7 rad treningowych do ultra

Od roku mieszkam pod Tatrami. Dwutysięczniki, pagórki, trailowe tereny mam na co dzień pod nosem. Wystarczy tylko wyjść z domu i odpowiedni trening do biegów górskich sam się robi. Jak mogę zatem doradzać komuś, kto mieszka na nizinach, może zapytać czytelnik. Mam przecież o niebo łatwiej.

Doświadczenie pokazuje jednak, że trenowanie w górach do biegów górskich nie jest wcale takie proste i trzeba się trochę nagłówkować i sporo na sobie potestować. Można przedobrzyć. Na przykład, wychodząc na trening crossowy w 2 zakresie tętna na Butorowy Wierch, trzeba się najpierw na niego wdrapać. Strome 1-kilometrowe podjęcie po dawnym stoku narciarskim to rozgrzewka, która nie wygląda jak klasyczne roztruchatnie. Podejście zajmuje ok. 15 min. Jestem po nim mocno spocona i zasapana.

Rozgrzewka przed treningiem na stadionie też nie wygląda lepiej. 4 kilometry pofałdowanym trenem, ok. 250 metrów przewyższenia – to droga na stadion biathlonowy w Kościelisku. Nauczyłam się już, że gdy mam w planach mocny trening, to podjeżdżam rowerem lub samochodem i rozgrzewkę robię już na w miarę płaskim stadionie.

Kolejnym problemem jest zima. Wtedy w ogóle można zapomnieć o solidnym treningu biegowym. Trzeba przenieść się na bieżnię mechaniczną, bo ulice i stadion pokryte są śniegiem, lodem albo błotem pośniegowym. Zostają narty zjazdowe, ski-toury, trekking w Tatrach lub spokojne wybiegania w śniegu po kolana na Drodze pod Reglami.

Dlatego uwierzcie, do biegów górskich naprawdę można się świetnie przygotować mieszkając na nizinach. Tyle tytułem wstępu. W dalszej części tekstu przedstawię jak. Swoje wskazówki oparłam na własnym doświadczeniu, podpowiedziach Artura Jabłońskiego, absolwenta AWF i trenera II klasy lekkiej atletyki, z sukcesami startującego w ulicznych dyszkach jak i biegach górskich, wiedzy zdobytej z lektury szeregu artykułów, książek o biegach górskich i ultra, a także wywiadów z najlepszymi na świecie ultrasami.

1. Jak do maratonu 

Trening do maratonów i ultramaratonów górskich powinien zawierać przede wszystkim podstawowe elementy treningu do maratonu, czyli wybiegania, biegi ciągłe w drugim zakresie tętna, treningi szybkościowe i siłę biegową.

O strefach treningowych pisałam tutaj

2. Zaprzyjaźnij się ze stadionem 

Myśląc o startach w górach, nie można zapomnieć o bieganiu po płaskim terenie. Trenowanie do biegów górskich nie oznacza, że trzeba biegać tylko w terenie pagórkowatym lub w górach. Wykonywanie tylko treningu górskiego „zamula” mięśnie. W górach nie osiągniemy takich prędkości jak na płaskiej nawierzchni.

Dlatego biegi ciągłe w drugim zakresie tętna, krótsze odcinki tempowe czy rytmy najlepiej wykonywać na płaskim terenie. Najlepiej jeśli będzie to stadion lekkoatletyczny lub płaski, zmierzony odcinek. Dzięki powtarzalności, będzie nam łatwiej kontrolować czas i dystans, a tym samym obserwować postępy. Nie ma nic bardziej motywującego, jak powtarzanie tego samego treningu na tej samej trasie i spostrzeżenie, że z tygodnia na tydzień biegnie nam się lżej ten sam odcinek.

Dzięki biegom ciągłym czy odcinkom tempowym ćwiczymy szybkość i uczymy się biegać na wysokim tętnie, czyli w drugim i trzecim zakresie. Pracujemy nad wytrzymałością tempową, podbijając próg mleczowy, dzięki czemu zwiększamy naszą wydolność tlenową. W efekcie możemy biegać szybciej, mniej się męcząc. Rytmy natomiast pozwalają ćwiczyć prawidłową technikę biegu i „odmulają” nogi po dłuższych i wolniejszych wycieczkach biegowych.

Polecam wpis

3. Rób crossy 

Do treningu warto wpleść crossy biegane w drugim zakresie tętna. Crossy poprawiają naszą adaptację do specyficznego wysiłku, jakim jest bieganie po górach. Ćwiczymy przy nich zarówno siłę biegową jak i podnosimy swój pułap tlenowy. Na crossach pokonujemy w szybkim tempie również zbiegi. To już trzeci ważny element tego rodzaju treningu.

Jeśli chcemy startować w biegach górskich, zbiegi są równie ważne jak podbiegi. Każdy doświadczony ultras wie, że można na nich naprawdę dużo zyskać. Można też dużo stracić, jeśli się ich nie trenuje. Wielu biegaczy popełnia błąd i ćwiczy tylko podbiegi, a przecież przy zbiegach mięśnie czworogłowe ud pracują zupełnie inaczej niż przy podbiegach. Bez adaptacji, na zawodach możemy się zdziwić, że po długim zbiegu nie mamy siły biec nawet po płaskim terenie, mięśnie są jak z waty i bolą nas kolana. Bierzmy przykład z najlepszych – biegacze ze światowej czołówki coraz częściej poświęcają trening wyłącznie zbiegom.

Ponadto crossy przyzwyczają organizm do warunków, jakie będą panowały na starcie w górach, czyli wchodzenia w drugi czy trzeci zakres tętna na podbiegach/podejściach, a następnie szybkiego zbiegania czy biegu po płaskim, gdy mięśnie są już zakwaszone.

Najlepiej takie crossy wykonywać w naturalnym terenie górskim. Możecie być jednak pewni, że taką pętlę z powodzeniem można znaleźć też w mieście. Gdy mieszkałam w Warszawie, robiłam taki trening w Parku Fontann przy Starym Mieście. Jest tam 200-metrowy podbieg brukowaną drogą, liczne zbiegi i podbiegi na schodach, trochę asfaltu, trochę szutru. Taki teren można znaleźć w każdym mieście. Można poszukać też w podmiejskim lesie.

Crossy, podobnie jak biegi ciągłe w drugim zakresie, najlepiej robić zawsze na tej samej pętli, w odpowiednich mikrocyklach, np. miesięcznych, zwiększając długość lub szybkość z każdym mikrocyklem. Jak już pisałam powyżej, pozwala to kontrolować postępy i jest bardzo motywujące.

4. Rób siłę biegową 

Jeśli raz w tygodniu wykonuje się cross w drugim zakresie, a do tego wycieczkę biegową w górach lub pofałdowanym terenie, to według mnie nie trzeba już włączać to treningu podbiegów. Jeśli jednak nie chcecie rezygnować z tej jednostki treningowej, radzę wam skrócić ich długość, a zwiększyć intensywność.

Jeśli przygotowujemy się do biegu, w którym będą występować długie i strome podbiegi, na przykład Biegu ultra Granią Tatr, Biegu im. F. Marduły, Biegu 7 Dolin, to warto od czasu do czasu wykonać trening oddający takie zmęczenie. Proponuję 5-6 podbiegów o długości 1 kilometra. Będę powtarzać to jak mantrę: podbiegi też wykonujcie zawsze na tym samym odcinku. Jeśli dotarliście do tego miejsca, to już wiecie, dlaczego.

Ja czasami wykorzystuję wycieczki biegowe i w ich trakcie robię dłuższe podbiegi, wchodząc w 2 czy 3 zakres tętna, ale jest to już bardzo mocny trening. Na szczęście na wycieczce biegowej, zwłaszcza w górach, można sobie zrobić przerwę na odpoczynek, zjeść coś, przejść do marszu, i dzięki temu szybciej się zregenerować.

5. Biegaj długo 

Na wstępie zaznaczę, że długo to nie znaczy 4 czy 5 godzin. Takie treningi jedynie obciążają organizm i potrzebujemy czasami kilku dni, aby się dobrze po takim biegu zregenerować. Często odbywa się to kosztem innych, jakościowych treningów. Według mnie wystarczą 2-3 godziny biegania spokojnym tempem.

Przygotowując się do ultramaratonu, można wydłużyć wycieczki biegowe do 4-5 godz., ale nie co tydzień. Wystarczy zrobić taki trening raz w miesiącu. Jeśli ktoś już biegał ultramaratony i startował w wielu maratonach górskich, to jego organizm umie znieść tak długi wysiłek i moim zdaniem takie długie (ponad 3 godzinne) wybiegania w ogóle nie są potrzebne.

Osoby debiutujące w ultra, a pisząc ultra mam na myśli dystans od 70-80 kilometrów, a nie 42 +, mogą pokusić się o jedno wybieganie trwające 6-7 godzin. Najlepiej w górskim terenie, aby zobaczyć, jak zareaguje organizm, poznać swoje słabe i mocne strony, przetestować sprzęt, odżywianie, itd.

Dlaczego nie ma sensu robić tak długich (ponad 3 godzinnych) treningów w każdy weekend? Nie tylko dlatego, że po takim długim bieganiu potrzebujemy więcej czasu na odbudowanie zapasów glikogenu i naprawę uszkodzeń włókien mięśniowych. Takie długie treningi wypalają organizm nie tylko fizycznie, ale również psychicznie.

Biegając za długo tracimy energię, zamiast ją kumulować i dać jej ujście na zawodach (to samo dotyczy treningów szybkościowych wykonywanych zbyt szybko). Jeśli planujemy startować w maratonie górskim trwającym 5 godzin, to robiąc tak długie treningi w każdy weekend fundujemy sobie w każdy weekend zawody. Może biegniemy wolniej niż na zawodach, ale i tak męczymy mięśnie i tracimy energię. W konsekwencji stojąc na starcie jesteśmy nie tylko zmęczeni fizycznie przebiegniętymi kilometrami, ale i psychicznie. Nie mamy energii i głodu biegania.

6. Wzmacniaj ciało 

Ćwiczenia wzmacniające są nieodłączną częścią treningu biegacza. Muszę tu posypać głowę popiołem, niestety sama o nich często zapominam. Każdy powinien dostosować je do siebie i wzmacniać te grupy mięśni, które są słabe. Dzięki takim ćwiczeniom niwelujemy dysbalans mięśniowy, poprawiamy postawę ciała, a tym samym technikę biegu i dzięki temu biegamy nie tylko szybciej, ale co najważniejsze, unikamy kontuzji.

Grupy mięśni, które z reguły kuleją u biegaczy to: plecy, pośladki, ramiona, mięśnie głębokie tułowia.
Przykładowo trenując podbiegi i zbiegi mocniej wyćwiczymy mięśnie czworogłowe uda, które pracują zarówno na podbiegach jak i na zbiegach. Dodatkowo wielu biegaczy ma złą technikę podbiegów (czy podejść), co powoduje, ze angażują głównie mięśnie czworogłowe uda, a nie dwugłowe i pośladki.

Biegając dużo w górskim terenie, z reguły mamy mocniej wyćwiczone mięśnie czworogłowe uda i jeśli nie będziemy wzmacniać mięśni dwugłowych i pośladków, to ten dysbalans będzie się pogłębiał. Mocniejsze mięśnie będą przejmować pracę na treningach i na zawodach, a w efekcie osłabiać się, a my nie wykorzystamy swojego potencjału.

7. Trenuj na trasie biegu 

Nie trzeba biegać na trasie biegu, aby zaliczyć udany start, ale jest to bardzo przydatne, bowiem trenowanie na trasie zawodów daje masę korzyści.

Po pierwsze jesteśmy pewniejsi siebie i wiemy jak rozłożyć siły. Wiedząc gdzie będzie podbieg, gdzie zbieg, ile będzie stromych czy długich podbiegów, zyskujemy cenne wskazówki umożliwiające zaplanowanie naszego startu. Pewnie wielu z was pamięta maratony, których profil znaliście tylko z internetu. Podbiegi, zwłaszcza w drugiej części biegu, potrafiły się niemiłosiernie dłużyć. Nie wiedzieliście, ile jeszcze ich będzie i zadawaliście sobie pytania: oszczędzać siły i przejść do marszu czy dać z siebie wszystko i biec? Znając trasę dużo łatwiej jest rozłożyć siły.

Po drugie, w przypadku biegów górskich, zmniejszamy prawdopodobieństwo, że zgubimy się na trasie. A to niestety bardzo często zdarza w biegach górskich. Wielu z was zapewne doświadczyło zgubienia się na trasie, często kosztem podium lub zajęcia dobrego miejsca.

Po trzecie łatwiej jest znieść psychicznie bieg trwający kilka czy kilkanaście godzin, gdy znamy drogę. Chyba każdy zna uczucie, gdy wracając z jakiegoś miejsca tą samą drogą, powrót wydaje się być krótszy. Tak samo jest na zawodach. Przebiegając obok znanych nam miejsc, znanymi ścieżkami, które przywołują wspomnienia z treningów i zajmują umysł, czas płynie szybciej.

Poza tym nasz umysł nie skupia się tak na odkrywaniu nowego terenu i możemy się bardziej odprężyć. Przypomnijcie sobie biegi, w których startowaliście po raz pierwszy nie znając trasy i biegi, gdzie znaliście ścieżkę na pamięć. Prawda, że było łatwiej w tym drugim przypadku?

Po czwarte i chyba najważniejsze, trenując na trasie biegu poznajemy specyficzny dla danego szlaku teren i uczymy się na nim biegać. Każde góry są inne. W niektórych przeważają kamienie i błoto – Bieszczady), w innych łąki i szutry – Beskid Sądecki, twarde skały – Tatry, błoto i korzenie – Gorce. Na każdej z tych nawierzchni biega się inaczej, szczególnie na zbiegach. Inaczej zbiega się po skałach czy piarżyskach, inaczej po błocie i mokrej łące. Biegając na trasie biegu zyskujemy bezcenne doświadczenie, które zaprocentuje podczas zawodów. Trasy maratonów i ultramaratonów górskich mają też różnej długości zbiegi i podbiegi. Są maratony bardziej interwałowe, gdzie jest dużo krótkich zbiegów i podbiegów i maratony, w których podbiegi ciągną się przez parę kilometrów. Robiąc wycieczki biegowe na trasie biegu, przy okazji adaptujemy organizm to specyfiki terenu.

Może Cię również zainteresować

Tekst został opublikowany na portalu magazynbieganie.pl – link do artykułu.

8 komentarzy do "7 rad treningowych do ultra"

  • comment-avatar
    Tomasz
    10 września 2015 (09:47)

    Pochłaniam takie artykuły z wielką ciekawością. Zwłaszcza pisane przez prawdziwych wyjadaczy ultrasowych. Ale wkurza mnie jak w kolejnym artykule czytam „Dodatkowo wielu biegaczy ma złą technikę podbiegów (czy podejść), co powoduje, ze angażują głównie mięśnie czworogłowe uda, a nie dwugłowe i pośladki. ” I co ? i nic żadnego odnośnika do filmu czy artykułu lub żadnego wytłumaczenia w tekście jak prawidłowo zbiegać i podbiegać. Czy to jest wielka tajemnica dostępna tylko na obozach biegowych dla bogatych? Szkoda, bo psuje to całość fajnego artykułu.

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      15 września 2015 (15:25)

      Cześć, zamiast się wkurzać, wystarczy zapytać, a ja chętnie odpowiem, nie uważam, że posiadam jakąś tajemną wiedzę i chętnie się dzielę własnym doświadczeniem za darmo. Przytyk, że to wiedza tylko dla bogatych jest nie na miejscu i trochę mnie boli, biorąc pod uwagę fakt, że w ogóle mało kto pisze o treningu do biegów górskich.

      To był artykuł o głównych elementach treningu, bez wdawania się w szczegóły na temat techniki, to jest zupełnie inny, odrębny i szeroki jak rzeka temat.

      Trochę o technice pisałam w innym tekście http://biegamwgorach.pl/gran-tatr-zachodnich/
      a to cytat: „Czyli podchodzić z wyprostowanymi plecami, głową zadartą do góry i bez ciągłego podpierania się. Oczywiście, czasami podpieranie się rękami pomaga, ale żeby nie zaszkodziło przy okazji, trzeba pamiętać o trzech rzeczach: na stromych podejściach, z wyprostowaną sylwetką i ręce trzymamy wysoko na udach”

      Odnośnie techniki zbiegów to niestety jest to bardzo trudno opisać, technika jest różna w zależności od terenu, obuwia jakie ma się na nogach (inaczej się zbiega w butach minimalistycznych, w jakich ja biegam a inaczej w bardzo obudowanych). Może kiedyś napiszę więcej na ten temat.

      Pozdrawiam
      Olga

      • comment-avatar
        Tomasz
        24 września 2015 (17:16)

        Sorry, miałem wtedy kiepski dzień, a na dodatek był to 3 przeczytany artykuł w ciągu dwóch dni gdzie wytykano złe podbieganie i zbieganie, ale żadnego info, co, jak i dlaczego. Jeszcze raz przepraszam. Liczę, że jednak uda Ci się napisać coś więcej. Pozdrawiam 🙂

        • comment-avatar
          biegamwgorach
          24 września 2015 (18:35)

          To jest trudny temat, a ja sama czasami do końca nie wiem. Np. ciężko mi mówić o kijach na podejściach, bo z nimi nie biegam. Co do zbiegów to najważniejszy jest luz, zero spiny, bo to najbardziej blokuje i obciąża mięśnie, ale do tego trzeba masy ćwiczeń.

          Pozdrawiam! 🙂

  • comment-avatar
    Paweł
    21 czerwca 2017 (15:20)

    Pisząc o zakresach, masz na myśli, iż ogólnie są 3 zakresy? Tak tylko dla potwierdzenia moich przypuszczeń 🙂

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      21 czerwca 2017 (16:20)

      Tak, to chyba polska szkoła treningu 😉
      0. Regeneracja
      1. Tlenowy
      Próg telonowo-melczony
      2. Tlenowo-mleczanowy + progowy (tlenowo-mleczaony pod progiem)
      Próg beztlenowy
      3. Beztlenowy, VO2mx

  • comment-avatar
    Rafał
    5 lipca 2017 (17:06)

    witaj, zastanawiam się jak te wszystkie jednostki ubrać w tydzień treningowy ?