galerie – BIEGAM W GÓRACH https://biegamwgorach.pl treningi w Tatrach, bieganie w górach i w terenie, biegi górskie, obozy biegowe w górach, Mon, 09 Oct 2017 16:06:21 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.6.2 Debiut na Orlej. 1 godzina i 37 minut https://biegamwgorach.pl/debiut-na-orlej-1-godzina-37-minut/ https://biegamwgorach.pl/debiut-na-orlej-1-godzina-37-minut/#comments Mon, 03 Oct 2016 09:20:39 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=5603 Wypadło pod koniec września okienko pogodowe i w końcu musiałam się tam wybrać, a że ruszyliśmy o 16:30 z Zawratu, musieliśmy zdążyć przed zachodem słońca. Moje wrażenia w ekspresowym skrócie: zajebisty szlak, strasznie dużo żelastwa, bez rękawiczek ani rusz, poza samym szlakiem prawie nic nie pamiętam, pozostał w mojej głowie tylko piękny zachód słońca na Krzyżnem.

Skąd pomysł

Planowaliśmy coś zupełnie innego i dłuższego, ale że ostatnio jakoś mało biegam (od 1 do 30 września pykło 110 km na biegowo i jedna wycieczka wspinaczkowa), więcej choruję i odpoczywam i powoli wchodzę już w dłuższą fazę roztrenowania – stać mnie było tylko na coś krótszego. No i nie wypada mieszkać w Kościelisku ponad dwa lata, pisać bloga o bieganiu po Tatrach, a nie być na najtrudniejszym szlaku, prawda? A na poważnie, po prostu chciałam Orlą Perć przejść dla siebie, poza sezonem, żeby było bez tłumów i na szybko. I dopiero po dwóch latach biegania po Tatrach do tego dojrzałam.

Wyszła z tego genialna wycieczka

Ruszamy leniwie około godziny 12 z okolic stacji BP, ja, Jurek (czyli mój czołowy przyklaskiwacz, jakby ktoś nie wiedział, taką dostał ksywę od jednego z moich fanów) i Jacek (mój pierwszy fotograf – jeszcze nie dorobił się ksywy). Forka nie wzięliśmy, nie zmieścił się biedak do żadnego plecaka. Największy miał Jacek – wyładowany po brzegi obiektywami i statywami, Jurek miał mały biegowy, a ja, jako jedyna kobieta w towarzystwie szłam na „fast and light”. Forky musiał więc tym razem zostać i to na cały dzień. Pyknie Orlą innym razem.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Do Murowańca wchodzimy w tempie emeryckim, co chwilę ziewam (coś mało snu ostatnio), Jurek jakiś podziębiony, a Jacek z najcięższym plecakiem ledwo człapie podpierając się kijkami. Dwa dni temu był pod Chłopkiem – ma za swoje. Pogoda bajka, jak latem, ale tłumów wielkich brak. W Murowańcu nawet bez problemu znajdujemy wolne ławki na zewnątrz. Jest dopiero 13.30, możemy więc rozsiąść się jak prawdziwi turyści, zjeść naleśniki, pierogi, powygrzewać na słońcu, nigdzie nam się przecież nie spieszy. W ogóle nie rozumiem tych wszystkich biegaczy, ciągle gdzieś gonią i nawet w schronisku szkoda im dłużej posiedzieć, żeby zjeść normalny obiad.

Gdy po godzinie lenistwa już prawie przysypiam, zapada jedyna słuszna decyzja, żeby ruszyć tyłki i wdrapać się na Zawrat. Około 14:40 wychodzimy spod Murowańca, znów leniwie, kręcąc filmiki i robiąc fotki docieramy do Zmarzłego Stawu. Tam Jacek zaczyna wdrapaczkę na Zadni Granat, by tam założyć stanowisko foto, a ja z Jurim wspinaczkę wzdłuż łańcuchów na Zawrat. Docieramy na spokojnie o 16.15.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Zawrat. Start o 16.30

Na przełęczy ponad 20 osób i mam wielką nadzieję, że ten tłum nie ruszy na Orlą. Schodzą do Piątki, ufff, a w kierunku Krzyżnego tylko 4 osoby. Start planujemy na 16.30. Idealnie jak na szlak, który o wcześniejszej porze jest zatłoczony, a na łańcuchach, klamrach i drabinkach tworzą się zatory. Dobra godzina, żeby ruszyć na trasę, którą zaawansowany turysta robi średnio w 6 godzin. My mamy czas do zachodu słońca. Dwie godziny, akurat tyle, ile chciałabym złamać. Byłoby dobrze jak na debiut.

Juri jest tu ze mną po to, żeby po pierwsze – dotrzymywać mi towarzystwa (prawie cały czas przegadaliśmy), po drugie – pomagać w zorientowaniu się na szlaku (podobno jest fatalnie oznaczony), po trzecie – nagrywać mój niebywały wyczyn. (Choć z roli kamerzysty wykaraskał się dość szybko, na jego szczęście kamerka zawiesiła się przed Kozią Przełęczą). Plan jest prosty – ja biegnę pierwsza własnym tempem, Juri kręci i umila mi czas. Raz mnie wyprzedził, po czym zaraz zgubił szlak, więc zostaliśmy przy pierwotnej wersji. A w trakcie okazało się, że szlak jest świeżo odmalowany i nie mieliśmy większych problemów z orientacją.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Jak to jest być w górach i nic nie pamiętać

Ruszamy dość szybko, od razu górna granica drugiego zakresu, no ale jest pod górę. I teraz najlepiej by było, gdybym zakończyła relację. Po prostu prawie nic nie pamiętam, żadnych widoków, cudnych miejsc ani mrożących krew w żyłach przepaści. Wiem, że w 1/3 przebiegliśmy przez Kozi Wierch, a mniej więcej w połowie minęliśmy Zadni Granat. Juri cały czas coś tam opowiadał, że tu na lewo południowa ściana Zmarłej Turni, a na prawo coś tam, ale nie miałam czasu na oglądanie widoków. Zapamiętałam tylko szlak. To prawda, dość techniczny, dużo stromych podejść z łańcuchami, dwa razy drabinki (raz zejście, raz podejście), ale nie robiło to na mnie większego wrażenia. Może mam spaczone podejście po KIMA, gdzie momentami naprawdę się bałam, a może tempo było za szybkie i nie było czasu na dywagacje, czy ta drabinka jest na pewno dobrze przymocowana i czy jak polecę, to zabiję się od razu, czy dopiero po 500 metrach. Wolałabym to drugie, zawsze marzyłam o lataniu.

Łańcuchy bardzo pomagają, można odciążyć nogi, silne ręce na takich szlakach to połowa sukcesu. Ja mam dość słabe, dlatego jeszcze dziś mnie bolą. Juri zna międzyczasy z własnego przejścia w 1 godzinę i 49 minut i co jakiś czas melduje mi, że jesteśmy dużo przed tym czasem, jaki mamy międzyczas i za ile będziemy na Krzyżnem. Genialna sprawa. Nie zastąpi najlepszego zegarka. Ale najważniejsze dla mnie jest to, że jest wesoło, prawie cały czas gadamy, śmiejemy się i jaramy każdym zbiegiem. Fajna zabawa, nawet jeśli brzmi to brawurowo.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Najbardziej boję się kolizji z turystami. Po obejrzeniu filmiku Piotra Łobodzińskiego (Orla w 1 godzinę i 16 minut) mam pewien niesmak, że tak może wyglądać starcie biegacz-turysta. Właśnie dlatego wybraliśmy tak późną porę, licząc, że nikt nie będzie porywał się na Orlą przed zmrokiem. Spotykamy w sumie tylko 13 osób. I są to bardzo przyjemne spotkania. Najpierw mijanka na łańcuchach na Honoratce. Udaje się sprawnie i bezproblemowo. Turyści są bardzo życzliwi, twierdzą, że widzą nas dzisiaj już drugi raz i pytają, która to runda. Dziś tylko jedna. A może w dwie strony to nie głupi pomysł? Głupi. Przylegają ładnie do skały trzymając się łańcucha, a ja wyprzedzam ich od zewnętrznej. Jest też chłopak na dole drabinki przed Kozią Przełęczą. Pytam, czy idzie do góry i czy byłby tak uprzejmy i mnie przepuścił, bo spieszę się na kolację. Ten zdziwiony, że przecież szlak jest jednokierunkowy. No tak, głupie pytanie, ale lepiej się upewnić. W dalszej części turyści są tak porozstawiani, że nie mamy żadnych problemów z wyprzedzaniem, zawsze życzliwi, pytają o jakieś czasy, odległości do jakiś punktów, etc. Juri ogarnia te wszystkie sprawy.

I tym sposobem, raz zdejmując okulary, raz zakładając, bo słońce raz świeci mi prosto w oczy, raz w plecy – chyba muszę jednak poznać topo tego szlaku – w dobrych humorach docieramy na Krzyżne. Przybijmy sobie piątki i gratulujemy. Jest pięknie! Słońce właśnie zachodzi za góry, niebo i stawy są czerwone. Nie robimy żadnego zdjęcia, bo nie mamy czym.  Robimy za to fotkę Słowakom, którzy właśnie po 7 godzinach dotarli tu ze Świnicy. Pojawia się też dwóch chłopaków, których niedawno wyprzedzaliśmy, wszyscy szczęśliwi i zachwyceni pięknem gór.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Na tym nie koniec opowieści

Trzeba jeszcze znaleźć się na dole. Już prawie po ciemku, z jedną czołówką (to już standard, że mamy z Jurim zawsze tylko jedną czołówkę) schodzimy do Murowańca. Tak właśnie, schodzimy. Może coś czasem człapiemy, ale główne idziemy. I to może dzięki temu spotykamy na szlaku liska, stoi dwa metry od nas i najwyraźniej czegoś chce. Nic dla niego nie mamy. I bardzo dobrze. (Turysto pamiętaj, nigdy nie karm dzikich zwierząt ani nie zostawiaj resztek na szlaku). W Murowańcu jesteśmy późno, nie pamiętam już o której, może o 20? Tam już czeka szczęśliwy Jacek, że jesteśmy cali i że ten helikopter to nie leciał po nas. Zgaduje czas i oczywiście nie trafia. 2 godziny 5 minut, 1 godzina 55 minut, 2 godziny 10 minut. To już nie ma znaczenia. Zamawiamy wielkie żarcie. Jest naprawdę fajnie, siedzimy, jemy, śmiejemy się i opowiadamy. „No to wiesz Jacek, zaczęliśmy o 16.30…”

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Link na Stravie tutaj.

O tym, jaki zabrać sprzęt i jak przygotować się do takich przejść, przeczytacie w tym wpisie.

Filmik z Orlej Perci biegiem do obejrzenia tutaj.

***

Orla Perć to najtrudniejszy turystyczny znakowany szlak w Polsce. Przebiega w Tatrach Wysokich od Zaw­­ratu do przełęczy Krzyżne przez kilka szczytów, przełęczy i krótkich odcinków graniowych, w większości powyżej 2000 m n.p.m. Długość to ok. 4,5 km i 1000 m przewyższenia. Według przewodników zalecane wyposażenie turysty latem to: kask, uprząż, lonża i rękawiczki.

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut dscf1566 Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Debiut na Orlej Perci. 1 godzina 37 minut

Zdjęcia: Jacek Frąckowiak

]]>
https://biegamwgorach.pl/debiut-na-orlej-1-godzina-37-minut/feed/ 1
Trofeo KIMA – Val Masino. Fotorelacja https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/ https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/#comments Mon, 05 Sep 2016 19:13:21 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=5069 Trofeo KIMA to bieg o długości 52 km, +4200 m przewyższenia we włoskich Alpach. Bieg to za dużo powiedziane. Trasa pokrywa się w większości z głównym szlakiem Sentiero Roma, przebiegającym na wysokości ponad 2500 m n.p.m. wokół doliny Val Masino, pod słynnymi szczytami Piz Badile (3308), Piz Cengalo (3370), Cima de Castello (3388), Monte Disgrazia (3678), do pokonania techniczne podejścia i zejścia z 7 przełęczy powyżej 2500 m n.p.m., ubezpieczonych łańcuchami i klamrami: Boccetta Roma (2840), Passo Cameraccio (2954), Passo Val Torrone (2518), Passo Averta (2540), Passo Qualido (2647), Passo Camerozzo (2765), Passo del Barbacan (2598).

Klimat biegu i tych pięknych gór przybliżą Wam – choć trochę – zdjęcia z moich wycieczek w Val Masino. Na campingu nie ma nudy, jeśli ma się cel 😉 Na zdjęciach przełęcze: Boccetta Roma, Passo Cameraccio, Passo Val Torrone, Passo del Barbacan i dolinki: Valle di Preda Rossa, rozciągająca się na wysokości od 1950 m n.p.m. u stóp Monte Disgrazia, Valle Cameraccio, Valle Torrone, Valle Zocca, Valle del Ferro, Valle Ligoncio, Valle Bagni, Val di Sasso Bisolo, Val di Mello.

Relacja z KIMA na blogu już jutro!

Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima 2016 Val Masino Marino Giacometti Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme Val Masino Trofeo Kima start Val Masino Trofeo Kima start Val Masino Trofeo Kima start Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino Trofeo Kima 2016 - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino. Skyrunning Extreme Trofeo Kima 2016 Skyrunning Extreme - Olga Łyjak, Rifugio Allievi Val Masino trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima trening w Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Trofeo Kima Val Masino Troefo Kima Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia trening w Val Masino - Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa Monte Disgrazia Val Masino Valle di Preda Rossa trening w Val Masino - Preda Rossa Trofeo Kima Val Masino Valle di Preda Rossa Val Masino Trofeo Kima Val Masino Trofeo Kima trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino trening w Val Masino Trofeo Kima Bagni del Masino Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino camping Sasso Remenno Val Masino Val di Sasso Bisolo Val Masino Val di Sasso Bisolo Val Masino Valle di Preda Rossa Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima Boccetta Roma Val Masino Trofeo Kima terrex agravic Val Masino Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Passo Cameraccio Trofeo Kima Val Masino Valle Torrone Trofeo Kima Val Masino Valle Torrone Trofeo Kima Val Masino Passo Val Torrone Trofeo Kima Val Masino Passo Val Torrone Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Zocca Trofeo Kima Val Masino Valle Bagni Val Masino Valle Ligoncio Trofeo Kima Val Masino Valle Ligoncio Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Passo del Barbacan Trofeo Kima Val Masino Val di Mello Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima trening w Val Masino Valle del Ferro Trofeo Kima trening w Val Masino - Preda Rossa Monte Disgrazia Trofeo Kima trening wVal Masino Valle del Ferro Trofeo Kima

Zdjęcia: Jacek Frąckowiak, Olga Łyjak, Joanna Kamer

]]>
https://biegamwgorach.pl/trofeo-kima-val-masino-fotorelacja/feed/ 4
Fuerteventura. Wyspa do szybkiego biegania https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-wyspa-do-szybkiego-biegania/ https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-wyspa-do-szybkiego-biegania/#respond Sun, 07 Feb 2016 12:11:54 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3582 Caleta de Fuste

Caleta de Fuste

Przyjeżdżając na nią, nie nastawiaj się na górskie bieganie. To doskonała wyspa do szybkich płaskich treningów, by odmulić nogi po górach.

Fuerteventura, jak sama nazwa wskazuje, mocno wieje. Ze wszystkich wysp kanaryjskich to tutaj spotkasz najwięcej surferów. Próżno szukać biegaczy górskich. Prędzej spotkasz kolarzy na asfaltowych, pofałdowanych i niezbyt uczęszczanych drogach lub triathlonistów przyjeżdżających tu na obozy.

Na południu wyspy jest najbardziej górzysto, znajduje się tutaj najwyższy szczyt Pico de la Zarza (812 m n.p.m.). Pofałdowana jest cała środkowa część wyspy, ale nie ma żadnych wyznaczonych szlaków, ścieżek trzeba szukać samemu. Na północy w okolicach Corralejo można znaleźć trochę ścieżek po niedużych wulkanach o pięknych nazwach: Calderon Hondo, Las Calderas, Bayuyo, Caldera Encantada. Opisałam te trasy w zeszłym roku. Jeśli nastawiasz się na górskie bieganie, to nie jest wyspa dla Ciebie. Porównując z innymi wyspami kanaryjskimi nie ma tu wysokich szczytów i sieci szlaków trekkingowych. To jednak doskonała wyspa do szybkich płaskich treningów, by odmulić nogi po górach. O moim bieganiu na Fuercie pisałam we wpisie Fuerteventura. Góralka biega po płaskim.

Co poza bieganiem?

W tym roku chciałam zobaczyć parę nowych miejsc. Podczas jednodniowej typowo turystycznej wycieczki zobaczyłam przepiękne nadmorskie miasteczko Ajuy na zachodzie wyspy z jaskinią wydrążoną przez fale Cueva de Ajuy; miasteczko Betancouria z XV wieku, dawna stolica wyspy, pomnik Los Gigantes Ayoze i Guize (bracia i królowe wyspy) oraz miasteczko Pajara z przepięknym kościółkiem.  Typowy dla tutejszych miast (podobnie jak na Gran Canarii) jest układ: kościół, naprzeciwko lub prostopadle urząd miasta i plac, który jest centrum życia mieszkańców. Często przy placu jest też biblioteka lub inny budynek użyteczności publicznej (np. centrum socjalne).

Jest tu jeszcze wiele przepięknych miejsc, rybackie miasteczka, piaszczyste plaże, piękne wybrzeża, wydmy i to, co uderza najbardziej, wulkaniczny, pozbawiony zieleni krajobraz.

Na Fuerte byłam już drugi raz i myślę, że jeszcze tutaj wrócę, by pobiegać po płaskim i niewielkich wulkanikach 🙂

Zdjęcia: Mauko Holmes

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-wyspa-do-szybkiego-biegania/feed/ 0
Biegaczka na wyspie surferów https://biegamwgorach.pl/biegaczka-na-wyspie-surferow/ https://biegamwgorach.pl/biegaczka-na-wyspie-surferow/#respond Wed, 03 Feb 2016 09:33:09 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3509 Czego może szukać biegaczka na wyspie surferów?

Lanzarote. Biało-czarna. Księżycowa. To było moje pierwsze wrażenie. Większość wyspy pokryta jest czarną, zastygłą lawą. To efekt sześcioletniej erupcji wulkanów w pierwszej połowie XVIII wieku. Biała, bo kiedyś główny architekt wyspy wymyślił i dopilnował, żeby wszystkie budynki były pomalowane na biało. Możesz mieć tylko kolorowe okiennice: niebieskie, zielone albo brązowe.

Pierwsze odkrycie. Na południu wyspy znajduje się piękna plaża Playa de Papagayo. I tu znajdziesz wspaniałe tereny do biegania. Po wulkanach i wzdłuż najpiękniejszych na świecie plaż z widokiem na lazurowe morze. Po treningu możesz położyć się na żółtym piasku i wylegiwać w słońcu jak w raju.

Drugie odkrycie. Na północy jest najwyższy szczyt wyspy i punkt obserwacyjny Peñas del Chache (670 m n.p.m.). Dotarłam na niego z Caleta de Famara (przecudne surfingowe miasteczko), wspinając się klifem. Link do mojej trasy znajdziesz tutaj. W tych okolicach jest mnóstwo wulkanicznych ścieżek trekkingowych. Znowu świetne tereny do biegania.

Trzecie odkrycie. Trochę historii tej wulkanicznej wyspy poznałam zwiedzając niesamowitą jaskinię lawową Cueva de los Verdes. Mieszkańcy chowali się tu kiedyś przed piratami. Utworzyła ją lawa z wulkanu La Corona pod powierzchnią ziemi. Tak długa, że można by tam zorganizować bieg!

Akcent surfingowy. W czasie, kiedy byłam na wyspie, panowały świetne warunki surfingowe, wiał bardzo silny wiatr, a ocean wyczyniał cuda. To idealny dzień na zawody El Quemao Class 2016, na które zjechała się cała surferska czołówka. Dzień wcześniej oglądałam ich trening. Świetna sprawa! Sam zobacz, chociaż zajawkę.

I jeszcze na koniec. W grudniu odbywa się tu maraton, półmaraton, bieg na 10 i 5 km. Płaski, na wschodnim wybrzeżu.

Ta wyspa jest niepowtarzalna, całkowicie sprzeczna z moimi wyobrażeniami. Zdecydowanie jest tam miejsce dla biegaczki, i biegacza też 😉

Obserwatorium Peñas del Chache Obserwatorium Peñas del Chache Cueva de los Verdes Cueva de los Verdes

Zdjęcia: Mauko Holmes, Miguel Ángel Juan Ruiz, Olga Łyjak

]]>
https://biegamwgorach.pl/biegaczka-na-wyspie-surferow/feed/ 0
Fuerteventura. Góralka biega po płaskim https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/ https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/#respond Mon, 01 Feb 2016 09:06:47 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3558 Fuerteventura. Góralka biega po płaskim

Wyjechałam z zimowego Kościeliska i od razu udało mi się zrobić konkretny dwutygodniowy trening. Jeżeli dużo biegasz po górach, moje dwa tygodnie na Fuerte mogą być dla Ciebie inspiracją do treningu na odmulenie i nabranie szybkości.

18/24.01 (87/1510/8:05)

pon: rozbieganie 11 km, Warszawa -7 stopni

wt: rozbieganie 8 km, Fuerte +20 stopni – to jest dopiero zmiana klimatu!

śr: cross w tempie progowym 10 km, łącznie 14 km (w planie był płaski bieg z narastającą prędkością, ale bardzo mnie kusiły pobliskie asfaltowe podbiegi).

czw: rozbieganie 10 km + wzmacnianie

pt: rozbieganie + trochę szybkości (zabawa biegowa 30, 60, 90, 60, 30 sek x 2), razem 12,5 km

sob: 8 x 1000, razem 16 km. To był bardzo trudny trening, zważywszy, że od poprzedniego minęło 12 godzin i nie spałam całą noc.

niedz: wybieganie 16 km, +780 na Lanzarote. Odwiedziłam najwyższy szczyt wyspy Peñas del Chache, 670 m n.p.m. O bieganiu na Lanzarote i nie tylko piszę tutaj.

Ten tydzień był bardzo ciężki, podróż we wtorek, w środę od razu mocny trening w upale, piątek, sobota, niedziela mocne treningi i jednocześnie cały dzień na nogach, objazdówka po Fuerte i Lanzarote, czyli największe zło dla biegacza!

Skutkiem tego całego zwiedzania było bieganie na zmęczonych nogach na początku kolejnego tygodnia, mimo, że w poniedziałek spędziłam dzień nad basenem.

25/31.01 (83/990/7:00)

pon: plażing i smażing

wt:  14 km BNP (z narastającą prędkością), średnie tempo 4:23. Czułam te wszystkie wycieczki w nogach niemiłosiernie! Było ciężko, ale wyszło nieźle. Razem 19 km.

śr: rozbieganie 10 km + trochę siły, ale tak ciut ciut, nie miałam siły.

czw: rozbieganie 14 km, w tym rytmy 10 x 100. Przy tym treningu poczułam siłę w nogach.

pt: 4 x 2 km w tempie progowym, razem 14,5 km

sob: wolne, po piątku nie miałam wyboru, jeśli w niedzielę chciałam dłużej pobiegać.

niedz: 25 km, +640, 2:15, wybieganie wzdłuż wybrzeża szutrową pofałdowaną drogą. Niby trochę podbiegów było, ale moje nogi dawno nie dostały tak w kości od biegania po płaskim. Poza tym bieganie w takie gorąco, bez wody i elektrolitów, gdy leje się z ciebie strumieniami, nie jest najlepszym pomysłem.

Summa summarum całkiem niezłe dwa tygodnie 🙂

Zapraszam do obejrzenia pięknych zdjęć, w większości by Mauko Holmes.

Fuerteventura. Góralka biega po płaskim ]]>
https://biegamwgorach.pl/fuerteventura-goralka-biega-po-plaskim/feed/ 0
Vertical Grand Tour. Jak spieprzyć fajny bieg https://biegamwgorach.pl/vertical-grand-tour/ https://biegamwgorach.pl/vertical-grand-tour/#respond Fri, 22 Jan 2016 19:41:45 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3477 Przenoszę się na chwilę z ciepłej Fuerte do zimnych Tatr, żeby dokończyć rozpoczętą parę dni temu relację.

O co chodzi w tych zawodach?

Vertical Grand Tour to zawody skialpinistyczne, pod górę, jak sama nazwa wskazuje, na dystansie 4,5 km, +900 m w pionie z Tatrzańskiej Łomnicy do stacji kolejki nad Łomnickim Stawem (na wysokości ok 1800 m). I w czymś takim bardzo chciałam wystartować, ale okazało się, że w ramach zawodów obywał się jeszcze bieg (na dystansie 4,5 km i 2,8 km) oraz bieg na biegówkach. Po namyśle wybrałam jednak bieg. Na fokach prawie w tym sezonie nie chodziłam, musiałabym pożyczać startówki i trochę w nich potrenować. To była dobra decyzja, bo warunki były bardzo trudne, dużo lodu i silny wiatr. A w takich warunkach, żeby się szybko poruszać na fokach trzeba mieć naprawdę dobrze opanowaną technikę.

Start

Start o godz. 16.30. Robi się szaro. Organizator wymaga posiadania czołówki, wiatrówki, czapki i rękawiczek. Jest ok -6 stopni, ale na górze pewnie sporo mniej. Nie mam kijów jak większość biegaczy, ale za to na nogach buty z kolcami. Ruszamy. Wszyscy razem, biegacze, biegacze na biegówkach i skialpiniści. Mimo lekkiego ubioru szybko robi mi się gorąco. Nie startuję w ogóle w tego typu biegach, ale wiem jakiego tętna nie powinnam przekraczać. Trzymam się intensywności biegu na 10 km. Zaczynam trochę wolniej, by mieć zapas na finisz. Biegówkarze szybko zostają w tyle, ścigają się najszybsi biegacze i skialpiniści. Na łagodniejszych momentach na początku trasy mam zdecydowaną przewagę nad skialp, jednak na stromych podejściach już niekonicznie. Buty się ślizgają mimo kolców, nie można sobie pomóc kijkami.

Po mniej więcej 2 km i 20 minutach biegu robi się zupełnie ciemno, a za stacją pośrednią zrywa się wiatr, im wyżej i stromiej tym silniejszy. Nie czuję twarzy, jest przemarznięta. Walczę już tylko z wiatrem i stromym podejściem. Wybieram trasę tak, aby poruszać się po lodzie a nie grząskim śniegu. Na odcinku od 3 do 4 km jest najbardziej stromo i wieje ok. 100 km/godz. Tutaj doganiam biegacza, którego miałam kilkadzisiąt metrów przed sobą przez większość biegu. Dogania mnie też zawodniczka na nartach (jak się okazało późnej Magda Kozielska – mocna dziewczyna!). Niestety wybiera złą drogę, przewraca się na lodzie i zjeżdża kilka metrów w dół. Oglądam się, czy wszystko u niej ok.

Tymczasem tak wieje, że zasłaniam całą twarz dłońmi i próbuję przeć do przodu, tak żeby mnie nie przewróciło. Temperatura odczuwalna ok -20 stopni. Po bardzo stromym podejściu robi się wypłaszczenie i stąd jest już może jakieś 400-500 metrów do mety. W normalnych warunkach byłby naprawdę szybki finisz. W pierwszym momencie ruszam bardzo szybko i wyprzedzam dogonionego wcześniej biegacza,  ścigamy się tak już do mety. Nagle zatrzymuje mnie wiatr, który dodatkowo chce mnie przewrócić. Brakuje mi powietrza, nie mam czym oddychać. Biegnąc te ostatnie metry do mety mam wrażenie, że zaraz się przewrócę, nie ze zmęczenia, ale z niedotlenienia. Udaje mi się wejść na finiszu na maksymalne tętno 172, czyli mniej więcej mój próg mleczanowy, nie jestem w stanie wycisnąć z siebie więcej. Po zatrzymaniu się za metą przez kilka minut łapię powietrze, tak jakbym wynurzyła się z wody.

Ten start to świetne doświadczenie, a w takich ekstrmalnych warunkach jeszcze nie biegłam. Jeśli chodzi o zmęczenie, to chciałam wycisnąć z siebie więcej, ale wiatr uniemożliwiał wejście na wyższe obroty. Pobiegłam w nieco wyższej intensywności niż moje 40-50 minutowe biegi tempowe. Efekt jest taki, że nie miałam żadnych „zakwasów” ani bólu mięśni po biegu. Mocny trening w bardzo trudnych warunkach.

Organizacja nie powala

Napisałabym, że wszystko było super, gdyby nie kropla, która przelała się, gdy już wracaliśmy kolejką w dół ok godz. 21. W skrócie powiem tak: my biegacze w Polsce jesteśmy rozpieszczeni przez organizatorów begów górskich. Jest ich w Polsce cała masa, do koloru, do wyboru i ta konkurencja powoduje, że organizatorzy stają na głowie, aby dogodzić biegaczom i zachęcić ich do udziału właśnie w ich biegu. Tutaj było wszystko na odwrót, a raczej nie było widać żadnej dbałości o to, żeby biegacz wrócił na te zawody za rok. Może jest ich za mało na Słowacji? No to punktuję, co było fajne a co nie.

Fajne
  • możliwość oddania depozytu, który był wwożony do górnej stacji kolejki, gdzie było zakończenie imprezy. Ale czy to jest plus, czy obowiązek, zakończenie zawodów jest o godz. 19, a zjazd kolejką zaplanowany na 20:15, jest -20 stopniu mrozu i noc?
  • fajna trasa i ciekawa formuła połączenia w jednych zawodach konkurencji skialp, biegu i biegówek
Niefajne
  • dekoracja o godz. 19 (która się jeszcze opóźniała), mimo, że pierwsi zawodnicy byli na górze już nieco po godz. 17. Odjazd kolejką zaplanowany dopiero od 20.15
  • jedzenie: najgorsze jakie kiedykolwiek jadłam po jakichkolwiek zawodach. Jakieś tłuste kluski ze skwarkami, kiszoną kapustą i kawałem tłustego mięsa. Do tego kubek słodkiej herbaty. Nie miałam euro, nie miałam nic swojego, musiałam to zjeść. Przypomniało mi się ohydne jedzenie w przedszkolnej stołówce za czasów PRL-u.
  • nagrody: mimo tego, że duża, prestiżowa firma, produkująca narty była głównym sponsorem nie było żadnych nagród dla zwycięzców, przepraszam, pierwszy zawodnik ze wszystkich konkurencji dostał narty. Było też trochę nagród do losowania (chyba po to, aby ludzie siedzieli i wydawali pieniądze w knajpie, przecież musieli coś zjeść i wypić przez tyle czasu.
  • badziewne standardowe puchary (chyba już przywykłam, że organizatorzy biegów górskich wymyślają jakieś fajnie, oryginalne statuetki), o medalach dla zawodników, którzy ukończyli zawody, nikt nie pomyślał.
  • pakiet startowy: organizator nie zapewniał pełnego pakietu dla tych, którzy zapiszą się w późniejszym terminie, a ci którzy zapisali się wcześniej, dostali jakieś dwie chusty a la buff z kiepskiego materiału i breloczek
  • kiepskie oznakowanie trasy, było ciemno i tych niby-światełek odblaskowych prawie nie było widać
  • to wszystko za 19 euro lub 38 euro
  • i na koniec sytuacja, po której kropla się przelała i która sprawiła, że wypisałam te wszystkie minusy: pierwotnie planowałam zaraz po przybiegnięciu szybko się przebrać i zbiegać na dół (ciemno, zimno i późna pora), ale w regulaminie był zakaz zbiegania na dół po zawodach, dekoracja była w stacji kolejki na górze i zapewniony był zjazd (dopiero o 20.15). Zabrałam więc do depozytu dużo ciepłych ciuchów i ciepłe buty zupełnie niebiegowe. Po dekoracji i okropnym jedzeniu czekałam zmęczona z zamykającymi się oczami na kolejkę. Wyszliśmy pół godziny wcześniej na siarczysty mróz, żeby nie czekać jeszcze dłużej w kolejce do kolejki. Gdy wreszcie punkt 20.15 ruszyliśmy (mimo, że wiele osób już czekało, kolejka nie ruszyła wcześniej), zatrzymaliśmy się na stacji pośredniej w połowie stoku. Wysiadka i dalej trzeba z buta, a kto miał narty ten na nartach w dół. Narciarze po to przecież czekali tyle czasu na kolejkę w mrozie, żeby teraz i tak zjechać w 3 minuty. Ja natomiast ubrana w dwie puchowe kurtki i buty miejskie, z wielkim plecakiem teraz mogłam sobie zrobić roztruchtanie po biegu ze skurczami żołądka, w którym trawiły się skwarki i tłusta kiszona kapusta. I tak udało nam się dość szybko zbiec, bo ok 10 minutach (jakieś 2 km) byliśmy przy samochodzie.

Organizacyjnie było więc do dupy, za to bieg sam w sobie to świetne doświadczenie i dobry trening!

A teraz gdy to piszę, mam już 40-stopniowy dystans (słońce, plaża i +40 stopni cieplej), i mogę w sumie powiedzieć, że to były świetne zawody.

Wyniki Skialp

Kobiety
  1. FIGURA Anna – KW Zakopane – 00:47:40,04
  2. KOZIELSKA Magdalena – TKN TATRA TEAM – 00:52:01,39
  3. DANKOVÁ Michaela – Skialp Bobrovec Ski Trab Team – 00:57:45,74
Mężczyźni
  1. DANKO Matus Skialp Bobrovec Ski Trab – 00:40:58,59
  2. BARTOŇ Peter – Sport Rysy – 00:43:32,90
  3. RZĄSA Franciszek – TKN TATRA TEAM – 00:43:35,72

Wyniki Bieg 4,5 km

Kobiety
  1. ŁYJAK Olga – biegamwgorach.pl – 00:50:45,37
  2. ULIČNÁ Slavomíra – SRTG- Krompachy – 01:02:17,44
  3. SPIŠÁKOVÁ Helena – SRTG- Krompachy – 01:05:08,12
Mężczyźni
  1. PETROVIČ Matej – LK Opalisko Závažná Poruba – 00:41:36,90
  2. KRZEMIŃSKI Jerzy – biegamwgorach.pl – 00:44:40,13
  3. PODPERA Tomáš – SALOMON TEAM SVK – 00:44:40,73
]]>
https://biegamwgorach.pl/vertical-grand-tour/feed/ 0
Dolina Małej Łąki https://biegamwgorach.pl/dolina-malej-laki/ https://biegamwgorach.pl/dolina-malej-laki/#respond Sun, 03 Jan 2016 16:32:43 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3201 Dzisiaj szybki, popołudniowy trening w siarczysty mróz w Dolinie Małej Łąki. Taki mróz zdecydowanie zniechęca mnie do długich wycieczek w górach. Na szlaku miejscami lodowisko, dopiero powyżej Polany Małołąckiej brak lodu. Miało być wolniej, ale mróz nie pozwalał i wyszedł z tego 2 zakres. 13,5 km, +700 m, 1:31. Dotarłam nieco powyżej Przełęczy w Grzybowcu, czerwony szlak na Giewont jest zamknięty od 1 grudnia 2015.

Poza tym, że nos mi zamarzał, było tak 🙂

 

 

 

 

 

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/dolina-malej-laki/feed/ 0
Łomnicka Przełęcz https://biegamwgorach.pl/lomnicka-przelecz/ https://biegamwgorach.pl/lomnicka-przelecz/#respond Sun, 20 Dec 2015 11:17:54 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3342 Fotorelacja

Pierwsze ski-toury w tym sezonie, z Tatrzańskiej Łomnicy na Łomnicką Przełęcz i jeszcze kawałek dalej już bez nart. Niestety nie miałam normalnych butów, bo były świetne warunki by wejść na Łomnicę. Bardzo ciepło, mało śniegu. W sumie trasa ok. 16 km, + 1500 w pionie. Zjazd to była dla mnie walka o życie, po lodzie. Zjechałam już po zmroku (znowu…) Czas skończyć z tymi całodniowymi wycieczkami zimą 😉

Łomnicka Przełęcz Łomnicka Przełęcz. Tatry Słowackie Łomnicka Przełęcz. Tatry Słowackie Łomnicka Przełęcz. Tatry Słowackie Łomnicka Przełęcz. Tatry Słowackie Łomnicka Przełęcz. Tatry Słowackie

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/lomnicka-przelecz/feed/ 0
Kwietniowy obóz biegowy w Tatrach – galeria https://biegamwgorach.pl/galeria-oboz-biegowy-kwiecien/ https://biegamwgorach.pl/galeria-oboz-biegowy-kwiecien/#respond Sun, 26 Apr 2015 10:26:22 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=2200 Publikujemy zdjęcia z kwietniowego obozu biegowego w Tatrach w dniach 11 – 17 kwietnia 2015 roku.

Zdjęcia z treningów w Dolinie Roztoki, nad Morskim Okiem, Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Dolinie Chochołowskiej i Hali Gąsienicowej. Podczas treningów uczyliśmy się pod okiem trenera Artura Jabłońskiego prawidłowej techniki biegu, stosując ćwiczenia doskonalące technikę (skipy A, B, C, wieloskoki). Uczyliśmy się też techniki zbiegów i podbiegów, ćwiczyliśmy siłę i doskonale się przy tym bawiliśmy 🙂 Wieczorami mieliśmy treningi funkcjonalne w Dolinie Roztoki, rozciąganie, rozluźnianie z BLACKROLL, wykłady i inne atrakcje 🙂  Ależ było pięknie! 🙂

Dziękujemy Błażejowi za świetne zdjęcia! 🙂

Pełna GALERIA dostępna jest TUTAJ

Obóz biegowy w Tatrach

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Obóz biegowy w Tatrach

Wycieczka biegowa do Doliny Pięciu Stawów Polskich

trening z techniki bieg nad Morskim Okiem

Trening z techniki biegu nad Morskim Okiem

]]>
https://biegamwgorach.pl/galeria-oboz-biegowy-kwiecien/feed/ 0
Trzeci tydzień na Fuerte https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/ https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/#respond Tue, 13 Jan 2015 10:10:59 +0000 http://biegamwgorach.pl/?p=3622 05/01 – 11/01 [Fuerte] (119,5/1050/11:45)

Trzeci tydzień na Furecie to już bieganie na zmęczeniu i zmęczeniu panującym tu wiatrem.
Mimo to zrobiłam dwa treningi szybkościowe, chociaż przy tak mocnym wietrze i pagórkowatym terenie, to były raczej crossy. Odpoczywałam też od wulkanów i biegałam więcej wzdłuż wybrzeża.

pon: 16,5 wybieganie + 6,5 roztruchtanie wieczorem
wt: 7,5 regeneracja
śr: 21, w tym 11 BC2
czw: 18 wybieganie po wulkanach + 8 roztruchtanie wieczorem
pt: 10,5 wzdłuż wybrzeża i po plaży regeneracja
sob: 14 wybieganie po wulkanach
niedz: 17,5, w tym 10 BC2

Razem: 119,5 km, +1050, 11:45. W 20 dni nabiegałam 400 km, zrobiłam 6 mocnych treningów i zjadłam dobre 80 kg pysznych, świeżych owoców 🙂 O dziwo nic mnie nie boli i nie czuję wielkiego zmęczenia. Będę też wspominać Sylwestra na Kanarach 🙂

W tym tygodniu jestem już w Tatrach, przywitały mnie piękna słoneczna pogoda i świeżo napadany śnieg. Jednak lepiej mi się tu biega niż na Fuercie, nie potrafię tego wytłumaczyć, może to kwestia bardziej urozmaiconego krajobrazu i terenu. Plan na najbliższe tygodnie to siła biegowa i oczywiście zejście z kilometrażu na rzecz większego przewyższenia.

Poprzedni tydzień opisuję TUTAJ.

 

]]>
https://biegamwgorach.pl/trzeci-tydzien-na-fuerte/feed/ 0