gąszczu rzęchu i skalnych występów. Orientację ułatwiła nam ekipa z przewodnikiem, która szła przed nami. Dogoniliśmy ich szybko, bo zrobiliśmy tylko jeden wyciąg, chociaż tak szczerze, to dałoby się i bez, ale nasz turecki towarzysz wspinał się pierwszy raz i trochę się obawiał.

Na łatwych odcinkach biegałam, żeby oswoić się z wysiłkiem na wysokości.

Ta wspinaczka to 4,5 km i 600 m i 7 godzin na wysokości od 3400 do 3700 m.

Kizilkaya 3767 m n.p.m. najwyższy szczyt Aladaglar

Wspinaczka w rzęchu na Kizilkaya

Tydzień przed zawodami. 6 – 12 sierpnia

Poniedziałek. Emler i powrót do bazy

W poniedziałek rano czułam się bardzo dobrze, rozpierała mnie energia. Postanowiłam to wykorzystać i zrobić mocny akcent, czego ostatnio bardzo mi brakowało. Poleciałam z obozu na Emler, najkrótszą drogą, w bardzo stromym piargu – 2 i 3 zakres. Oddychało mi się świetnie i czułam moc w nogach. Zajęło mi to 25 minut do góry i ok 10 w dół.

Potem trzeba było zwinąć obóz i zejść do Demirkazik. Mój plecak ważył tylko 10 kg, więc całość zbiegałam. Pierwsze bieganie od tygodnia!

Tego dnia wyszło 15 km, 400 m w górę i 2100 m w dół.

Emler 3723 m n.p.m. Góry Aladaglar, Turcja

Emler z rana

Tapering

Nie wiem, czy nicnierobienie, spanie i jedzenie można nazwać taperingiem, ale tak to u mnie wyglądało. Nawet jakbym chciała zrobić jeszcze jakieś przebieżki na pobudzenie, to nie miałam siły. Osłabiła mnie wysokość, dobijało słońce.

Sobota. Start

47 km i prawie 4000 m w stromych piargach, słońcu i na dużej wysokości. O starcie w Aladağlar Sky Trail pisałam tutaj.

I po zawodach. 13 – 19 sierpnia

Trzeba być ze sobą szczerym. Nie potrenujesz w pierwszym, a może i w drugim tygodniu po długim ultra. Niby wydaje ci się, że nogi już nie bolą, ale organizm jest jeszcze ogólnie osłabiony. Zwłaszcza, jak trzeba lecieć samolotem z przesiadką i jechać zakorkowanymi polskimi drogami przez 6 godzin, by wreszcie wyspać się w swoim łóżku. Zasada jest taka, że póki nie przyjdzie ci ochota na bieganie, nawet jak mięśnie już nie bolą, to lepiej się nie zmuszać. Rower, pływanie – to świetny czas na takie aktywności.

O dziwo, dość szybko, jak na mnie, doszłam do siebie po zawodach. Może to efekt tego, że wreszcie się wyleczyłam.

Środa. Pierwszy trucht

W środę zachciało mi się biegać, ale już po 2 km wiedziałam, że to będzie męka. Niby nic nie bolało, ale biegło się jak z dodatkowym balastem. Potruchtałam 5 km po płaskim w tempie 6:00 i miałam dość.

Czwartek. Pływanie i SPA

Podjęłam jedyną słuszną decyzję – poruszać się, ale nie klepać kilometrów. Wybrałam się z rodzinką na baseny solankowe w Konstancinie. Sauna, jacuzzi i pływanie w słonej wodzie. To był strzał w dziesiątkę.

W piątek czekała mnie męcząca podróż do Zako. W takie dni lepiej odpuścić treningi.

Kopa Kondracka, Tatry Zachodnie

Wbieg na Kopę

Sobota. Wreszcie Taterki!

Mimo zmęczenia podróżą i niedospaniem naprawdę miałam już ochotę na bieganie. I to mocne. Pobiegłam w miarę mocno (2 zakres) na Kopę, zgarniając dwie korony na podbiegu 😉 dalej na Małołączniak, w dół Kobylarzowym Żlebem na Przysłop Miętusi i kolejna korona do kolekcji. U wylotu Doliny Małej Łąki cudem wpadłam prosto na Błażeja, który cisnął (dosłownie!) ostatnie kilometry na Tatra Fest Bieg. Pobiegłam z nim do mety.

Wyszedł solidny trening 23 km i 1300 m. Nogi już całkiem świeże, bolały mnie jeszcze tylko plecy, które najbardziej oberwały w Turcji.

Podsumowanie

Uwielbiam biegi ultra i nienawidzę jednocześnie. Lubię dobry, przemyślany trening. A ciężko jest solidnie trenować w okresie startowym w biegach ultra. Do ultramaratonów trzeba przepracować zimę i wiosnę, a w okresie startowym jedynie podtrzymywać formę, dobrze odpoczywać przed zawodami i regenerować się po. Ja nie przepracowałam ani zimy, ani wiosny i stąd mam teraz spory niedosyt treningu. Czy uda się coś pobiegać w drugiej części sierpnia? Zobaczymy!

A o treningu do ultramaratonu pisałam szczegółowo w tym wpisie.

Widok na dolinkę z obozu Celikbuyduran 3350 m n.p.m. Aladağlar

Widok na dolinkę z obozu Celikbuyduran 3350 m n.p.m.

Zdjęcia: Kamil Weinberg, Olga Łyjak

]]>
https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-sierpnia-turcja/feed/ 0
Podsumowanie lipca. Góry, szybkość i hipoksja https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-lipca/ https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-lipca/#comments Wed, 01 Aug 2018 14:33:32 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=7824 Bieganie w Tatrach, Nosal

Po dobrze zapowiadającym się maju, starcie w połówce na Tenerife Bluetrail i zdobyciu Teide, rozchorowałam się na trzy tygodnie! Był początek czerwca, a ja przestałam biegać. Z perspektywy czasu wiem, że osłabiały mnie mocne leki, które wtedy brałam. Ale problemy zdrowotne mam już za sobą i pod koniec czerwca wróciłam do biegania!

Niestety przez kłopoty ze zdrowiem zrezygnowałam z maratonu w Pirenejach, ale może dzięki temu coś tam udało się potrenować. Nie mam w tym roku jakiegoś powalającego kilometrażu biegowego, całą zimę do kwietnia spędziłam na skiturach. Moje przebiegi w tym roku to zaledwie 1000 km i 55.500 metrów (dla porównania na skiturach od stycznia do kwietnia – 76.500 metrów podejść).

Po 3 tygodniowej przerwie na chorowanie miałam tylko lipiec, żeby przygotować się do Aladaglar Sky Trail. Piszę głównie o mocniejszych jednostkach, nie opisuję wszystkich dni.

Sobota, 30 czerwca – drugi zakres na Kopieniec

Zaraz po wyjściu z przeziębienia zrobiłam mocniejszy trening – cross w drugim zakresie na Kopieniec – razem 13 km i +770 m. Biegło mi się naprawdę dobrze, czułam luz w nogach, tętno trochę za wysokie. Ale to normalka po 2-3 tygodniowej przerwie. Niestety za szybko zrobiłam po chorobie mocny trening i znowu na parę dni mnie osłabiło…

Postanowiłam zrobić parę spokojniejszych i dłuższych biegów, czyli taka mini baza 😉

Na początku lipca sporo więc zamulałam.

Środa, 3 lipca – Giewont, Kopa i Kasprowy

Pobiegłam spokojnie z kijami na Giewont, Kopę i Kasprowy – 23 km, +1630 m. Było naprawdę ciężko, wysokie tętno i zero mocy. Ratowały mnie kijki.

Sobota, 7 lipca – Bystra i granią na Ciemniak

Zrobiłam sobie prawdziwą wyrypę – na Bystrą, potem granią przez kilka szczytów (Kamienistą, Smerczyński, Tomanowy, Krzesanicę i inne mniejsze górki) na Ciemniak – razem 30 km, +2870 m. Biegło mi się naprawdę dobrze, na Iwaniacką Przełęcz zrobiłam mój PR i zdobyłam KOM’a na stravie. Do Bystrej leciałam mocno, resztę trasy już spokojnie z dużą ilością przystanków.

W Tatrach już się psuło, ale była jeszcze względnie dobra pogoda, czyli mega wiatr i trochę słońca.

Bystra, Tatry Zachodnie, bieganie po górach, skyrunning

Bystra, Tatry Zachodnie

Poniedziałek, 9 lipca – Bystra od strony słowackiej

Miały być ostatnie podrygi dobrej pogody, pojechaliśmy z Forkiem na Słowację z zamiarem pobiegnięcia na Bystrą i dalej granią na Starorobociański, Kończysty i Jarząbczy, a na dobicie powrót granią Ostredoka. Wymyśliłam super trasę z 2500 metrami podejść, o taką! Na miejscu okazało się, że zamiast słońca była totalna dupówa! Trzeba było zrobić wycof do Raczkowej, ale zrobiliśmy i tak 30 km i +1760 m (relacja).

W tym momencie postanowiłam przestać zamulać. Takie całodniowe bieganie po Tatrach jest naprawdę super! Ale niestety z treningowego punktu widzenia niewiele już wnosi (do mojej formy). To ciągłe zajeżdżanie się i wypłukiwanie z glikogenu, męczenie nóg. No dobra, jak ktoś planuje jakieś długaśne ultra – 160 km to OK, ale i tak nie robi się takich treningów co 2-3 dni, tylko raz na tydzień, dwa tygodnie. O tym, że lepiej robić krótsze wybiegania pisałam tutaj.

Czwartek, 12 lipca – drugi zakres na Giewont

Jak widać potrzebowałam aż 3 dni, żeby w miarę dojść do siebie po dwóch poprzednich wyrypach. Pobiegłam mocno, w drugim zakresie na Giewont, a potem już na luzie na Kopę Kondracką i z Przełęczy pod Kopą w dół. Nogi miałam ciężkie. Może też dlatego, że w środę zrobiłam trochę siły, tak z przypadku. (Jak rzadko robisz ćwiczenia siłowe, to bardziej to odczuwasz). Wyszło 18,5 km i + 1300 m. Następnego dnia miałam „zakwasy” w czwórkach, co mi się raczej nie zdarza. To był efekt siłki „z doskoku”, gdzie mocno ładowałam czwórki i dwugłowe.

Piątek, 13 lipca – Hypoint 3500 m

Miałam odpocząć, bo wciąż czułam bóle w nogach, ale nadarzyła się okazja pojechania z kolegą do Krakowa. Poszłam na siłownię Hypoint, gdzie można trenować w warunkach obniżonej ilości tlenu. To miał być już trening pod Turcję. Umówiłam się na 3500 m. (Ciśnienie w komorze nie jest obniżone, jest zmieniony skład powietrza, aby stężenie tlenu było mniejsze). Więcej o tym treningu i jak na niego reaguję, będę jeszcze pisać. Zrobiłam 12 km, w tym 16 rytmów po 30 sekund (trochę poniżej progu beztlenowego). Miałam nie robić mocnego treningu, ale bieganie na bieżni mechanicznej jest tak nudne, że nie da się tak po prostu biec bez żadnych akcentów. Mocno się zmęczyłam. Nie wiem, czy wysokością, czy bieganiem na bieżni, której nie cierpię, czy rytmami, których daaawno nie robiłam.

Mała uwaga, wyczytałam w wywiadzie z prof. Miłoszem Czubą (specjalizującym się w zagadnieniu hipoksji na AWF Katowice), że dla wytrenowanych osób trening w warunkach hipoksji daje efekty, jeśli jest to trening na progu mleczanowym lub powyżej. Czyli nie biegamy w tlenie truchtem, tylko staramy się trochę zmęczyć. Czytałam to już po tym, gdy sama zrobiłam dwa mocne treningi. Wydawało mi się, że skoro na zawodach raczej będę napierać a nie maszerować w tlenie, to chcę jakoś mój organizm do takiego wysiłku przyzwyczaić. Nie czułam się też słabo po tym mocnym treningu, ani w następne dni, więc być może ma to sens.

Muszę jednak więcej potrenować w hipoksji, żeby wyrobić sobie zdanie, jak mój organizm reaguje na taki trening. Bo trzeba pamiętać, że jak każdy bodziec treningowy, tak samo hipoksja różnie działa na różne osoby,  u niektórych nie przynosi żadnych efektów (nie podnosi wydolności).

Poniedziałek, 16 lipca – trzeci zakres na Kopieniec

Po ostatnich dwóch treningach jeszcze w sobotę bolały mnie czwórki (od biegania na bieżni i od siłki), musiałam aż dwa dni odpocząć. W niedzielę zrobiłam lekkie wybieganie pod Reglami, 12 km, a w poniedziałek chciałam zrobić coś mocnego. Został Kopieniec, bo już praktycznie cały dzień lało z krótkimi przerwami na słońce. Powtórzyłam trening z 30 czerwca, ale pobiegłam dużo mocniej ostatni podbieg z Polany Olczyskiej na Kopieniec – na progu beztlenowym ok 15 km i +300 m (średnie nachylenie 20%, miejscami 46%) w 17 minut. Cały trening to 13 km i +700 m.

bieganie, trening, Kopieniec, Tatry

Trening na Kopieńcu

Środa, 18 lipca – Hypoint 4000 m

Jadąc do Wrocławia wpadłam do Hypointu na wysokość 4000 m. Zrobiłam w sumie 13 km, w tym mocne podbiegi na nachyleniu 5% na progu beztlenowym. To był naprawdę mocny trening, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się zmęczyłam. Zrobiłamc1 min+ 2 + 3 + 2 + 1 + 2 + 3 + 2 + 1 + 2 + 1 + 2 + 1 min, na około 1 min przerwie. Czyli 23 minuty napierania pod górę.

Sobota, 21 lipca – półmaraton w Lądku

Start o godzinie 11, 25 stopni w cieniu, lampa, połowa trasy na odkrytym terenie. Nie mogłam spodziewać się cudów, chociaż w piątek przed startem biegło mi się super. 5 km w tempie 4:30-4:40, a normalnie takie luźne rozbiegania robię po ok. 5:00. W sobotę gorąco, krótki oddech i nogi jak z waty. Nawet przez chwilę myślałam, żeby zejść z trasy, bo wychodziło mi, że dobiegnę w 2:30. Ale jakoś spięłam się w drugiej, szybszej połowie i doczłapałam w 2:05. Czas jak na zawody dramat, jak na trening na zmęczeniu OK. Cieszę się, że pobiegłam, bo to była dobra aklimatyzacja przed upalną Turcją. Więcej o moim starcie pisałam tutaj. Uświadomiłam też sobie jeszcze bardziej, że długie dni w górach już za wiele do mojego treningu nie wnoszą. Chcę się teraz skupić na sile i szybkości, a nie klepaniu kilometrów i metrów pod górę. A najśmieszniejsze jest to, że mówię to sobie od trzech lat 🙂

Finisz, Złoty Półmaraton 2018, Olga Łyjak

Złoty Półmaraton. Fot. Łukasz Buszka

Poniedziałek, 23 lipca – krótki tempo run

Po Lądku bardzo szybko doszłam do siebie, co tylko potwierdza, jak słabo pobiegłam. W niedzielę nie miałam praktycznie żadnych zakwasów, minimalnie czułam pośladki. W niedzielę poszliśmy z Błażejem potruchtać 8 km. Biegłam po 5:30 i nie mogłam oddychać! Czułam się, jakbym nie mogłam wziąć pełnego oddechu albo było za mało tlenu. Dziwne jest to, że biegam na 4000 m i oddycha mi się OK, a wystarczy upał, a ja czuję, że się duszę. Pomyślałam, że warto spróbować przewentylować płuca i w poniedziałek wieczorem poszliśmy z Blasem pobiegać do parku. Chciałam zrobić krótki tempo run – 5 km po ok. 4.00. Nogi miałam naprawdę świeże. Ale już przy rozgrzewce po 5.00 znowu to samo uczucie duszenia się. O tempie 4.00 nie było mowy, bo po prostu brakowało mi powietrza. Pobiegłam parę kilometrów trochę szybciej i wyszło w sumie 12 km w średnim tempie 4:40. Nigdy tak nie reagowałam na upały. Może z jakiegoś stresu zablokowała mi się klatka piersiowa i dlatego nie mogą wziąć pełnego wdechu? Postanowiłam, że jeśli problem nie zniknie albo będzie się powtarzał, to zrobię spirometrię płuc. Naprawdę się przestraszyłam.

Wtorek, 24 lipca – podbiegi

Pobiegłam w samo południe z zamiarem zrobienia podbiegów w Parku Grabiszyńskim. Na początku znowu problem z oddychaniem, ale było coraz lepiej, aż w końcu coś załapało. Miałam mało czasu, więc zrobiłam tylko 6 (zamiast 10 czy więcej). Podbieg na Cmentarz Żołnierzy Polskich ma ok 100 metrów i 16% nachylenia. Na tych podbiegach trochę się odblokowałam i mogłam lepiej oddychać. Razem 16 km, średnie tempo 4:50.

trening, bieganie, biegaczka

Bieganie w upale we Wrocku

Czwartek, 26 lipca – drugi zakres do Kondratowej

W środę chciałam odpocząć. Pobiegałam przed wyjazdem do Zako, 6 km z Blasem na pobliskim Wzgórzu Gajowym, a jak przyjechałam do Zakopanego i nagle zniknęły problemy z oddychaniem, nie mogłam się powstrzymać przed przebieżką. Pobiegłam moją rutynową traskę Drogą pod Reglami do Kościeliska, 12 km i 300 m.

W czwartek chciałam zrobić mocne podbiegi na Kopę Kondracką. Nie trafiłam w pogodę. Gdy już byłam za Kuźnicami dorwała mnie ulewa, zanim dobiegłam do Kondratowej byłam już przemoczona do suchej nitki. Zrobiłam drugi zakres, żeby nie zmarznąć, bo oczywiście nie miałam żadnej kurtki. W schronisku przeczekałam ulewę i wróciłam w dół. Razem 11 km i 500 m.

Piątek, 27 lipca – Przełęcz pod Kopą

Miałam odpocząć, zero biegania. Ale chciałam jeszcze przed wyjazdem zobaczyć Tatry. No i zapowiadała się lepsza pogoda. Ale znowu nie trafiłam. Gdy wybiegłam na Przełęcz pod Kopą już wisiała nad granią burza i kropiło. Darowałam więc sobie wbieg na Kopę i zaczęłam uciekać. Dorwała mnie ulewa, strugi deszczu i pioruny, szlakiem płynął potok, nie było sensu go omijać, bo wszędzie była woda.

To było już bieganie na zmęczeniu, o mocnych podbiegach nie było mowy, łydki odmawiały pracy. Wyszedł więc taki back-to-back, czyli jednego dnia drugi albo trzeci zakres, a następnego wybieganie na zmęczeniu (pisałam o takim treningu tutaj).

W schronisku chciałam przeczekać ulewę, ale to nie miało sensu, lało i lało. Tylko niepotrzebnie się wychłodziłam, a i tak zbiegałam w strugach wody. Plus tego biegania był taki, że przynajmniej nogi się trochę zregenerowały w zimnym deszczu i przestały boleć. Zrobiłam 16 km i 1000 m w żwawym tempie (głównie w dół). Na wieczór zaplanowałam saunę i SPA. Oby się teraz nie przeziębić. Przełożyłam też wyjazd do Warszawy na niedzielę, żeby w sobotę porządnie odpocząć.

Bieganie w Tatrach, Przełęcz pod Kopą Kondracką

Przełęcz pod Kopą Kondracką

W niedzielę nie mogłam się powstrzymać i poleciałam jeszcze przed wyjazdem na Nosal i do Olczyskiej, zbiegłam do Jaszczurówki, okrywając super szutrową drogę, idealną do podbiegów 🙂

Podsumowanie

Przebiegłam w lipcu 280 km, +12.200 m, 33 godz. Szału nie ma, ale jestem bardzo zadowolona z tego miesiąca. Wyrzuciłam z grafiku długie wyrypy, odpaliłam więcej krótszych i mocnych treningów. Szybko poczułam różnicę. Biegam szybciej po płaskim i szybciej pod górę. Nie mam już kilkudniowych zjazdów, kiedy nie mam siły na nic i jestem osłabiona. Pomogła też pewnie suplementacja aminokwasami. Ale myślę, że to prędzej zasługa postawienia na jakość. No i Miśka co chwilę zabiera mi moje KOM’y w Tatrach Zachodnich, a to mnie jeszcze bardziej motywuje, żeby zabrać się za trening i przesłać człapać 😉 Z drugiej strony myślę, że jednak za dużo od siebie wymagam, skoro dopiero niedawno wyszłam z długo trwających problemów zdrowotnych.

W Hypoint udało się zrobić tylko dwa treningi – na 3500 i 4000 m, choć zamierzałam 4-5. Chciałabym częściej tam zaglądać i wypróbować tę formę treningu.

Teraz aklimatyzuję się już w Turcji. Gdy czytacie ten wpis, jesteśmy w drodze na wulkan Erciyes 3917 m. Sama jestem ciekawa, czy uda się wejść. To byłby mój rekord wysokości w górach! Jutro ruszamy do Demirkazik i wyżej w góry na biwak.

]]>
https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-lipca/feed/ 3
Mocny sierpień – ciężka praca popłaca? https://biegamwgorach.pl/mocny-sierpien/ https://biegamwgorach.pl/mocny-sierpien/#comments Fri, 08 Sep 2017 07:21:14 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=6441 Uwielbiam trening, mocny trening, ciężką pracę, która przynosi efekty. Nie lubię drogi na skróty. To sprawia, że często robię dużo więcej, niż potrzeba do osiągnięcia celu. Gdy pisałam pracę magisterską, to wyszedł z tego prawie doktorat, na studiach byłam cyborgiem, w pracy przesiadywałam po godzinach (do imprezowania podchodziłam równie ambitnie). Parę lat temu mój zapał do pracy przeniosłam na bieganie.

Miałam taki rok, 2014, gdzie trenowałam niemal codziennie, nawet gdy miałam szwy w kolanie i nie mogłam przez miesiąc biegać, to codziennie robiłam ćwiczenia. Wtedy przez dwa lata byłam na diecie wegańskiej, jadłam całe tony surowych owoców, warzyw, orzechy i strączki. Czułam się świetnie, jak nigdy przedtem, jakbym była o 10 lat młodsza i w ogóle nie chorowałam. Wszystko się posypało, gdy przeprowadziłam się do Kościeliska, zmiana klimatu, zaczęłam chorować na zatoki. No i zmiana diety. Jadłam więcej kasz, nabiał i pieczywo. Dodatkowo za ciężko trenuję, więcej biegam po górach, robię więcej mocnych treningów, dużo więcej metrów w pionie, co przekłada się na większą liczbę godzin, stale narażam się na chłód i wiatr. Efekt jest taki, że nie biegam dużo lepiej.

No dobra, żeby nie zasmęcać. Mobilizuję się do zmian. Wracam do sprawdzonej diety i zobaczę co się będzie działo. A co do treningu, moje postanowienie to maksymalnie jedno górskie wybieganie w tygodniu, a nie np. trzy.

To gwoli przydługiego wstępu nie na temat, a jak wyglądał mój sierpień?

5 sierpnia biegłam Tromso Skyrace – relację możecie przeczytać tutaj. Uwaga, to prawdziwy dreszczowiec!

Przed Tromso dużo nie biegałam. To było 3 tygodnie po Gran Paradiso. Zrobiłam 2 mocniejsze treningi, w tym we wtorek, 4 dni przed zawodami.

Po Tromso stwierdziłam, że odpuszczam start w Glen Coe i Els2900. Jeśli przeczytaliście relację, to wiecie, czemu odechciało mi się ekstremalnych startów. Nie dlatego, że boję się ekspozycji. Jeśli tak myślicie, to bardzo spłaszczacie mój tekst. Nie boję się skał, ekspozycji i gór. Wręcz przeciwnie, uwielbiam taki teren i kocham takie wyzwania! Ale jestem też wrażliwa, może za bardzo i wypadki, tragedie, śmierć kogoś bliskiego bardzo odbija się na mojej psychice. Ciągle przeżywam ten wypadek i dlatego mam na razie niesmak do tego typu zawodów. Wiem, że to przejdzie, ale potrzebuję więcej czasu. Zmieniłam plany, zapisałam się na krótsze, normalne biegi (od płaskiej piątki do górskiego maratonu) i chcę popracować nad szybkością.

Tydzień po Tromso, wiadomo, stanął pod znakiem regeneracji. Pojechałam na tydzień do brata do Wrocławia. Coś razem poczłapaliśmy, a na pierwsze dłuższe bieganie byłam gotowa dopiero w niedzielę, pobiegaliśmy 15 km na Ślęży.

bieganie na Ślęży

bieganie na Ślęży

Kolejny tydzień był ciężki.

poniedziałek – truchtanie 5 km

wtorek – Gerlach, czyli 16 km i 1600 m

środa – 8 km na Drodze pod Reglami

czwartek – 25 km i 1600 m, na Jagnięcy Szczyt od Zadnich Koperszadów, w tym parę mocniejszych kilometrów pod górę i na koniec

piątek – rower 40 km + mocny, głęboki masaż

sobota – 13,5 km, 700 m. Byłam bardzo osłabiona po masażu, z trudem chodziłam, przy próbie biegania mięśnie stawiały opór, jakbym biegła w wodzie z obciążeniem. Ale był Bieg Granią Tatr. Doczłapałam się jakoś do Murowańca, żeby pokibicować i donieść żele Błażejowi.

niedziela – wreszcie odpoczynek

Gerlach na biegowo

Gerlach na biegowo

W następnym tygodniu wiedziałam, że powinnam odpocząć. Odsapnęłam tylko dwa dni i ruszyłam z treningiem.

wtorek – rozbieganie i rytmy 4 x 100

środa – 2 i 3 zakres na podbiegu, razem 12,5 km, 470 m

czwartek – Tatry 18,5 km, 1530 m, w tym mocny wbieg na Małołączniak (mój PR 1:18 od bramki w Małej Łące)

piątek – po tych dwóch treningach byłam naprawdę mocno zmęczona, w ramach spaceru z Forkem przejechałam 10 km na rowerze

sobota – Tatry 25 km i 1850 m. Wiem, że powinnam zrobić coś lekkiego, ale miałam trening z podopieczną. Myślałam, że zrobimy 15 km po Tatrach, ale wyszła spora i przepiękna wycieczka: przez Rohackie Plesa, Rakoń, Wołowiec, Grześ i przełęcz w Osobitej

niedziela –  10 km w 2 zakresie. Byłam już potwornie zmęczona, ledwo wstałam z łóżka, ale miałam zaplanowany start na dychę na Goniackiej. Stwierdziłam, że to będzie dobry trening na zmęczeniu i był, tylko zapłaciłam za to dużym osłabieniem.

Rysy w 2:06 z Palenicy

Rysy w 2:06 z Palenicy

I tak w kolejnym tygodniu przez 3 dni nie byłam w stanie biegać.

W czwartek Jacek mnie podkusił i wybraliśmy się na Rysy. Chciałam zmierzyć się z rekordem Natalii – 1:56 z Palenicy na szczyt. Ale gdy zaczęliśmy biec, już widziałam, że nic z tego nie będzie. Nie byłam w stanie na prawie płaskim asfalcie wejść w 2 zakres, mimo, że nogi miałam świeże i nic mnie nie bolało. To jest objaw dużego przemęczenia, znak, że trzeba porządnie odpocząć. Wbiegłam na te Rysy w 2 godziny i 6 minut. Wiem, że na pełnym wypoczynku mogę urwać te 10 minut. Rekordu nie było, ale mieliśmy wspaniałą wycieczkę!

Byłam w szoku, że o godzinie 9 na szczycie jest już 20 osób i ciągle ich przybywa, kilkadziesiąt turystów wyprzedziłam na podejściu. Była cudowna pogoda, cieplej niż w najlepsze dni latem, zero wiatru, słońce, sucho. Z Rysów zbiegliśmy do Chaty pod Rysami na obiad, a potem weszliśmy z powrotem na Wagę. Nie było sensu wracać tą samą drogą i stać w korkach na szlaku. Zeszliśmy z Wagi do Doliny Ciężkiej. Przypomniał mi się zbieg z Hamperokken na Tromso – stromo, osypujące się piargi, które potem zastąpiły duże głazy. Jacek słabo sobie radzi sobie w takim terenie, więc człapaliśmy 😉 W Ciężkiej jak zwykle było przecudnie – to moja ulubiona dolina w Tatrach! Dalej zbiegliśmy do Doliny Białej Wody, a potem na parking w Palenicy. Piękna wycieczka, razem 28 km i 1750 m.

Byłam wykończona. Potrzebowałam 5 dni odpoczynku, żeby dojść do siebie po tych wszystkich długich i mocnych treningach. Pamiętajcie, gdy czujecie się osłabieni, podziębieni, przemęczeni, lepiej odpuście bieganie, a już na pewno mocne jednostki.

Tatry, Dolina Ciężka

Moja ulubiona Dolina Ciężka

Podsumowując sierpień

bieganie: 266 km, +15.600 m

rower: 76 km, +600 m (a chciałam dużo więcej)

czas wszystkich aktywności: 46 godz. i 45 min

W sobotę startuję w Krynicy na 34 km. Zobaczymy, co dały mi te wszystkie mocne treningi. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na trasie!

Rysy na biegowo

Zdjęcia: Błażej Łyjak, Jacek Frąckowiak, Olga Łyjak

]]>
https://biegamwgorach.pl/mocny-sierpien/feed/ 2
Jak w 8 tygodni przygotowałam się do Ultra Skymarathon Gran Paradiso https://biegamwgorach.pl/jak-przygotowalam-sie-do-gran-paradiso/ https://biegamwgorach.pl/jak-przygotowalam-sie-do-gran-paradiso/#comments Mon, 10 Jul 2017 06:39:34 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=6102 To bieg rozgrywany co dwa lata we włoskich Alpach, w Parku Narodowym Gran Paradiso, 52 km, 4300 m w pionie. W tym roku należy do Pucharu Świata Skyrunning Extreme, razem z dwoma innymi biegami: Tromso Skyrace i Glen Coe Skyline. Byłam zapisana na wszystkie 3 biegi, ale cheap windows 7 key im bliżej było początku sezonu, tym coraz bardziej wątpiłam, czy w którymkolwiek pobiegnę.
www.licensekeysale.com
buy Windows 10 Pro Key
Wyszło tak, że miałam 7 tygodni przygotowań, praktycznie od zera, pod te zawody

Royal Ultra Skymarathon Gran Paradiso, profil trasy

Royal Ultra Skymarathon Gran Paradiso, profil trasy

Ale od początku

Od grudnia prawie nie biegałam, liczby mówią same za siebie (w październiku też nie biegałam, wyjątek stanowił listopad).

  • grudzień – 100 km
  • styczeń – 60 km
  • luty – 27 km
  • marzec – 70 km
  • kwiecień – 15 km

Jak widzicie, w 5 miesięcy zrobiłam tyle, co inne biegaczki robiły w tym czasie w dwa tygodnie.

Tak naprawdę nie martwiło mnie to, że mało biegam, ale że nie mam na to siły, że jestem ciągle słaba i chora. Chodziłam trochę na skitury, bo to wymagało mniej wysiłku, to taki spacer, ale i tak nie było tego za wiele, a po każdej turze łapało mnie mega osłabienie lub przeziębienie workhospitality.com.au i musiałam kilka dni odpoczywać. Szczegóły tego, jak bardzo cierpiałam, gdy kilka dni pod rząd, kilka razy w miesiącu, leżałam w łóżku lub nie miałam siły, by wyjść z domu, gdy za oknem była piękna, słoneczna zima, niech pozostaną tylko dla najbliższych.

Wykaraskałam się z tego dzięki jodze, masażom, suplementom i lekom na sen. Gdy tylko zaczęłam lepiej spać, mogłam biegać. Zależność dziecinnie prosta. Przytyłam, nie ważę już 52-53 kg jak w ostatnich 4 latach, ale 56, tyle ile ważyłam, gdy zaczynałam biegać. Nie mam porównania w postaci badań składu ciała, ale widzę i czuję, że mam więcej mięśni.

Pierwsze bieganie w maju

Zaczęłam w miarę regularnie truchtać w połowie maja. A pierwszy bieg, kiedy poczułam, że zaczyna mi się dobrze biegać był 26 maja. Potem było już coraz lepiej. Od połowy czerwca nie czułam już osłabienia następnego dnia po dłuższym bieganiu. Mówię o osłabieniu całego organizmu, nie o keystonegate zmęczeniu mięśni.

Początek był ciężki. Po dłuższym biegu w górach miałam mega zakwasy w czwórkach nawet przez 3 dni. Musiałam kilka dni odpoczywać, żeby znowu móc biegać. Stąd wziął się pomysł na rower, na szosówce można sobie spokojnie jechać i niewiele się męczyć.

Dopiero w połowie czerwca zaczęłam realnie myśleć, że chciałabym pobiec w Gran Pardiso.

Wyszło mi, że mam 8 tygodni treningu + 1 tydzień przed zawodami na tapering. Cały czas nie byłam (i nie jestem nadal) pewna, czy wystartuję, wszystko uzależniam od samopoczucia. Biegam również bardziej na wyczucie niż według jakiegoś przemyślanego planu.

Mała Wysoka, Tatry, bieganie, biegaczka, owczarek niemiecki

Mała Wysoka z Forkiem. Fot. Jacek Frąckowiak

Co zrobiłam przez 8 tygodni?

Postawiłam na treningi, które najbardziej odzwierciedlają wysiłek na zawodach, nie potrzebowałam szybkości, potrzebowałam siły na stromych podejściach, mocy na zbiegach i sprawności w technicznym terenie. Podaję tylko mocniejsze jednostki w okresie od 15 maja windows 10 key cheap do 9 lipca. Mocniejsze w moim aktualnym odczuciu. Bo czy trekking to mocny trening, albo bardzo wolny podbieg, na którym ledwo dyszę i wchodzę w próg beztlenowy?

1 tydzień
  • trekking i delikatne bieganie w dół 24 km, +1400 (Zawrat i Pięć Stawów)
  • wybieganie 15 km, +1100 (Giewont)
  • wybieganie 26,5 km, +2000 (Czerwone Wierchy i Kasprowy)

Razem: bieganie 84 km, +4800

To bieganie to było mega człapanie, zero siły pod górę, po zbiegach czwórki bolały mnie przez kilka dni.

2 tydzień
  • trekking na Kieżmarski Szczyt (zero biegania) 22 km, +1900
  • szosa bardzo spokojnie 74 km, +830

Razem: bieganie 19 km, +500, rower 74 km, +830, trekking 22 km, +1900

3 tydzień

Razem: bieganie 60 km, +4200, rower 12 km

Bardzo zmęczyła mnie Łomnica i kolejne wybieganie, długo czułam ból w czwórkach, potrzebowałam dwa dni odpoczynku w następnym tygodniu.

Bieg ciągły pod górę to bardzo mocny trening pod biegi górskie, szczegółowo opisuję go tutaj.

4 tydzień
  • szosa 60 km, +800
  • wybieganie 34 km, +2500 (Koprowy Szczyt, Zawrat, Świnica)
  • szosa 80 km, +1500

Razem: bieganie 34 km, +2500, rower 140 km, +2300

To był luźniejszy tydzień, odpoczęłam i w kolejnym mogłam więcej i mocniej pobiegać.

5 tydzień
  • 30 minut bieg ciągły w drugim zakresie pod górę
  • wybieganie z mocnymi podejściami, 26 km, +2000 (Kościelec, Świnicka Przełęcz, Kasprowy)
  • wybieganie podchodzące pod 2 zakres, 19 km, +430

Razem: bieganie 66 km, +3200, rower 13 km, trekking 10 km, +400

Dolina Białej Wody, Tatry, bieganie, biegaczka

Dolina Białej Wody nad Stawem Litworowym

6 tydzień
  • szosa 70 km, +720
  • wybieganie 31 km, +1800 (Mała Wysoka, Polski Grzebień, Rohatka)
  • 25 minut bieg ciągły w drugim zakresie pod górę

Razem: bieganie 70 km, +3400, rower 70 km, +720, trekking 10 km, +400

7 tydzień
  • wybieganie 18 km, +1900 (Mała Wysoka, Polski Grzebień)

I to bo by było na tyle. Byłam bardzo zmęczona po ostatnich dwóch mocnych tygodniach, postanowiłam odpocząć i zabiwakować w Dolinie Białej Wody na 4 dni. Zwiedziłam sobie Dolinę Ciężką, Kaczą i bajkową Dolinę Świstową. Sił starczyło mi tylko na jedno dłuższe wybieganie i mocny trening z kijami w skalistym terenie. Byliśmy z Forkiem na Polskim Grzebieniu, Małej Wysokiej i w Śląskim Domu. Forek wymiatał i zaliczył trudne wejście na Polski Grzebień od strony słowackiej, gdzie niejeden turysta ma spore problemy na łańcuchach 😉 Poza tym dzielnie bronił przed niedźwiedziami na biwaku. Zuch! W piątek wyjazd do Andory, trzy dni w podróży i dzięki temu wyszedł taki lajtowy tydzień na regenerację.

Razem: 40 km i +2700, w tym 18 km na biegowo.

Dolina Białej Wody, Tatry, biwak

Dolina Białej Wody

8 tydzień

Ten tydzień już w Andorze! 3 dni podróży trochę mnie zmęczyły i nie chciałam przesadzać z bieganiem. Zrobiłam tylko dwie dłuższe wycieczki biegowe.

  • 17 km, +2000 (w tym techniczna grań Cresta dels Malhivers)
  • 18 km, +1650 (z czego ok 10 km granią na wysokości 2700-2900)

Poza tym trochę truchtania, rytmy i 1500 m pływania. Szkoda, że rozcięłam rękę w górach, bo świetnie mi się pływało!

Razem: 55 km, +4600 m

W Pirenejach wszystkie szlaki są mega techniczne, na 10 km możesz zrobić już 2000 metrów w pionie! Tatry się nie umywają. Przez ten tydzień może dużo nie pobiegałam, ale zrobiłam trudną grań na żywca i trochę wyższych i technicznych górek: Pic de Cataperdis (2806) i Pic de Angonella (2815), Medecorba (2912), Roca Entravessada (2925), Pic de Baiau (2881), Comapedrosa (2942), Pic de Casamanya (2749), Pic de Estanyo (2915), Pic de Cabaneta (2863), Cap de la Serrera (2724) i Pic de la Serrera (2913). To wszystko jest częścią trasy Els2900, zawodów, które zamierzam zrobić w październiku, 70 km, 6700 m w pionie, 7 szczytów powyżej 2900 m i grań Cresta dels Malhivers.

Co robiłam dodatkowo?

Wyżej opisałam tylko mocne jednostki, dodatkowo robiłam

  • rozbiegania w dni regeneracyjne od 5 do 14 km + ew. rytmy dla odmulenia
  • joga – 4 – 6 dni w tygodniu (na początku więcej)
  • termy, sauna, kąpiele borowionowe – raz na tydzień lub dwa
  • spacery z Forkiem – codziennie 😉

Tygodniowo (wszystkie treningi: joga, rower, bieganie, trekking) zajmowały mi od 14 do 16 godzin, robiłam 4-5 tys. metrów w pionie.

Najbardziej z tego wszystkiego cieszy mnie to, że pobiegałam sporo w technicznym terenie i mogłam potrenować zbiegi i szybkie zejścia. Tego się nie zapomina, ale można wyjść z wprawy. Ostatnio w trudnym terenie biegałam 30 września 2016 roku! (Orla Perć na szybko), to 9 miesięcy przerwy (Łomnica na lekko, 29 maja 2017 roku).

Z trudniejszych technicznie szlaków w Tatrach zaliczyłam: Kieżmarski Szczyt, Łomnicę, Koprowy Wierch, Świnicę, Kościelec, Rohatkę, 2 x Małą Wysoką, 3 x Polski Grzebień + ostatni tydzień Pireneje.

Tydzień przed startem

Mam 5 dni do zawodów. Planuję jeszcze zrobić jakiś mocniejszy podbieg na jakieś 2700 m tutaj w Pirenejach. Jutro jedziemy nad Morze Śródziemne na dwa dni, żeby trochę poodpoczywać, a w czwartek do Włoch do schroniska w Alpach, gdzie będzie start Gran Paradiso.

Opisałam to wszystko jako trening pod Gran Pardiso. Ale tak nie było. Zaczęłam biegać i trenować, nie myśląc o konkretnym starcie. Do końca nie wiem, czy wystartuję, zapisałam się dopiero w niedzielę. Nie jestem w jakiejś super formie, ale czuję się dobrze. Biegając tutaj w Pirenejach uświadomiłam sobie, że najbardziej rajcuje mnie trening, poznawanie nowych gór, zawody to tylko miły dodatek.

W Pirenejach jest cudnie i na pewno wrócę tu za rok. Sami zobaczcie!

Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie, biegaczka, Comapedrosa Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie, biegaczka, Comapedrosa Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie Pireneje, trening, bieganie, biegaczka, Comapedrosa Pireneje, trening, bieganie, biegaczka, Comapedrosa Pireneje, trening, bieganie, grań Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie, biegaczka Pireneje, trening, bieganie Pireneje, trening, bieganie Pireneje, trening, bieganie, biegaczka ]]>
https://biegamwgorach.pl/jak-przygotowalam-sie-do-gran-paradiso/feed/ 1
Moje (nie)przygotowanie do Biegu Marduły https://biegamwgorach.pl/moje-nieprzygotowanie-do-biegu-marduly/ https://biegamwgorach.pl/moje-nieprzygotowanie-do-biegu-marduly/#respond Thu, 02 Jun 2016 13:22:00 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=4837 Moje (nie)przygotowanie do biegu Marduły

Jeśli nie jesteś zadowolony z przygotowań do swojego ważnego startu, to przeczytaj, jak trenowałam, może humor Ci się poprawi.

Tak mało przed żadnymi ważniejszymi zawodami jeszcze nie biegałam:

marzec – 25 km chyba marszobiegu o ile pamiętam

kwiecień – 160 km człapania

maj – 267 km człapania i biegania

W maju udało mi się zrobić kilka jakościowych treningów:

  • dwa crossy po 6 km na progu mleczanowym
  • start treningowy 15 km
  • trzy mocniejsze wybiegania w Tatrach (dwa po 18 km +1000 m i raz 14 km +600 m)
  • jeden trening progowy na stadionie 3 + 2 + 1 + 1 km

Do tego jeszcze – na dwa tygodnie przed zawodami pojechałam w skałki na 6 dni, wspinania było mało, więcej nauki i stania w skałach cały dzień, ale zabawa super! Będzie kontynuacja.

Rower – miało być więcej, ale ciągle padało, a jak nie padało, to chciałam coś pobiegać, więc tylko jedna wycieczka 67 km.

Czy z tego pobiegnę Bieg Marduły i jak? A może nie powinnam biec, bo nie jestem jeszcze odpowiednio przygotowana? 😉 Zaleta jest taka, że biegając tak mało, raczej ciężko o jakąkolwiek kontuzję i takowe na razie się mnie nie imają.

Mam nadzieję, że Tatry w sobotę będą dla mnie łaskawe, warunki atmosferyczne będą trudne (wtedy biega mi się najlepiej) – sakramencki upał albo burza (zapowiada się raczej na to drugie), a po Mardule szybko się otrząsnę i zacznę biegać przez duże B!

Do zobaczenia na starcie i powodzenia!

]]>
https://biegamwgorach.pl/moje-nieprzygotowanie-do-biegu-marduly/feed/ 0
Fuerteventura. Góralka biega po płaskim https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/ https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/#respond Mon, 01 Feb 2016 09:06:47 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3558 Fuerteventura. Góralka biega po płaskim

Wyjechałam z zimowego Kościeliska i od razu udało mi się zrobić konkretny dwutygodniowy trening. Jeżeli dużo biegasz po górach, moje dwa tygodnie na Fuerte mogą być dla Ciebie inspiracją do treningu na odmulenie i nabranie szybkości.

18/24.01 (87/1510/8:05)

pon: rozbieganie 11 km, Warszawa -7 stopni

wt: rozbieganie 8 km, Fuerte +20 stopni – to jest dopiero zmiana klimatu!

śr: cross w tempie progowym 10 km, łącznie 14 km (w planie był płaski bieg z narastającą prędkością, ale bardzo mnie kusiły pobliskie asfaltowe podbiegi).

czw: rozbieganie 10 km + wzmacnianie

pt: rozbieganie + trochę szybkości (zabawa biegowa 30, 60, 90, 60, 30 sek x 2), razem 12,5 km

sob: 8 x 1000, razem 16 km. To był bardzo trudny trening, zważywszy, że od poprzedniego minęło 12 godzin i nie spałam całą noc.

niedz: wybieganie 16 km, +780 na Lanzarote. Odwiedziłam najwyższy szczyt wyspy Peñas del Chache, 670 m n.p.m. O bieganiu na Lanzarote i nie tylko piszę tutaj.

Ten tydzień był bardzo ciężki, podróż we wtorek, w środę od razu mocny trening w upale, piątek, sobota, niedziela mocne treningi i jednocześnie cały dzień na nogach, objazdówka po Fuerte i Lanzarote, czyli największe zło dla biegacza!

Skutkiem tego całego zwiedzania było bieganie na zmęczonych nogach na początku kolejnego tygodnia, mimo, że w poniedziałek spędziłam dzień nad basenem.

25/31.01 (83/990/7:00)

pon: plażing i smażing

wt:  14 km BNP (z narastającą prędkością), średnie tempo 4:23. Czułam te wszystkie wycieczki w nogach niemiłosiernie! Było ciężko, ale wyszło nieźle. Razem 19 km.

śr: rozbieganie 10 km + trochę siły, ale tak ciut ciut, nie miałam siły.

czw: rozbieganie 14 km, w tym rytmy 10 x 100. Przy tym treningu poczułam siłę w nogach.

pt: 4 x 2 km w tempie progowym, razem 14,5 km

sob: wolne, po piątku nie miałam wyboru, jeśli w niedzielę chciałam dłużej pobiegać.

niedz: 25 km, +640, 2:15, wybieganie wzdłuż wybrzeża szutrową pofałdowaną drogą. Niby trochę podbiegów było, ale moje nogi dawno nie dostały tak w kości od biegania po płaskim. Poza tym bieganie w takie gorąco, bez wody i elektrolitów, gdy leje się z ciebie strumieniami, nie jest najlepszym pomysłem.

Summa summarum całkiem niezłe dwa tygodnie 🙂

Zapraszam do obejrzenia pięknych zdjęć, w większości by Mauko Holmes.

Fuerteventura. Góralka biega po płaskim ]]>
https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/feed/ 0
1 połowa stycznia z mocnym akcentem https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-styczen-1-polowa/ https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-styczen-1-polowa/#respond Wed, 20 Jan 2016 09:54:39 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3273 Początek roku to taki bardziej rozruch niż porządny trening, mam nadzieję, że wyleczę w końcu te zatoki i zacznę porządnie biegać, bo na razie nie widzę tego w kolorowych barwach.

28.12 – 3.01 (30/1225)

Pierwszy tydzień bardzo spokojny po świątecznym chorowaniu.

pon: roztruchtanie 8 km

wt: wolne

śr: Butorowy 8 km, +480

czw: wolne

pt: wolne

sob: rower 12 km

niedz: szybkie wybieganie w Dolinie Małej Łąki i na Grzybowiec, częściowo w tempie progowym, 13,5 km +700

4 – 10/01  (62/2145/5:50)

W tym tygodniu już coś udało się pobiegać, zrobiłam 3 mocniejsze akcenty, ale jeszcze ostrożnie wdrażam się w trening po przerwie i nadal walczę z zatokami.

pon: Butorowy regeneracja 8 km, +380

wt: wolne

śr: cross w tempie progowym Droga pod Reglami, 8 km, +320

czw: Butorowy regeneracja 8 km, +380

pt: bieżnia interwały 8 × 800, tempo 3:58

sob: Butorowy regeneracja 7 km, +360

niedz: szybkie wybieganie na Drodze pod Reglami, 13,5 km, +520, częściowo w tempie progowym. Miała być dłuższa wycieczka biegowa, ale pogoda się skiepściła, dokuczają mi zatoki, więc zmieniłam trening na krócej i intensywniej.

Butorowy

Butorowy

11-18/01  (50/2400/5:00)

Ten tydzień też bez szaleństw, 3 mocne akcenty, w tym start w verticalu w sobotę.

pon: wolne – odpuściłam wzmacnianie, które miałam w planie, po prostu byłam zmęczona, a wyznaję zasadę – nic na siłę!

wt: mocny trening 10 podbiegów po 300 m, w sumie 11 km, +500 Droga pod Reglami

śr: rozbieganie Droga pod Reglami, 12,5 km, +500

czw: rozbieganie Droga pod Reglami 11 km, +470, w tym kilka przebieżek po 1-2 min

pt: 8 km, w tym przebieżki 6 x 100 m

sob: start w verticalu z Tatrzańskiej Łomnicy do Łomnickiego Stawu, 4,5 km, +900

niedz: wolne, choć w planie było rozbieganie, po starcie w sobotę nie mogłam spać, start był o 16.30, a impreza zakończyła się po 20, najpierw czekaliśmy w mrozie (-20 na wysokości 1800 m) na kolejkę, potem okazało się, że i tak trzeba zbiegać od połowy stoku. Niestety gdy taki mocny start mam wieczorem, mój organizm jeszcze długo jest naładowany adrenaliną i nie jestem w stanie zasnąć. Z tego powodu nigdy nie robię mocnych treningów wieczorem.

O tym starcie napiszę jeszcze w osobnym wpisie.

Vertical Grand Tour

Vertical Grand Tour

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/podsumowanie-styczen-1-polowa/feed/ 0
Mocny grudzień https://biegamwgorach.pl/grudzien-2015/ https://biegamwgorach.pl/grudzien-2015/#comments Sat, 09 Jan 2016 09:48:02 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3361 Takie podsumowania robiłam już na starym blogu i chcę do nich wrócić z kilku powodów:

  • lubię analizować własny trening, wyciągać z niego wnioski i obserwować jak na niego reaguję
  • chcę się ciągle rozwijać i poprawiać tam, gdzie popełniam jakieś błędy
  • może Wy też coś z tego skorzystacie?

W grudniu trochę przesadziłam i miesiąc skończył się zapaleniem zatok, i to podsumowanie pokaże, gdzie były błędy.

Podsumowanie robię w zestawieniu tygodniowym, bo taki mam cykl treningowy, teraz opiszę 4 tygodnie grudnia – od 30 listopada 2015 do 27 grudnia 2015, a w zasadzie tego czwartego tygodnia to nie ma co opisywać.

30.11 – 06.12  (90/3600/12:24)

Zrobiłam trzy mocne akcenty.

pon: 8,5 km + wzmacnianie

wt: rozbieganie 14 km, +570 na Drodze pod Reglami

śr: stadion 2/3 zakres – 2 x 5 km

czw: rozbieganie 10 km, +400, Droga pod Reglami

pt: cross2* 8 km, +320 + wzmacnianie

sob: miałam odpoczywać, ale zrobiłam rower 21 km

niedz: wycieczka biegowa, 28 km, +1860 na Bystrą. I to była całodniowa wyrypa.

To był mocny tydzień!

* odpowiednik biegu ciągłego (biegu tempowego) w terenie pagórkowatym

07 – 13/12  (83/2070/11:16)

W tym tygodniu znowu 3 mocne akcenty.

pon: pokręciłam 45 min na rowerze

wt: stadion 2/3 zakres – 6 km + 2 x 1 km – po mocnej niedzieli powinnam to przełożyć na środę

śr: 11 km na bieżni + wzmacnianie

Przełęcz Rakuska

Przełęcz Rakuska

czw: pokręciłam 40 min na rowerze

pt: wyrypa na Rakuską Czubę, „tylko” 20 km, + 1350 w pionie, ale to był cały dzień w górach z wracaniem po zmroku. To dało mi już w kość.

sob: odpoczywałam

niedz: zrobiłam wycieczkę na Przysłop Miętusi i okolice i dołożyłam do tego cross2 – 30 min, w sumie 15 km, +700. Ten mocny akcent, jak się później okazało, mogłam już odpuścić

To był znowu mocny tydzień!

14 – 20/12  (94/4380/13:47)

W tym tygodniu też 3 a nawet 4 mocne akcenty, mimo, że byłam już zmęczona i zaczęły mi dokuczać zatoki.

pon: szybkie rozbieganie na Drodze pod Reglami z przebieżkami, 14 km, +550

wt: 10 km na bieżni + wzmacnianie

śr: 12 km, +430 rozbieganie na Drodze pod Reglami

czw: stadion 2/3 zakres – 5 km + 3 x 1 km

pt: rozbieganie 8 km, +340 Butorowy + wzmacnianie

sob: wycieczka biegowa na Czerwone Wierchy 21 km, +1450 – przewiało mnie tu bardzo!

niedz: ski-toury Przełęcz Łomnicka 16 km, +1500 – z bardzo mocnym podejściem i po tym treningu byłam już bardzo osłabiona

21 – 27/12  (8.5/34/00:49)

Jak widać nie ma o czym pisać, na święta się rozchorowałam, przyatakowało mi znowu zatoki i męczyłam się z tym cholerstwem 2 tygodnie lub nawet dłużej.

Nie zanudzam już szczegółami o moim zdrowiu, ale ból głowy (zatokowy) bardzo często mi dokucza, często biegam z nim mocne treningi na stadionie, najgorzej jednak jak mnie przewieje gdzieś na grani, nawet 3 czapki i 2 kaptury nie pomagają.

I pytanie, czy trenując 12 – 14 godzin tygodniowo nie powinno się więcej odpoczywać, może gdzieś tutaj jest coś do poprawienia?

Ale nie poddaje się! Mam już za sobą kolejne mocne treningi i jeszcze fajny wyjazd na horyzoncie o czym wkrótce!

A Wy lubicie planować i analizować, czy raczej poddajecie się błogo bieganiu bez planu?

Łomnicka Przełęcz

Nad przełęczą Łomnicką

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/grudzien-2015/feed/ 5
2015 niemoc i siła https://biegamwgorach.pl/2015-niemoc-i-sila/ https://biegamwgorach.pl/2015-niemoc-i-sila/#comments Tue, 05 Jan 2016 12:16:35 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3247 2015 był dla mnie cholernie ciężki, ale też pełen pięknych przeżyć. Byłam tak słaba, że nie mogłam wstać z łóżka, ale też na tyle mocna, by walczyć o marzenia.

Prywatnie

Zaczął się super, z masą nowych pomysłów i energii do działania, wyjazdy, super treningi, projekt obozy biegowe, potem było coraz gorzej, przeziębienia, anemia, zapalenie zatok, niemoc, ale w tej całej beznadziei pojawiło się światło – poznałam prawdziwych PRZYJACIÓŁ! Wreszcie w połowie roku wyjście z niemocy, nowa energia i siła do działania.

Podróże

Wybierałam cieplejsze kierunki, 3 tygodnie na Fuerte, 2 na Gran Canarii, tydzień w Alpach Wschodnich i Wiedniu, miało być więcej, Alpy, wysokie góry, ale postawiłam na odkrywanie Tatr.

Odkrycia

Mieszkam w Kościelisku drugi rok i dopiero w 2015 zaczęłam poznawać Tatry, a to wszystko przez to, że nie mogłam biegać. A gdy jesteś tak słaba, że nie możesz biegać, to zawsze możesz chodzić. Czerwiec – lipiec to setki kilometrów na tatrzańskich szlakach i graniach. Listopad – grudzień to odkrywanie Tatr zimą na biegowo.

Starty

Generalnie lipa. Miałam wielkie plany i ciężko trenowałam na początku roku, ale wszystko się posypało. Nieudane starty na Gran Canarii i w Szczawnicy (i tu i tu 4 miejsce dużo poniżej moich ambicji). W sierpniu Granią Tatr bez pewności do ostatniej chwili, czy wystartuję, nie złamałam 11 godzin, o czym marzyłam, ale nie było na to szans, suma summarum jestem szczęśliwa, że w ogóle pobiegłam i zajęłam 2 miejsce. Jesienią na pocieszenie kilka fajnych startów, 1 miejsce w ultramaratonie w Krynicy i 1 MP w Zbieganiu.

Nowości w treningu

Początek roku to ski-toury, na jesieni wdrożyłam trening siłowy, więcej krótszych, mocnych treningów, mniej człapania, mniejszy kilometraż. Pojawiła się też szosówka, a zaraz potem trenażer rolkowy. Na efekty czekam wiosną, kiedy to ruszę na podtatrzańskie asfalty!

Nowe projekty

Zorganizowałam dwa świetne obozy biegowe w Tatrach i poznałam super ludzi! To be continued… Zgłosiłam swój projekt górski w konkursie claim freedom, jeśli wypali – laury odbierze już 2016.

Wsparcie

Otrzymałam wsparcie sprzętowe od adidasa który nie chciał nic w zamian. Czy to się rozkręci? Zobaczymy!

Praca

Dużo czasu zajmują mi treningi, góry, pisanie bloga, czytanie o górach, wymyślanie nowych tras i nowych pomysłów – co po prostu kocham i uwielbiam! I w tym wszystkim znajduję czas na moją mrówczą, adwokacką robotę, którą jeszcze lubię i z której się utrzymuje. Mam też masę pomysłów, jak rozkręcać ten biznes. Może potrzebuję wspólnika?

Spełnianie marzeń

Nic na razie nie przebije 2014 i wyprowadzki z Warszawy, ale w 2015 też się działo, obozy biegowe, ciekawe podróże, fajne starty, nowa strona i przenoszenie starego bloga, masa świetnych wycieczek w Tatrach i pomysły na więcej!

Teraz kolej na Ciebie! Jaki był Twój rok?

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/2015-niemoc-i-sila/feed/ 7
Trzeci tydzień na Fuerte https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/ https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/#respond Tue, 13 Jan 2015 10:10:59 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3622 05/01 – 11/01 [Fuerte] (119,5/1050/11:45)

Trzeci tydzień na Furecie to już bieganie na zmęczeniu i zmęczeniu panującym tu wiatrem.
Mimo to zrobiłam dwa treningi szybkościowe, chociaż przy tak mocnym wietrze i pagórkowatym terenie, to były raczej crossy. Odpoczywałam też od wulkanów i biegałam więcej wzdłuż wybrzeża.

pon: 16,5 wybieganie + 6,5 roztruchtanie wieczorem
wt: 7,5 regeneracja
śr: 21, w tym 11 BC2
czw: 18 wybieganie po wulkanach + 8 roztruchtanie wieczorem
pt: 10,5 wzdłuż wybrzeża i po plaży regeneracja
sob: 14 wybieganie po wulkanach
niedz: 17,5, w tym 10 BC2

Razem: 119,5 km, +1050, 11:45. W 20 dni nabiegałam 400 km, zrobiłam 6 mocnych treningów i zjadłam dobre 80 kg pysznych, świeżych owoców 🙂 O dziwo nic mnie nie boli i nie czuję wielkiego zmęczenia. Będę też wspominać Sylwestra na Kanarach 🙂

W tym tygodniu jestem już w Tatrach, przywitały mnie piękna słoneczna pogoda i świeżo napadany śnieg. Jednak lepiej mi się tu biega niż na Fuercie, nie potrafię tego wytłumaczyć, może to kwestia bardziej urozmaiconego krajobrazu i terenu. Plan na najbliższe tygodnie to siła biegowa i oczywiście zejście z kilometrażu na rzecz większego przewyższenia.

Poprzedni tydzień opisuję TUTAJ.

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/feed/ 0