Wielka Korona Tatr – BIEGAM W GÓRACH https://biegamwgorach.pl treningi w Tatrach, bieganie w górach i w terenie, biegi górskie, obozy biegowe w górach, Wed, 18 Sep 2024 13:47:18 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.6.2 FKT na Wielkiej Koronie Tatr https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/ https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/#comments Mon, 16 Sep 2024 15:05:07 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9308 W poprzednim wpisie opisała szczegółowo moje przygotowania do Wielkiej Korony Tatr. Zanim opublikuję szczegółową relację, chcę podać najważniejsze informacje z przejścia.

WKT solo

Było to przejście w całości solo, bez wsparcia z zewnątrz, bez uzupełniania zapasów w schroniskach i bez zostawionych wcześniej depozytów.

Dlaczego zdecydowałam się na taki styl? Z ambicji, żeby się sprawdzić i poznać lepiej siebie. Udało się i jestem z tego cholernie dumna. Dowiedziałam się o sobie więcej niż przez połowę życia.

Przebieg trasy

Moja trasa miała ostatecznie 72 km i 10.200 metrów przewyższenia. Zajęło mi to 40 godzin i 56 minut bez snu. Wystartowałam w czwartek 29 sierpnia 2024 roku o godz. 6:19. Na metę w Trzech Studniczkach dotarłam w piątek 30 sierpnia o godz. 23:14.

Wielka Korona Tatr. Baranie Rogi

Start – Tatrzańska Łomnica przy zielonym szlaku nad Grand Hotelem (915 m) – godz. 6:19

Kieżmarski Szczyt – 8:40 (zboczem Huncowskiego Szczytu i dalej normalnie)

Łomnica – 9:55 (z Kieżmarskiej Przełęczy i przez Miedziane Ławki)

Durny Szczyt – 10:42 (granią, zejście przez Mały Durny i żlebem z Małej Durnej Przełęczy)

Baranie Rogi – 12:11 (normalnie)

Lodowy Szczyt – 13:20 (wejście przez Konia, zejście Wyżnim Sobkowym Przechodem i przez Lodową Przełęcz)

Pośrednia Grań – 15:35 (Ławką Dubkego, zejście żlebem z Wyżniej Pośredniej Przełączki)

Sławkowski Szczyt – 18:47 (Warzęchowym Żlebem przez Warzęchowy Przechód, Jamińską Przełęcz i granią)

Wielka Korona Tatr. Grań na Ławkę Dubkego i Pośrednią Grań

Staroleśny Szczyt – 23:09 (przez Dwoistą Przełęcz i Granacką Ławką, po drodze gubienie się przez Granackie Turnie i Granacki Róg, stąd taka obsuwa czasowa! Zejście Kwietnikowym Żlebem)

Gerlach – 3:40 (Próbą Tatarki z wejściem – przez zgubienie się – na Zadni Gerlach – 2:59)

Kończysta – 7:00 (normalnie z Batyżowieckiego Stawu)

Ganek – 10:10 (Rumanową Ławką przez Gankową Przełęcz i tak samo w dół)

Wysoka – 12:25 (przez Siarkańską Przełęcz, żlebem na Przełączkę w Wysokiej i zejście przez Ławicę)

Rysy – 13:40 (przez Kogutka i szlakiem)

Krywań – 20:35 (szlakiem)

Meta – Trzy Studniczki – 23:14

Całą trasę udostępniłam na stravielink.

Jak widać najwięcej straciłam na gubieniu się. Bardzo dużo przerw z powodu niemiłosiernego upału i konieczności uzupełniania flasków przy każdym możliwym potoku. Jeden raz w trakcie całego przejścia usiadłam na 15 minut na Kończystej o godzinie 7 drugiego dnia.

Krótka relacja

Miałam dzień konia i czułam się świetnie, choć 8 kg plecak mega mi ciążył.

Wielka Korona Tatr. Kończysta

Bardzo czujne zejście z Kieżmarskiego na Miedziane Ławki, małe zgubienie się pod Łomnicą (nie trafiłam w łańcuchy), na Durny Szczyt i Baranie Rogi gładko, lekki kryzys pod Lodowym Szczytem z upału i odwodnienia, dłuższa przerwa na nawodnienie po zejściu.

Na Pośrednią Grań przez Ławkę Dubkego szybko (czas 9:15). Warzęchowy Żleb i Przechód na Sławkowski Szczyt sprawnie (niezły czas 12:25). Pod wieczór i gdy plecak zaczynał mniej ważyć, poczułam się jak nowo narodzona.

Po Sławku tak szybko leciałam Granacką Ławką, że – już po ciemku – źle poszłam i zaczęło się jedno wielkie błądzenie po turniach (Wielka i Mała Granacka Turnia oraz Granacki Róg), wpakowałam się w naprawdę trudny teren i nie wiedziałam, jak się z niego wydostać, gdzie się nie ruszyłam była pionowa ściana, chodziłam tam i z powrotem.

Pod Tatarkę przeszłam w miarę gładko z dłuższą przerwą przy potoku na picie, mycie rozcięcia na piszczelu i opatrywanie rany. Tatarka super, z lekkim zgubieniem pod Przełęczą Tetmajera i wyjściem na grań na prawo za Zadnim Gerlachem, na który musiałam już wejść.

Martinką przeszłam gładko z małym obejściem poziomego fragmentu grani, czułam się super, ale nie chciałam już ryzykować. Pod Gerlachem spały dwie osoby, tak że wszystkie miejscówki zajęte i trzeba było zbiegać!

Wielka Korona Tatr. Ganek

Od 4 rano zaczeły mnie męczyć już do końca biegunki, myślę że żołądek nie chciał przyswoić takiej ilości jedzenia po nocy, bo brzuch ani nic mnie nie bolało.

Kończysta o świcie i na Ganek super, grań bez chwili zawahania, mimo olbrzymiego już zmęczenia.

Burza z piorunami, gradem i 1,5 godziny ulewnego deszczu dopadła mnie na przejściu z Ganka na Wysoką.

Gdyby ta burza (której nie było w żadnej prognozie) przyszła wcześniej, to nie ma opcji, żebym w dwie strony przeszła grań na Ganek, skała na deszczu, pokryta lekkim porostem, robi się mega śliska. Musiałabym przeczekać deszcz i aż skała wyschnie.

Podejście i zejście z Wysokiej mokrym i śliskim żlebem, gdzie płynął wodospad (doceniłam klamry pod szczytem!) w deszczu z trzęsiawką. Szczękałam zębami, ale nawet przez chwilę nie pomyślałam o wycofie.

Wielka Korona Tatr. Rysy

Na Rysach czułam się świetnie, dzwonię do Błażeja i opowiadam w euforii, że mimo tego gubienia się, spokojnie złamię 38 godzin, że po tym całym rzęchu, teraz już gładkie szlaki.

No i przyszedł… kryzys, jakiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Od Szczyrbskiego Jeziora siłą woli przesuwałam się do przodu jak walking dead.

Byłam mega odwodniona (miałam ze sobą bardzo dużo izo, bo sama woda z potoków mega wysusza, ale zostawiłam gdzieś cały zapas i drugiego dnia piłam już czystą wodę z potoków, gdzie po każdym łyku jeszcze bardziej chce ci się pić).

W niemiłosiernym upale te 10 km i 1300 metrów na Krywań ciągneło się w nieskończoność! Leciała mi krew z nosa (zorientowałam się w domu wyciągając zaschnięte skrzepy krwi), miałam biegunkę, jak naszły zbawienne chmury myślałam, że grzmi, a to był tylko mój brzuch 😉

Wielka Korona Tatr. Krywań

Nie byłam w stanie zażegnać tego kryzysu, wiedziałam, że jak się na dłużej zatrzymam, to już nie ruszę.

Żeby sobie ulżyć, dopiero wtedy wysypałam cały parch, kamienie i żwir z butów i skarpetek, który nosiłam przez ponad 30 godzin.

Pod Krywaniem już po ciemku, na ciągnącej się grani miałam myśl, że nie dotrę tam do północy, 50 metrów pod szczytem zaczęłam ryczeć i kląć na tę górę, czemu jest tak wysoka i czemu muszę tam włazić, zostało tak niewiele, a ja ledwo stałam na nogach, poruszałam się ostatnimi resztkami siły woli.

O zbiegu nie było mowy, w dodatku na początku zejścia zgasła mi czołówka, musiałam ją doładować, a w tym czasie świeciłam sobie telefonem z 6% baterii.

Czyli schodzę granią ledwo utrzymując pion, w jednej ręce trzymam rozłożone kijki (nie miałam już siły ich składać), a w drugiej telefon!

Wielka Korona Tatr Trzy Studniczki

Czy mogło być coś gorszego? A przede mną 1400 metrów w dół. Zmuszałam się do biegu i myśląc, że zbiegam 7:00, człapałam po 12-14!

Kamil czekał już kilka godzin na dole w Trzech Studniczkach i podczas naszych dwóch rozmów – pod szczytem i później na zbiegu kilka razy proponował, że wybiegnie mi naprzeciw, ale ja chciałam dotrwać solo.

Dotarłam o 23:15, po 40 godzinach i 56 minutach!

Jak się zatrzymałam nagle wszystko zaczęło mnie boleć, kolana, palce u rąk (zdarte od skały), stopy, kości, głowa, plecy (chociaż plecy bolały mnie prawie cały czas od ciągłego zgięcia na stromych zejściach).

Ale poza obdrapanymi nogami, tylko jeden bąbel na jednym palcu, zero odcisków, otarć, odparzeń, stopy w super stanie, mimo że buty kompletnie zniszczone od parchu, a klika godzin miałam przemoczone.

Co mnie zaskoczyło?

Do Szczyrbskiego Jeziora nie miałam żadnego kryzysu. Mimo niemiłosiernego upału, burzy i znowu upału, sraczki, gubienia się po nocy w trudnym terenie, rozciętej nogi, miałam świetne samopoczucie, determinację i psychę na wszystkich wspinaczkowych fragmentach i po ciemku na eksponowanej grani. Mega mnie to zaskoczyło!

Spodziewałam się po 20 godzinach, w nocy, mega kryzysów i dzwonienia po Kamila. Tymczasem nawet przez chwilę nie chciało mi się spać, nie czułam potrzeby na rozsiadanie się i robienie przerw (dużo przerw było wymuszonych na nawadnianie i uzupełnianie flasków), pierwszy i jedyny raz usiadłam na 10 minut na Kończystej o 7 rano na kanapkę (poza tym jadłam tylko w ruchu). Czułam się znakomicie! Jestem z tego bardzo dumna i jednocześnie dowiedziałam się o sobie rzeczy, o których nie miałabym pojęcia, gdybym nie podjęła tej próby.

Wcześniej najdłużej na nogach byłam 16 godzin i zrobiłam na raz 5.500 m w pionie. Bardzo bałam się tego projektu, tej samotności przez wiele godzin i ekspozycji po ćmoku. Nadal do mnie nie dociera, że to zrobiłam!

Dzięki za trzymanie kciuków i ogromne podziękowania dla Kamila za odwiezienie mnie na start, koczowanie w nocy po słowackiej stronie i czekanie na mnie z rozłożonym dywanem na mecie! ❤

]]>
https://biegamwgorach.pl/fkt-na-wielkiej-koronie-tatr/feed/ 6
Moje przygotowania do Wielkiej Korony Tatr https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/ https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/#comments Sun, 08 Sep 2024 16:08:24 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9220 I. Czym jest Wielka Korona Tatr

To 14 najwyższych tatrzańskich szczytów o wysokości powyżej 8000 stóp i wybitności co najmniej 100 metrów. Jest to nawiązanie do Korony Himalajów i Karakorum.

W skład WKT wchodzą: Gerlach (2655), Łomnica (2634), Lodowy Szczyt (2628), Durny Szczyt (2622), Wysoka (2559), Kieżmarski Szczyt (2557), Kończysta (2537), Baranie Rogi (2530), Rysy (2501), Krywań (2495), Staroleśny Szczyt (2489), Ganek (2465), Sławkowski Szczyt (2453) i Pośrednia Grań (2439).

Wejście na Łomnicę płytami ponad Wyżnią Miedzianą Przełączką i Miedzianym Murem, Grań Wideł

Tylko trzy z nich dostępne są znakowanymi szlakami (Rysy, Krywań i Sławkowski) i wszystkie leżą w Tatrach Słowackich (nie licząc polskiego, niższego wierzchołka Rysów).

Od niedawna niektórzy rozszerzają listę WKT o kolejny szczyt, leżący w głównej grani Tatr na granicy polsko-słowackiej – Mięguszowiecki Szczyt Wielki, który według najnowszych pomiarów ma 2439 m npm, co daje 8002 stóp (wcześniej – 2438 m).

Oddzielony jest od Cubryny Hińczową Przełęczą (2323 m), a od Mięguszowieckiego Szczytu Pośredniego – Mięguszowiecką Przełęczą Wyżnią (2323 m). Jest też drugim co do wysokości szczytem w polskich Tatrach. Bez dwóch zdań spełnia wymogi zaliczenia do WKT.

Moja wątpliwość co do koncepcji 15 WKT bierze się stąd, że pomysł powstał z nawiązania do 14 najwyższych szczytów Himalajów i Karakorum. 15 nijak do tego nie pasuje. Ale oczywiście projekt robi się ciekawszy, trudniejszy i z narodowym elementem.

II. Kiedy zrodził się u mnie pomysł zrobienia WKT ciągiem?

O WKT dowiedziałam się z jakiegoś wpisu Piotra Hercoga, miał projekt zrobienia Wielkiej Korony Tatr w jak najlepszym czasie, ale nie jednym ciągiem. Planował ustanowić rekordy na te szczyty, chyba w kilka dni, wchodząc na część z nich z przewodnikiem. To był może 2015-2016 rok. Nie wiem dlaczego, ale nie zrealizował tego projektu.

Grań na Ganek. Wielka Korona Tatr

Później o WKT zrobiło się głośno po rekordowym przejściu Alicji Paszczak w 2016. Pamiętam, że wywarło to na mnie olbrzymie wrażenie. Ale pozostało w sferze takich nierealnych marzeń. Alicja jest świetną wspinaczką, wspina się w Tatrach od ponad 30 lat. Wiedziałam, że dla niej pod względem technicznym i topograficznym to było coś naturalnego, choć nie twierdzę, że łatwego. Miała też ze sobą linę i jej użyła, co w moich oczach potęgowało trudność tego projektu.

Dla mnie na tamten moment to był kosmos i pod kątem technicznym, ogarnięcia trasy i samego wysiłku. Pamiętam jak czytałam wywiad z nią w Magazynie GÓRY (który przeprowadzał nie kto inny jak Andrzej Marcisz) i głowa mnie bolała od samych tych nazw przejść i jak można to logistycznie ogarnąć.

Ale chyba właśnie wtedy pomyślałam, żeby zacząć zdobywać te szczyty i podnosić swoje umiejętności. Zrobiłam wtedy kurs skałkowy i zaczęłam się nieco wspinać, głównie na ściance w COS’ie.

III. Moje pierwsze techniczne przejścia

Od przeprowadzki, czyli czerwiec 2014 roku poznałam w Tatrach Polskich i Słowackich niemal każdy szlak. Zawsze kochałam dziką przyrodę, adrenalinę i eksplorację. Uwielbiam czytać mapy i przewodniki. Lubię biegać w technicznym terenie. To było kwestią czasu, że ruszę na pozaszlaki i najwyższe szczyty Tatr.

Moją pierwszą dłuższą samotną wyrypką było 36 km i ponad 2700 metrów przewyższenia z wejściem na Lodową Kopę i Mały Lodowy Szczyt (tutaj relacja) – w 2015 roku, dwa tygodnie przed Biegiem Ultra Granią Tatr. Byłam zachwycona tym terenem i pustkami. To były lata, kiedy nie tylko poza szlakami ale też na niektórych szlakach na Słowacji nie spotykało się prawie nikogo.

Ciekawe, że na Orlą Perć odważyłam się dopiero w 2016 roku, ale zrobiłam ją od razu na czas (relacja). Od 2017 roku zaczęłam pierwsze wejścia na szczyty WKT, na początek w większej ekipie Kieżmarski Szczyt, później solo Łomnica (relacja), Gerlach z kolegą i Lodowy Szczyt też solo. Robiłam samotnie różne łatwiejsze granie – Liptowskie Mury (relacja), Koperszadzka Grań (relacja). Bardzo często byłam na grani Rohaczy i całej grani Tatr Zachodnich. Później znowu Gerlach, ale już Martinką.

Wysoka. Wielka Korona Tatr
Na Wysokiej z wyrypki: Kończysta – Ganek – Wysoka – Rysy

W tym czasie startowałam w zawodach Skyrunning Extreme: Trofeo KIMA (relacja), Tromso Skyrace (relacja), Glen Coe Skyline (relacja), Skymarathon Gran Paradiso) i te techniczne trasy w Tatrach traktowałam jako przygotowania do tych zawodów, ale nie myślałam jeszcze wtedy o zrobieniu WKT.

IV. Pierwsze przygotowania z myślą o Wielkiej Koronie Tatr

Na wycieczce na Kieżmarski Szczyt w 2017 roku (mój pierwszy szczyt WKT) poznałam Krzyśka Borgieła, bardzo dobrego wspinacza, w tym jaskiniowego, który znał Tatry lepiej niż ja.

Staroleśny Szczyt. Pawłowa Turnia. Wielka Korona Tatr

Zgadaliśmy się, że chcemy to zrobić wspólnie, ale nie ustaliliśmy żadnego terminu. To była raczej taka głośno wypowiedziana myśl. Dla mnie było niewyobrażalne, żeby zrobić WKT solo.

W wakacje zawsze miałam swoje starty i dopiero w 2019 (gdy z powodów zdrowotnych miałam przerwę od zawodów) zaczęliśmy robić pierwsze wspólne wyrypki, łącząc poszczególne szczyty i opracowując warianty przejść.

Pierwszy nasz rekon to była Pośrednia Grań w 2019 roku, zresztą nie drogą, którą ostatecznie poszłam. Robiliśmy też przejścia niezwiązane z WKT, np. Cubryna i Mięguszowiecki Szczyt Wielki też w 2019 roku, czy Koperszadzka Grań i Baranie Rogi w warunkach jesienno-zimowych.

Później już takie typowo łączone przejścia pod WKT jak: Kończysta – Ganek – Wysoka – Rysy w 2022 roku; czy w tym roku: Łomnica – Durny – Lodowy Szczyt – Gerlach i Sławkowski – Staroleśny – Gerlach.

V. Dlaczego zdecydowałam się zrobić to solo?

Robiliśmy te rekonesanse z myślą, że atakujemy tę Wielką Koronę razem. W tym roku przez jazdę w tandemach podporządkowałam cały sezon pod rower. Zrobiłam też kilka swoich startów na gravelu. Chciałam zakwalifikować się na Gravelowe Mistrzostwa Świata, co mi się zresztą udało w połowie lipca.

Po tym wyścigu zaplanowałam miesiąc odpoczynku od roweru i byłam spragniona Tatr, a MŚ miały być dopiero w październiku. Ustaliliśmy z Krzyśkiem, że zrobimy pod koniec lipca/na początku sierpnia ostatnie rekony i w połowie sierpnia lub później, jak będzie okienko, ruszamy na WKT.

Durny Szczyt. Wielka Korona Tatr
Durny Szczyt z wyrypki na Wielką Czwórkę: Łomnica, Durny Szczyt, Lodowy i Gerlach

Zrobiliśmy dwa dłuższe przejścia i na jednym z nich Krzysiek rzucił, że może pójdę WKT sama, bo nie che mnie ograniczać. Szybko podłapałam temat, w głębi duszy chciałam mieć czyste, kobiece przejście. No ale jak zrobić to solo? Nie wyobrażałam sobie siebie samej po nocy na jakiejś eksponowanej grani. Ja, której najdłuższy bieg ultra to 100 km i ok 12 godzin? Najdłużej na nogach byłam 15,5 godziny i zrobiłam ponad 5000 metrów przewyższenia na skiturowym Trawersie Tatr z Beatką Madej (Lassak).

Zejście ze Staroleśnego Szczytu Kwietnikowym Żlebem. Wielka Korona Tatr

Dodatkowo w tym roku mało robiłam treningu biegowego. Nie mówię, że nie miałam dobrej formy. Miałam, ale kolarską. Godziny treningu wytrzymałościowego, bardzo dużo długich jazd po górach, dużo krótkich i mocnych interwałów, tysiące metrów przewyższenia, sporo treningu siłowego. Ale biegać zaczęłam dopiero po ostatnim starcie kolarskim w połowie lipca.

Jak moje ciało zachowa się po 20 godzinach, czy będzie mi się chciało spać?

Czy dam radę ustać na nogach tak długo bez snu, w technicznym terenie?

Wydawało mi się to bardzo niebezpieczne. Od momentu, kiedy zaczęłam myśleć o przejściu WKT solo, miałam codziennie sny, jak idę gdzieś sama, po nocy, w rzęchowatych żlebach i po eksponowanych graniach. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo czegoś się bałam, na samą myśl o robieniu tego.

W międzyczasie niesamowity rekord na WKT ustanowił Roman Ficek. Znowu odezwała się moja ambicja, żeby zrobić czysto kobiece przejście.

Czego się tak bałam? Zrobiłam przecież samotnie wiele przejść: Lodowy Szczyt, Gerlach, z Kieżmarskiego Szczytu przez Miedziane Ławki na Łomnicę; Pośrednia Grań – Sławkowski Szczyt Warzęchowym Przechodem – Staroleśny granią z Obłazowej Przełęczy i przez Zwodną Ławkę; Gerlach Próbą Tatarki – Kończysta Stwolskim Zawratem; Ganek – Wysoka – Rysy

Pomagała mi w tym książka Andrzeja Marcisza „Wielka Korona Tatr”. Nie chodziłam na moje samotne wyrypki z trackami, zawsze miałam w telefonie zdjęcia i opisy tras. Chciałam poznać różne wejścia na każdy szczyt, różne warianty, żeby w razie czego móc też na bieżąco zdecydować.

Gerlach. Wielka Korona Tatr

W sumie naliczyłam, że na Gerlachu byłam 8 razy, w tym 3 razy sama Próbą Tatarki (4 raz na WKT), Martinką z Polskiego Grzebienia, Wielicką Próbą, kilka razy Batyżowiecką Próbą, a także Walowym Żlebem w górę i w dół.

Na Łomnicy byłam od Łomnickiego Stawu i z Miedzianych Ławek, z Kieżmarskiego Szczytu schodziłam Filarem Grosza na północnej ścianie Małego Kieżmarskiego (relacja), żlebem z Huncowskiej Przełęczy w obie strony i z Kieżmarskiej Przełęczy na Miedziane Ławki.

Na Lodowy weszłam i przez Konia i od strony Lodowej Kopy przez Sobkowy Przechód, na Staroleśny Szczyt – Kwietnikowym Żlebem, Granacką Ławką, granią Tetmajera (z Obłazowej Przełęczy) i Zwodną Ławką.

Na Pośredniej Grani byłam Żlebem Stilla i Ławką Dubkego i dwa razy schodziłam tym strasznie długim żlebem do Staroleśnej Doliny. Na Sławkowskim Szczycie, poza kilkoma razami szlakiem – granią od Sławkowskiej Przełęczy, Warzęchowym Przechodem i Warzęchowym Żlebem i wariantem bez nazwy obok tego żlebu.

Znałam te szczyty od każdej strony. Chodziłam na nie sama, wyruszając o 3-4 nad ranem. A mimo to tak bardzo bałam się tego samotnego przejścia bez snu. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego?

Decyzja jednak zapadła. A w pokonaniu lęku i stresu pomogła mi jedna osoba, o czym w kolejnym wpisie!

Lodowa Przełęcz. Wyrypka: Koperszadzka Grań, Jagnięcy Szczyt i Baranie Rogi
Lodowa Przełęcz z wyrypki: Koperszadzka Grań, Jagnięcy Szczyt i Baranie Rogi
]]>
https://biegamwgorach.pl/moje-przygotowania-do-wielkiej-korony-tatr/feed/ 1
3 WKT. Kieżmarski Łomnica i Durny https://biegamwgorach.pl/3-wkt-kiezmarski-lomnica-i-durny/ https://biegamwgorach.pl/3-wkt-kiezmarski-lomnica-i-durny/#comments Thu, 24 Aug 2023 17:42:35 +0000 https://biegamwgorach.pl/?p=9107 Jakiś czas temu odkryłam co najbardziej lubię robić w górach poza bieganiem. Niestety do tego trzeba trafić z pogodą, wolnym czasem i mieć zaufaną osobę, która lubi i umie robić to samo.

Niedawno trafił się jeden z tych pięknych dni, gdzie wszystko zagrało i wybraliśmy się z Kamilem #DevanReisen na przejście 3 szczytów Wielkiej Korony Tatr, czyli Kieżmarski Szczyt, Łomnicę i Durny (dla niewtajemniczonych WKT to 14 najwyższych i wybitnych tatrzańskich ośmiotysięczników, licząc w stopach). Kieżmarski Szczyt – 2558 m, Łomnica – 2634 m, Durny Szczyt – 2623 m.

Tatrzańska Łomnica – Huncowski Szczyt

Udaje nam się wyjechać z Zako o 5:30, co już jest dużym sukcesem, a z Tatrzańskiej Łomnicy po poszukiwaniach darmowego parkingu ruszamy o 6:26. Szybkim marszem, mijając kilka ekip wspinaczy z linami na wierzchu (dla Was też to obciach?) jestem przy Łomnickim Stawie i czekam ponad pół godziny na Kamila. W końcu doczłapuje i od razu rozsiada się z zamiarem picia i jedzenia. Dla mnie nie wróży to nic dobrego, bo już teraz wygląda słabo. Mówi, że miał infekcję i jest osłabiony.

Huncowska Przełęcz, w tle Łomnica

Po dłuższej przerwie ruszamy Magistralą w stronę Rakuskiej Przełęczy, ale nie idziemy długo szlakiem, uświadamiam sobie, że najszybsze wejście na Kieżmarski Szczyt prowadzi przez Huncowski Szczyt, a nie żlebem od wschodu. Kamil też kiedyś szedł przez Huncowski.

Ze szlaku schodzimy więc na głazy i ruszamy do góry na wprost w stronę Huncowskiego Szczytu (2352 m). Jestem tu pierwszy raz, ale kierunek jest dość oczywisty, a czasem nawet jakiś kopczyk albo nikła ścieżynka.

Co jakiś czas czekam na wlekącego się Kamila, aż w końcu postanawiam poczekać na niego dłużej na szczycie. Dociera po ponad pół godziny, a potem siedzimy jeszcze na Huncowskiej Przełęczy (2307 m). Od Huncowskiego Szczytu do końca naszego przejścia do Małej Durnej Przełęczy będziemy już cały czas na wysokości między 2200 m a ponad 2600.

Zdjęcie: Huncowska Przełęcz

Z Kieżmarskiego Szczytu w dół „Filarem Grosza”

Z przełęczy szybko docieramy na Kieżmarski Szczyt łatwym terenem, a potem na Mały Kieżmarski Szczyt (2513 m). Szłam kiedyś tędy na początku maja i śnieg na trawersach sprawiał, że droga wydawała się dość trudna. Teraz wygląda to zupełnie inaczej.

Z Małego Kieżmarskiego zaczyna się nasze zejście „Filarem Grosza” a właściwie północno-zachodnią granią Małego Kieżmarskiego Szczytu do przełęczy pod Uszatą Turnią (Złota Przełączka – 2230 m, galeria na dole). Nazwę Filar Grosza znalazłam dla tej drogi u Marcisza, ale WHP używa nazwy północno-zachodnia grań, podczas gdy Filar Grosza to nazwa drogi filarem na południowej ścianie Małego Kieżmarskiego.

Tak czy siak grań wygląda na mało chodzoną. Zarośnięte czarnymi porostami, chropowate skały, nie widać śladów działalności ludzkiej. Nie wygląda to na popularne przejście…

Zejście z Małego Kieżmarskiego Szczytu Filarem Grosza, w dole po lewej Miedziany Przechód, w tle Durny i Mały Durny Szczyt

Idziemy jak puszcza teren, a gdy grań rozwidla się na dwie odnogi, a filar po zachodniej stronie robi się coraz trudniejszy, przechodzimy przez depresję pomiędzy nimi i idziemy północno-zachodnim filarem, czyli właściwą drogą.

Tutaj znów robi się trudniej, filarek urywa się stromymi ściankami (II a miejscami może III), przechodzimy więc do żlebu i tam – cytując klasyka – systemem półeczek i rynien kluczymy w rzęchowatym terenie.

Kierujemy się na widoczną w dolę Uszatą Turnię i Złotą Przełączkę pod nią. Da się ją rozpoznać, chociaż jej dwa wierzchołki w kształcie psich uszu nakładają się stąd na siebie.

Na samym dole żlebu okazuje się, że jest on podcięty stromą kilkunastometrową ścianką.

Kombinujemy za długo alternatywne przejścia, łażąc po parchatych półeczkach góra-dół i lewo-prawo.

Zdjęcie: Zejście depresją między dwoma filarami północno-zachodniej grani Małego Kieżmarskiego Szczytu, w dole po lewej Miedziany Przechód, na górze – Durny Szczyt.

W tym momencie mam wszystkiego serdecznie dość. Przecież ten filar miał być łatwy, a mam wrażenie że kluczymy tu z dobrą godzinę. Poza tym ani śladu jakiegoś stanowiska do zjazdu. Chyba nikt przed nami tą wersją nie schodził.

W końcu zgadzam się na zjazd, który Kamil zaproponował jakiś czas temu, mówiąc, że znalazł niby dobry blok na stanowisko. Biorąc pod uwagę, że według mnie nikt tam wcześniej nie robił żadnego zjazdu, ani może nawet nie trzymał się tego bloku, mam poważne wątpliwości i jednocześnie brak innego wyjścia z tej sytuacji. Wracanie tym rzęchem do góry i szukanie innego przejścia nie bardzo mi się uśmiecha.

Dzięki 20-metrowej linie i repowi przedostajemy się na Złotą Przełączkę (2230 m) pod Uszatą Turnią (polska nazwa – Złota Turnia), a następnie półką o nazwie Niemiecka Ławka – na Miedziany Przechód (2285 m).

Widok z Miedzianego Przechodu na Mały Kieżmarski Szczyt i Filar Grosza

Mam wrażenie, że największe emocje tego dnia mam już za sobą.

Ale wiem też, że ambitny plan, żeby z Durnego przejść dalej granią na Baranią Przełęcz i Baranie Rogi, już na pewno oddalił się bezpowrotnie, wątpię też, czy uda nam się dotrzeć na Durny.

Dopiero z Miedzianego Przechodu widzę, że zachodnie żebro grani na samym dole wygląda na łatwe, w przeciwieństwie do północno-zachodniego filara, czy środkowej części, którą schodziliśmy.

Rozkminiając to przejście już w domu czytam u Marcisza, że większość osób wchodzi na Mały Kieżmarski Szczyt z Miedzianego Przechodu właśnie zachodnim filarem, a WHP określa ten filar jako bloki i doskonale uwarstwione stopnie skalne (I).

Północno-zachodni filar wyceniany jest na II (może III). Nie znalazłam opisu przejścia środkową częścią, gdzie mamy trójkową albo nawet trudniejszą ściankę.

Zdjęcie: widok z Miedzianego Przechodu na naszą drogę z Małego Kieżmarskiego Szczytu i Kamil robiący zjazd. Widać dwa filary i depresję między nimi.

Śmiałam się, że jak ktoś natknie się kiedyś na zostawioną tam przez nas pętle, to będzie się mocno zastanawiał, co u licha ona tam robi. Albo wręcz przeciwnie, uratuje mu ona zejście.

Przez Miedziane Ławki na Łomnicę

Z Miedzianego Przechodu przez Miedziane Ławki droga na Łomnicę wydaje się oczywista i łatwa orientacyjnie, ale jest to przejście po rzęchu.

Już z Miedzianego Przechodu do Miedzianego Ogródka przez zejście zwane Miedzianą Drabiną mamy stałe punkty asekuracyjne, bo może ktoś woli zjeżdżać, zamiast ześlizgiwać się po parchu. My mamy doświadczenie z niedawnych eksploracji w Prokletijach, gdzie taki parch i takie nastromienie to zwykłe turystyczne szlaki, więc wybieramy system kontrolowanych ślizgów po sypiących się piargach.

Kamil wyjaśnia mi pochodzenie występujących tu nazw: Miedziany Ogródek, Miedziane Ławki, Niemiecka Drabina, Niemiecka Ławka, Złota Przełączka, itp. „Miedziane” to od prac górniczych i wydobywania miedzi już od początków XVIII wieku, a „złote” – od poszukiwań złota.

Widok z Miedzianego Przechodu na Durny Szczyt i Poślednią Turnię

Miedziany Ogródek jest na wysokości ok 2195 m i jest to najniższy punkt naszego przejścia na odcinku Huncowski Szczyt – Mała Durna Przełęcz.

W Miedzianym Ogródku nabieramy wody ze strumyka i idziemy łatwo, choć po piargach Niżnią a potem Wyżnią Miedzianą Ławką.

Przejście z jednej na drugą oznaczone jest starą pomarańczową farbą i znajduje się w linii spadku Przełęczy w Widłach, gdzie Niżnia Ławka nieco się obniża.

Po lewej stronie mamy próg skalny, wspinamy się kilkanaście metrów w górę, gdzie są też spity do asekuracji i jesteśmy na Wyżniej Miedzianej Ławce

Zdjęcie: Widok z Miedzianego Przechodu na Niżnią i Wyżnią Miedzianą Ławkę. Wyżnią, która idzie jakby na wprost Pośledniej Turni można też dojść na Przełączkę pod Łomnicą i Drogą Jordana na Łomnicę.

My z Wyżniej Miedzianej Ławki skręcamy w lewo i w górę po skałach a później po skalnych płytach, obchodząc końcówkę Grani Wideł pod Miedzianym Murem. Mur ten kończy się na Wyżniej Miedzianej Przełączce – jest to punkt styku końca Grani Wideł z płytą szczytową na północnej ścianie Łomnicy.

Podejście płytami pod Miedzianym Murem i Wyżnia Miedziana Przełączka na zdjęciach poniżej.

Łomnica, w tle Durny Szczyt i Lodowy Szczyt

Na Łomnicę docieramy 5 minut przed 15. Kamil rozsiada się i wyciąga batony, widzę jak bardzo jest wykończony, wygląda jak Walking Dead, mimo, że tempo mamy bardzo, bardzo wolne.

Widzę w jego oczach rezygnację, on widzi, jak jestem zdeterminowana, żeby dokończyć dziś to przejście. Pewnie dlatego mi nie mówi, o czym wtedy myśli: że nie ma mowy, żeby wszedł dziś na kolejny szczyt.

Ja za to myślę, że fajnie byłoby o 16 być już na Durnym. Jak się potem okaże, jest to bardzo optymistyczne założenie.

Pogoda też się zmienia, jest już całkiem pochmurno. Podczas tej wycieczki obserwuję niesamowite zjawisko, jak małe chmury szybko tworzą się w dnie doliny, kumulują się i idą do góry, zasłaniając szczyty. Nisko zawieszone, lokalne chmury już nie raz pokrzyżowały mi plany…

Durną drogą na Durny Szczyt

Schodzimy Jordanką, czyli na Durny ma być już cały czas granią z niewielkimi obejściami. Na Jordance najgorsze są dla mnie łańcuchy. Kilka pionowych ścianek, gdzie trzeba się na nich zawiesić, a nogi na tarcie. Dla osób o mocnych nerwach. W wielu miejscach przeszkadzają, bo lepiej iść po skałach.

Dochodzimy do Przełączki pod Łomnicą, gdzie dochodzi Wyżnia Miedziana Ławka. Potem przez Małą Poślednią Turniczkę – droga idzie przez nią ściśle granią i schodzimy na Poślednią Przełączkę. Po dłuższym namyśle i zejściu za nisko obchodzimy po prawej stronie Poślednią Turnię, gdzie również są łańcuchy i jakieś klamry. Na parchatym i lufiastym trawersie pod turnią trzymam się na wszelki wypadek łańcucha. Staję na niby lity kamień, który w tym momencie rozpada się pod moją stopą i spada z wielkim hukiem kilkaset metrów do Miedzianej Kotliny. Ja na szczęście stoję, ale Kamilowi serce podchodzi do gardła.

Dochodzimy do Wyżniej Pośledniej Przełączki, gdzie Droga Jordana schodzi w dół żlebem do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Na grań nachodzą chmury i zaczynają się nasze kłopoty. Kamil był tu trzy lata temu, ale szedł w przeciwnym kierunku. Twierdzi, że następną turnię – Zębatą – trzeba obejść z prawej strony, ale nie jest do końca pewny, czy z prawej, czy z lewej i czy tę turnię, czy może kolejną…

Początkowo idziemy trawersem, ale później schodzimy za nisko do kolejnego żlebu, jak się później okazało, górnej odnogi Klimkowego Żlebu.

Trawersujemy Zębatą Turnię pod granią wiodącą na Durny Szczyt

Na tym trawersie sporo błądzimy jak dzieci we mgle (dosłownie), jest dużo różnych wariantów i ścieżek, a my nie widząc grani schowanej w chmurach, kompletnie nie wiemy, gdzie jesteśmy.

Trawers Zębatej Turni i Durniej Turniczki w grani na Durny Szczyt. Zadnia Durna Baszta i Wyżni Durny Karb

W końcu, trawersując żleb, wychodzimy na szerokie siodło, a przed nami wyłania się zza chmur piękna ściana Durnego Szczytu, a na lewo Mały Durny Szczyt. Problem w tym, że dzielą nas podcięte pionowe skały i głęboki kocioł w dole. Ale przynajmniej wiemy, gdzie jesteśmy, za daleko.

Jak później rozkminiłam, zanim się zgubiliśmy, podeszliśmy pod samą Durnią Turniczkę, przez którą można było łatwo przejść (I) na Klimkową Przełęcz i dalej granią na Durny.

Jednak nie widząc grani poszliśmy za bardzo w dół i dalej trawersem przeszliśmy przez Klimkowy Żleb. Wyszliśmy na boczną, Durną Grań pod Zadnią Durną Basztą na Wyżni Durny Karb (o ile dobrze to rozkminiłam). Stamtąd po drugiej stronie grani na zachód widzieliśmy Durny i Mały Durny Szczyt, a na dole Spiski Kocioł.

Na zdjęciu po lewej widać nasz trawers i przed nami na lewo od ściany skalnej Wyżni Durny Karb, wg WHP jedna z najwybitniejszych przełączek Durnej Grani.

Kamil ma dość i chce wracać w dół żlebem do doliny i kończyć wycieczkę. Mnie nie podoba się pomysł wracania żlebem, którego nie znamy i błądzenia w chmurach. Później przeczytałam u Marcisza, że ten żleb latem jest bardzo skomplikowany i jeśli się go nie zna, przy braku widoczności bardzo łatwo się w nim pogubić.

W tym momencie nie wiemy dokładnie, gdzie jesteśmy, ale decydujemy po chwili dyskusji, że idziemy do góry. I to był strzał w dziesiątkę, bo wychodzimy na Klimkową Przełęcz, mamy w końcu widoczność, a Kamil rozpoznaje teren (szedł trzy lata temu tą drogą w przeciwną stronę).

Durny Szczyt (2623 m npm), Tatry Wysokie, Wielka Korna Tatr

Mamy jeszcze (lub aż) do przejścia grań na Durny i Mały Durny, a jest już grubo po 16. Jednak ta część okazuje się dla mnie najłatwiejsza, mimo, że technicznie jest najtrudniejsza.

Z Klimkowej Przełęczy idziemy już ściśle granią pod uskok Durnego na Wyżnie Durne Wrótka. Uskok wyceniany jest za II i właśnie dwóch wspinaczy robi nim zjazd na linie. Nie zastanawiając się długo idę na żywca tak, by nie zaczepić o ich linę.

Potem łatwo, aż do lufiastej małej turniczki – Durnej Czubki (wg Marcisza I-II) z kotwami do asekuracji, którą pokonujemy na żywca ściśle granią, wychodząc na ostre wcięcie – Durną Szczerbinkę. Stąd już łatwo na Durny Szczyt (2623 m), Durną Przełęcz i omijając Durną Igłę na Mały Durny Szczyt (2595 m).

Z Małego Durnego dalej łatwą granią schodzimy na Małą Durną Przełęcz a później parchatym żlebem do Doliny Pięciu Stawów Spiskich.

Żleb jest wyceniany na I i faktycznie kluczymy w nim schodząc różnymi skałkami i rynnami, kierując się niżej w lewo na wyraźną ścieżkę, żeby ominąć dolne urwiska tego żlebu (zdjęcia na dole).

Widok z Durnego Szczytu na północny zachód

Schodzimy i zbiegamy do Doliny Pięciu Stawów Spiskich w kierunku Terinki. Jest coraz później, nie wchodzimy nawet do środka, tylko zbiegamy doliną i potem długaśnym niebieskim szlakiem, już z czołówkami, do Tatrzańskiej Łomnicy. Około 22:45 jesteśmy przy samochodzie. Wyszło coś koło 29 km i 2200 metrów, choć myślę, że zegarek nie zliczył tych krótkich zejść i wejść w żlebach i na przełączkach.

Trasa tutaj.

]]>
https://biegamwgorach.pl/3-wkt-kiezmarski-lomnica-i-durny/feed/ 4