podróże – BIEGAM W GÓRACH https://biegamwgorach.pl treningi w Tatrach, bieganie w górach i w terenie, biegi górskie, obozy biegowe w górach, Sat, 22 Sep 2018 08:58:05 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.6.2 Wyrypa po szkockich graniach https://biegamwgorach.pl/glen-coe-skyline/ https://biegamwgorach.pl/glen-coe-skyline/#respond Tue, 11 Sep 2018 07:35:47 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=8064 Z jakim nastawieniem jadę do Szkocji na tygodniowy urlop pod namiotem? Czy czegoś się boję przed biegiem? Dwa razy rezygnowałam z tego startu, będąc już na liście i z biletami lotniczymi w kieszeni. Tym razem chcę zamknąć pewien rozdział.

W 2016 nie zregenerowałam się po KIMA, w zeszłym roku miałam traumę po Tromso, gdy z eksponowanej grani, parę minut przede mną, spadła amerykańska biegaczka z teamu The North Face, Hillary Allen. Cudem przeżyła, przeszła kilka operacji, na szczęście już biega i wróciła do świetnej formy.

To miał być jeden z moich głównych startów, ale w sporcie nigdy nie jest idealnie. Po całkiem niezłym lipcu i dobrym biegu w Aladaglar Sky Trail znowu mam dołek. Od ponad dwóch lat mam na przemian dobre okresy i tygodnie/miesiące totalnego osłabienia. Dzięki pomocy świetnej dietetyczki Jagody Podkowskiej (Blueberry Health & Diet) udało się zdiagnozować zapalenie jelita i kandydozę – niewątpliwą przyczynę moich problemów. Przeszłam leczenie, ale ciągle jest coś nie tak. Teraz robię kolejne badania. Plus tej sytuacji jest taki, że tak wiele przeszłam i tyle tysięcy wydałam na różne badania i terapie, że stałam się specjalistką od dolegliwości, jakie mogą przytrafić się biegaczom. Wkrótce napiszę o tym więcej.

Ale wracajmy do Glen Coe. 52 km i 4750 m przewyższenia, techniczne i eksponowane granie (III stopień scramblingu), pionowe podejścia, techniczne zbiegi, kamienie, błoto, mokro i zimno. Jeszcze dwa lata temu obawiałam się tego terenu, ale w międzyczasie zdobyłam sporo nowego doświadczenia. Ostatnie przygody w Tatrach na Martince i wspinanie w Turcji dały mi dużo pewności w scramblingowym i rzęchowatym terenie z lufą pod nogami.

Glen Coe Skyline 2016 profil trasy

Profil trasy Glen Coe Skyline

W ciągu ostatnich 3 tygodni przebiegłam 64 km, więc łatwo nie będzie. Po niedzielnym mocniejszym treningu nogi bolały mnie jak po zawodach. W tygodniu przed zawodami postanowiłam już nic nie biegać.

W niedzielę pobiegnę na maksa moich możliwości, na jakie będzie mnie tego dnia stać. Będę robić swoje, bez oglądania się na inne dziewczyny, które w biegach Pucharu Świata Skyrunning zawsze są mocne. Podstawowa zasada na ultra to trzymać się odpowiednich stref. Ścigać się można pod koniec, jak zostanie sił. Dobrze, że mamy Marcina Świerca, świetnego taktyka, od którego można się uczyć. Jak już jestem przy UTMB, to właśnie ten bieg jak żaden inny pokazuje, że ściganie się o prowadzenie przy tak długim dystansie, może mieć kiepskie skutki. Adrenalina, emocje, na początku jest siła i moc, ale czy wystarczy na cały dystans? Pięknie powiedział Robert Karaś po zdobyciu MŚ w potrójnym ironmanie. „W takich wyścigach wygrywa najmądrzejszy, a nie najlepszy”.

Wracając do mojego biegu. Nie będzie łatwo. Nie dość, że nie mam życiowej formy, to jeszcze prognozy nie są najlepsze. Śnieg z deszczem na eksponowanej grani? Tego jeszcze nie było. Czy się boję? Raczej nie. Jestem niesamowicie ciekawa trasy i warunków. Tego, jak sobie poradzę. Będzie bardzo ciężko, ale ja to lubię.

Jestem zdania, że to trudne doświadczenia cię kształtują, to dzięki przekraczającym twoją wyobraźnię wyzwaniom, poznajesz siebie. Bo czego dowiesz się o sobie siedząc na kanapie i pijąc piwo?

Dlatego nie dziwcie się też, że do deszczowej Szkocji jadę pod namiot i nie wypożyczam samochodu. Lubię takie przygody. Lubię, kiedy nie jest łatwo, lekko i przyjemnie. Po takich doświadczeniach doceniam swoje cztery kąty, wygodne łóżko i wszystko, co mam.

Tym startem zamknę pewien rozdział mojego biegania, udział we wszystkich ekstremalnych biegach serii Skyrunning. Po Glen Coe zabieram się za nowe projekty. Będzie ciężko, przygodowo i ekstremalnie!

Glen Coe Skyline. Fot. Ian Corless Glen Coe Skyline. Fot. Ian Corless Glen Coe Skyline. Fot. Ian Corless Glen Coe Skyline. Fot. Ian Corless Glen Coe Skyline. Fot. Ian Corless

Zdjęcia: Ian Corless

I jeszcze coś o sprzęcie, jako ciekawostka, bo organizatorzy przebili wymogi na UTMB

Wymagany sprzęt, który zabieram

  • kurtka wodoodporna ATTIQ z membraną 20 tys.
  • spodnie wodoodporne ATTIQ – uszyte specjalnie dla mnie 🙂
  • koszulka Pro-Tech – zamierzam w niej biec, jeśli pogoda pozwoli. Na razie ma być zimno i padać, w górach podobno śnieg
  • koszulka z długim rękawem – jako dodatkowa wymagana bluza, mam nadzieję, że przejdzie weryfikację
  • spodenki Pro-Tech – a jak będzie zimno, długie legginsy
  • buty Adidas Adizero XT Boost – z niezawodną na mokrej skale podeszwą Continental, wbudowanym stuptutem, dobrym bieżnikiem, lekkie, z niewielką amortyzacją, wydają się idealne na szkockie warunki. Szkoda, że Adidas wycofał je z produkcji
  • kamizelka CamelBak Ultra Pro Vest
  • zegarek garmin fenix 5 – pierwszy test na zawodach
  • czołówka Petzl e+lite – leciutka (25 gramów), ale nie daje za dużo światła, organizatorzy sami ją polecają dla szybszych zawodników, więc musi przejść
  • koc ratunkowy (survival bag), folia NRC nie wystarczy
  • mapa
  • czapka i rękawiczki
  • kijki Mountain King Trail Blaze Skyrunner (niewymagane, ale biorę)
  • jedzenie – tym razem tylko 12 żeli i kilka batonów, na trasie jest tylko 1 punkt odżywczy, a ja na dzień dzisiejszy nie mam supportu, także 1 kg żarcia trzeba będzie dźwigać (i szybko jeść)

Ten filmiki fajnie pokazują szkocki klimacik i techniczne trudności

]]>
https://biegamwgorach.pl/glen-coe-skyline/feed/ 0
Trofeo KIMA – Val Masino. Fotorelacja https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/ https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/#comments Mon, 05 Sep 2016 19:13:21 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=5069 Trofeo KIMA to bieg o długości 52 km, +4200 m przewyższenia we włoskich Alpach. Bieg to za dużo powiedziane. Trasa pokrywa się w większości z głównym szlakiem Sentiero Roma, przebiegającym na wysokości ponad 2500 m n.p.m. wokół doliny Val Masino, pod słynnymi szczytami Piz Badile (3308), Piz Cengalo (3370), Cima de Castello (3388), Monte Disgrazia (3678), do pokonania techniczne podejścia i zejścia z 7 przełęczy powyżej 2500 m n.p.m., ubezpieczonych łańcuchami i klamrami: Boccetta Roma (2840), Passo Cameraccio (2954), Passo Val Torrone (2518), Passo Averta (2540), Passo Qualido (2647), Passo Camerozzo (2765), Passo del Barbacan (2598).

Klimat biegu i tych pięknych gór przybliżą Wam – choć trochę – zdjęcia z moich wycieczek w Val Masino. Na campingu nie ma nudy, jeśli ma się cel 😉 Na zdjęciach przełęcze: Boccetta Roma, Passo Cameraccio, Passo Val Torrone, Passo del Barbacan i dolinki: Valle di Preda Rossa, rozciągająca się na wysokości od 1950 m n.p.m. u stóp Monte Disgrazia, Valle Cameraccio, Valle Torrone, Valle Zocca, Valle del Ferro, Valle Ligoncio, Valle Bagni, Val di Sasso Bisolo, Val di Mello.

Relacja z KIMA na blogu już jutro!

Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima 2016 Val Masino Marino Giacometti Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme Val Masino Trofeo Kima start Val Masino Trofeo Kima start Val Masino Trofeo Kima start Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino Trofeo Kima 2016 - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino. Skyrunning Extreme Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Trofeo Kima Val Masino Troefo Kima Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia trening w Val Masino - Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa trening w Val Masino - Preda Rossa Trofeo Kima Val Masino Valle di Preda Rossa Val Masino Trofeo Kima Val Masino Trofeo Kima trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino Val di Sasso Bisolo Val Masino Val di Sasso Bisolo Val Masino Valle di Preda Rossa Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima terrex agravic Val Masino Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Valle Torrone Trofeo Kima Val Masino Valle Torrone Trofeo Kima Val Masino Passo Val Torrone Trofeo Kima Val Masino Passo Val Torrone Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Bagni Val Masino Valle Ligoncio Trofeo Kima Val Masino Valle Ligoncio Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Val di Mello Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima trening w Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima trening w Val Masino - Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima trening wVal Masino Valle del Ferro Trofeo Kima

Zdjęcia: Jacek Frąckowiak, Olga Łyjak, Joanna Kamer

]]>
https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/feed/ 4
Krynica – Łabowska Hala https://biegamwgorach.pl/krynica-labowska-hala/ Sat, 19 Jul 2014 17:13:30 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=5840 1. dzień. Krynica –  Schronisko na Jaworzynie Krynickiej

Wyruszamy po przygodę przez Beskid Sądecki! Forek i mój cały ekwipunek.

wyprawa w Beskid Sądecki, Krynica

Ruszyłam około godziny 15 zostawiając auto w garażu (istny przypadek). Czerwonym szlakiem przez Czarny Potok, 10 km z gubieniem się. Pogoda idealna, ciepło, trochę słońca. Zdecydowałam się jednak wziąć minimusy, New Balance WT10. Biega się dobrze, choć ciężko się przyzwyczaić do 8 kg balastu na plecach. Zabrałam zrobione wcześniej kulki orzechowo-daktylowe i kokosowo-kakaowe, 1 kg bananów, dla Foresta nic. Ale plecy i tak bolały.

W schronisku nie było nikogo, turyści pojawili się dopiero wieczorem i w sobotę. A jednak nie wszyscy siedzą w święta przy stole! 🙂

Do jedzenia mogłam dostać tylko pierogi z mięsem, więc podziękowałam i wzięłam piwo, a Forest dostał gratis pół kg pieczonego schabu i parę suchych kromek chleba ze smalcem ze skwarkami – w Wielki Piątek!

2. dzień. Łabowska Hala

Rano nieplanowana wycieczka do Krynicy. Doszłam do wniosku. że przez najbliższe 3 dni nawet jak zbiegnę do jakiegoś miasteczka to nic nie kupię (Święta!), postanowiłam więc pobiec do auta po zostawione tam zapasy – 2 kg suszonych owoców i orzechów i 1 kg bananów, zabrałam też 2 kg suchej karmy dla Foresta. Będziemy jechać na tym samym wózku 😉

Pobiegłam zielonym szlakiem przez Przełęcz Krzyżową, wróciłam czerwonym przez Czarny Potok. No i wyszedł nieplanowany trening z rana 16 km.

Po godzinie 12 ruszyłam już z 9 kg plecakiem do Schroniska na Hali Łabowskiej, zaczęło padać, ale jakoś mnie to nie wzruszyło, a Forest był wręcz zachwycony i zaliczał każą kałużę 🙂 Niestety zostawiłam w schronisku rękawiczki, więc był powrót i wyszło w sumie 13 km.

W schronisku generalnie pustki, ale pojawiają się a to rowerzyści, a to piesi turyści.

  • link do trasy – 16,5 km, +850 m – Jaworzyna Krynicka – Krynica – Jaworzyna
  • link do trasy – 13 km, +300 m – Schronisko na Jaworzynie Krynickiej – Schronisko na Hali Łabowskiej

* * *

W drodze na Jaworzynę Krynicką.

wyprawa w Beskid Sądecki, w drodze na Jaworzynę Krynicką

Beskid Sądecki. Schronisko na Jaworzynie Krynickiej

Moje świąteczne zapasy.

wyprawa w Beskid Sądecki, zapasy

W drodze na Halę Łabowską. Tak wyglądała większa część trasy, tylko Forest był zadowolony 🙂

Beskid Sądecki, w drodze na Halę Łabowsk

Odpoczynek przy małym świerczku i z fajnym widokiem na Beskid Niski 🙂

Beskid Sądecki, w drodze na Halę Łabowską

W kompresach i minimusach biega się bardzo dobrze 🙂

Beskid Sądecki, w drodze na Halę Łabowską

Forest wie, gdzie jest najlepsze miejsce 😉

Schronisko na Hali Łabowskiej

Schronisko na Hali Łabowskiej. Mój dom przez najbliższe dwie noce.

Schronisko na Hali Łabowskiej

]]>
Transgrancanaria. Start bez mety https://biegamwgorach.pl/transgrancanaria-2014/ https://biegamwgorach.pl/transgrancanaria-2014/#respond Sat, 01 Mar 2014 11:54:08 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3748 Transgrancanaria

Transgrancanaria A GOAL A DREAM. Zastanawiałam się nad tym hasłem przed biegiem, ale nie przypuszczałam, że będzie ono miało dla mnie tak wielkie znaczenie.

Przygotowania do startu szły mi jak po maśle. Takiego początku sezonu jeszcze nie miałam w całej mojej 3-letniej biegowej przygodzie. Chciałam pobiec super i na maksa możliwości. Chciałam wygrać! I wiedziałam, że mnie na to stać.

Zaczęłam bardzo mocno, ścigając się z inną zawodniczką o prowadzenie biegu (jak się potem okazało zwyciężczyni Nuria Dominguez Azpeleta, 4:03:39). Po wbiegnięciu w okolice Pico de las Nievies (1938 m) zaczął się bardzo trudny technicznie, stromy i kręty zbieg, ok 9 km, na którym zostawiłam Hiszpankę nieco w tyle. Stopy paliły od tarcia o kamienie. Wiedziałam, że będzie ostra walka do samego końca, bo Hiszpanka nie odpuszczała, a za nami na pewno czaiły się kolejne zawodniczki, które widziałam na linii startu.

Gdy teraz o tym myślę, leciałam jak szalona, skakałam po skalach, przecież tak uwielbiam techniczne zbiegi, czułam się świetnie, a wyznaję zasadę, że lepiej nie hamować na zbiegach, żeby nie zajechać czwórek. To co, miałam człapać?

I na tym koniec relacji z biegu… Wyścig skończył się na 9 km, a dokładnie na 12. Ale nie w mojej głowie!

Poślizgnęłam się na płaskiej skale pokrytej piaskiem i upadłam kolanem na ostry kamień z wielkim impetem, ocierając przy okazji policzkiem o inną skałę. Krew trysnęła, a ja szybko poderwałam się do dalszego biegu, mimo wielkiego bólu kolana, nawet nie patrząc, co tam się dzieje.

Ból po jakimś czasie przestał mi dokuczać, martwił mnie upływ krwi, leciała po policzku i z kolana. Obawiałam się, że noga będzie przez to słabsza, że krew zamiast sobie krążyć w nodze, to wylatuje na zewnątrz z cennymi składnikami, których już nie uzupełnię. Tak, takie miałam głupie myśli!

Tymczasem Hiszpanka mnie wyprzedziła i powoli zaczęła się oddalać. Nie ma bata, zaczęłam zbiegać ostrożniej, nie zamierzałam jednak schodzić z trasy, mimo, że miałam wątpliwości jak długo z tą krwawiącą nogą pociągnę w takim tempie. I musiałam odpowiadać na krzyki kibiców: „I’m OK. I’m fine” z uśmiechem na twarzy.

Biegłam tak do 12 km do punktu odżywczego w San Bartolome, gdzie zamierzałam tylko obmyć ranę i czymś ucisnąć. Zobaczyłam wtedy rozwalone kolano, masakra, dziura na 1 cm o długości 3 cm. Służba medyczna usadziła mnie na krześle. Poprosiłam o uzupełnienie bidonów, żeby oszczędzić na czasie. Ale pan sanitariusz mimo moich ponagleń wcale się nie spieszył! Mówię mu, że czas ucieka, żeby się streszczał z tym oglądaniem rany, a on nic, gramoli się, szukając odpowiednich bandaży i płynów do dezynfekcji. Zaczęłam liczyć kolejne zawodniczki przebiegające przez punkt, które zamierzałam gonić, piłam, jadłam, żeby nabrać energii. Myślałam tylko, ile czasu będę musiała nadrobić. A sanitariusz, po opatrzeniu nogi, długo przypatrywał się mojej ranie na policzku, która nawet mnie nie bolała!

W końcu coś mi zaczęło nie pasować, sanitariusze ruszali się jak muchy w smole, a ja liczyłam uciekające minuty. Pytam wreszcie nieśmiało, czy mogę biec? Popatrzyli na mnie zdumieni! Pierwsza moja myśl: po co się w ogóle zatrzymywałam? Ale za chwilę zaczęłam czuć ból, nie byłam w stanie zgiąć nogi, przyszło otrzeźwienie i zderzenie z rzeczywistością… Dotarło do mnie, że to koniec.

Zawieźli mnie karetką do kliniki. Tam lekarze się dziwili, że w ogóle z tą nogą biegłam, myśleli, że karetka przywiozła mnie prosto z trasy. Dostałam zastrzyk i zszyto mi kolano. Płakałam, nie z bólu, wyłam, że nie mogę dokończyć biegu!

Następnie zabrali mnie karetką do szpitala do Maspalomas, gdzie zostałam przepytana o przebieg wypadku przez kliku lekarzy. Miałam narysować jak to wyglądało, bo język zaczął mi się plątać z ilości przeżyć i bólu, a jedni chcieli, żebym mówiła po niemiecku, inni po angielsku, a ja gadałam jakąś mieszaniną. Zrobiono mi prześwietlenie zarówno kolana jak i policzka, czy nie ma tam pęknięć. Na szczęście to tylko tkanki miękkie i za tydzień miałam zdjąć szwy. Dostałam receptę na silne leki przeciwbólowe, doczłapałam do taksówki i do hotelu.

Żal, żal i jeszcze raz żal mam wielki, że tak to się skończyło. Nigdy jeszcze nie miałam tak dobrej formy przed jakimkolwiek maratonem, górskim czy płaskim i chciałam ją tu wykorzystać. Dostałam za to wielką lekcję pokory. Góry to nie przelewki, one zawsze dyktują warunki. Jeśli przegniesz, możesz zapłacić. A może to był po prostu zwykły pech?
Meta pozostała tylko moim marzeniem.

Tak wyglądała ta historia na zdjęciach. Część zdjęć z rekonesansu pierwszej części trasy.

Transgrancanaria Transgrancanaria Transgrancanaria Transgrancanaria Transgrancanaria Transgrancanaria
]]>
https://biegamwgorach.pl/transgrancanaria-2014/feed/ 0