Sky & Clouds Run – słowacki Bieg Marduły

Ten bieg potraktowałam jako mocniejszy trening, chciałam sprawdzić się na zawodach w trudnym terenie, moim zamiarem nie było cisnąć na maksa i zacząć wolno. Nie musiałam się zbytnio hamować, bo organizm sam zastrajkował. Na fejsie po biegu pisałam, że pierwsze kilka kilometrów pod górę były bardzo mocne i że biegłam w trzecim zakresie. Tak przynajmniej się czułam, ale po spojrzeniu już po biegu na stravę, doszłam do wniosku, że to wcale nie było mocne tempo.

Mnie się po prostu źle biegło, nie mogłam równomiernie oddychać i momentami czułam, że brakuje mi powietrza, miałam bardzo wysokie tętno. Po ok. 9 km postanowiłam odpocząć i zwolniłam, byłam już wtedy druga ze sporą przewagą, którą udało mi się mimo wszystko uzyskać na podejściu z Popradzkiego Stawu do przełęczy pod Osterwą. W połowie biegu zauważyłam, że mam strasznie spuchnięte dłonie i twarz (to poczułam) i lekko kręciło mi się w głowie. Mimo, że nie czułam jakiegoś wielkiego zmęczenia w nogach, to biegło mi się po prostu ciężko. I co jeszcze dziwne, prawie w ogóle się nie pociłam, mimo momentami dużego gorąca – słońce nie opuszczało nas prawie do końca. Biegłam z Jurkiem Krzemińskim i on najlepiej wie, jak to wyglądało. Ciągle narzekałam, że coś jest nie tak, dziwnie się czuję i że mam nawet spuchniętą twarz. Po biegu miałam ni stąd ni zowąd mokry kaszel (co w połączeniu z trudnościami w oddychaniu przywodziło mi na myśl obrzęk płuc, występujący np. w chorobie wysokościowej).

Czy to hipernatremia?

Przeanalizowałam to na spokojnie i nie ma innego wytłumaczenia jak to, że przesadziłam z elektrolitami, a dokładnie z sodem. Postanowiłam poeksperymentować i w piątek przed biegiem wypiłam w sumie 3 tabletki litorsalu (tabletki z sodem i glukozą do rozpuszczenia w wodzie), dużo soliłam, w obawie, żeby się nie odwodnić, ponieważ w sobotę miało być gorąco. Już rano przed startem powinnam zauważyć, że coś jest nie tak, bo ważyłam 57 kg, a moja waga wahała się ostatnio w granicach 55 kg. Nie da się aż tyle przybrać ładując węglowodany przez jeden dzień. W sobotę przed startem wypiłam znowu 2 litorsale i jeszcze 2 podczas biegu! Dodatkowo każdy żel ma sód, a zjadłam ich sześć. Podczas biegu dużo piłam – ok 4,5 litra i mało się pociłam – sód zatrzymuje wodę.

Miałam objawy, które charakteryzują hipernatremię przewodnienie, czyli: przybranie na wadze, duże pragnienie, zawroty głowy, spuchnięte dłonie, wysokie ciśnienie, szybki oddech, zaburzenia pracy serca, obrzęki. U mnie te objawy wystąpiły raczej w dość delikatnym wydaniu, skoro mimo wszystko mogłam biec i nic poważnego nic mi się nie stało. Jak się okazuje nawet doświadczeni biegacze popełniają błędy i starty treningowe, gdzie można różne rzeczy sprawdzać, to jednak dobry pomysł.

Czy jestem zadowolona?

Zbiegałam, jak na mnie dość spokojnie od samego początku, ale dzięki temu udało się też zachować energię na cały bieg, nie miałam kryzysu jak podczas Biegu Marduły. Zwiększyłam też przewagę nad dziewczynami i wygrałam z zapasem 15 minut. To nie był dla mnie szybki bieg, przede wszystkim z powodu trudnego terenu, ale też mojego samopoczucia i nastawienia, żeby nie szarżować. Mimo to poprawiłam czas Natalii Tomasiak z zeszłego roku o prawie 19 minut.

Przed biegiem wydawało mi się, że 4:15 na tej trasie do pestka, a dobiegłam z czasem 4:27.

Po biegu i na drugi dzień nie miałam bóli mięśni czy „zakwasów”, poza ogólnym zmęczeniem. Zmęczeniem też nagłym wzrostem kilometrażu z 50 km tygodniowo – jak przez ostatni miesiąc – do 80 km. Po Mardule zrobiłam 85 km i +4000 m, a w ostatnim tygodniu 80 km i +3000 m.

Czy jestem zadowolona? No właśnie. Niby tak, bo wygrałam i pobiegłam zgodnie z założeniem. Z drugiej strony trudno być zadowolonym, gdy prawie cały czas czułam jakiś dyskomfort i to nie taki spowodowany zmęczeniem mięśni, do którego jestem przyzwyczajona. Ciężko biec z uśmiechem na twarzy i cieszyć się skakaniem po skałach w pięknym terenie, gdy dzieje się coś nie tak w całym organizmie.

Sky & Clouds Run Tatry Runnig Tour

Trasa

Wydawało mi się, że będzie dość łatwa, czyli taka zwykła tatrzańska z ułożonymi chodnikami (TPN ostatnio rozpieszcza biegaczy, bo remontuje wiele trudniejszych szlaków, układając wygodne kamienne chodniki). Ale to Tatry Słowackie, a ja biegłam na fragmencie tej trasy raz w 2014 roku – na Magistrali ze Śląskiego Domu do Popradzkiego Stawu i zapamiętałam tylko trudny zbieg zakosami do Popradzkiego Stawu.

Po sobocie mogę powiedzieć, że cała trasa (z wyjątkiem 2 km asfaltowego odcinka) jest bardzo techniczna i trudna. I to mówi osoba, która od dwóch lat trenuje w Tatrach. Tak, słowackie tatrzańskie szlaki nie są tak przygotowywane i układane jest polskie, jest mnóstwo nieułożonych skalnych kamieni i non stop trzeba patrzeć pod nogi, nawet na bardziej płaskich odcinkach nie można było odpocząć od konieczności pełnej koncentracji, nie mówiąc już o zbiegach. To trasa dla twardzieli! I nie jest oznakowana! To już tradycja u Słowaków, że nie bawią się w znakowanie trasy, a każdy uczestnik musi mieć mapkę dostarczoną przez organizatora.

Trasa liczy niecałe 34 km i (według danych organizatora) +2100 m przewyższenia, według mapy 2070 m, choć zegarki z GPS pokazywały też mniejsze wartości, start i meta znajdują się w Szczyrbskim Jeziorze na wysokości ponad 1300 m n.p.m., dwa razy wbiega się na wysokość ponad 2000 m. Poza tymi trudnościami cała trasa jest przepiękna i malownicza, biegnie się w otoczeniu Tatr Wysokich z widokiem na Grań Tatr Niskich.

Tatry Running Tour

Sky & Clouds Run jest częścią cyklu, można pobiec we wszystkich trzech biegach lub tylko w wybranych. Cykl wersji Extreme to: w piątek Night Run – 4,5 km dookoła Szczyrbskiego Jeziora, sobota Sky & Clouds – 34 km i niedziela Interski Run – 8 km po stoku narciarskim. Jest też krótsza wersja Classic. Poza tym odbywały się również zawody nordic walking – Mistrzostwa Europy i Słowacji. W sumie jest to duża impreza, świetnie zorganizowana w przepięknym miejscu. Warto tu przyjechać na długi czerwcowy weekend!

Co dalej?

Radość z wygranej, czy udanego i pięknego widokowo biegu mija u mnie zawsze szybko i przychodzi czas na kalkulacje i planowanie kolejnych startów i treningów. Taka już jestem, że nie cieszę się długo, dlatego ten wpis jest taki trochę bez emocji. Poza tym jak już pisałam, nie do końca mnie ten bieg cieszył.

Teraz trochę odpoczywam (i trochę pracuję) we Wrocławiu i nie mogę już się doczekać, kiedy zobaczę Karkonosze i wystartuję w Maratonie Karkonoskim! Próbuję sobie przypomnieć, i nieubłaganie wychodzi mi, że ostatnio byłam w Szklarskiej Porębie i biegałam po Karkonoszach 3 lata temu! I jak sobie pomyślę, ile wtedy biegałam, to nie mogę uwierzyć. Czytam starego bloga, a tam napisane: „W sumie przez dwa tygodnie w Szklarskiej nabiegałam 270 km i ponad 100 km na rowerze.” Po górach! Ach, to były czasy! Kiedyś tak dobrze znałam Karkonosze, czas sobie tę pamięć odświeżyć!

6 komentarzy do "Sky & Clouds Run - słowacki Bieg Marduły"

  • comment-avatar
    Piotr Ranosz
    21 czerwca 2016 (19:10)

    Wstyd, że Słowacy nie wiedzą jak wygląda flaga kraju który sąsiaduje z nimi 🙂
    Z tego co sobie przypominam bieg F.Marduły też nie był oznakowany.
    Moim skromnym zdaniem raczej masz same powody do zadowolenia. Uzyskałaś rewelacyjny wynik mimo dużych problemów, co świadczy o tym, że masz ogromny potencjał i że ciężka praca nie poszła na marne. Super, że dokładnie wiesz z czego wynikały problemy. Najgorzej przybiec ze słabym czasem i nie wiedzieć czemu tak się stało. Powodzenia w Karkonoszach 🙂

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      21 czerwca 2016 (20:13)

      Dzięki 🙂 Marduła był oznakowany, tak mi się przynajmniej wydaje 😉

  • comment-avatar
    Jerzy
    22 czerwca 2016 (14:02)

    Chyba sobie taki obóz biegowo-rowerowy zrobię w przyszłym roku przed sezonem 🙂

  • comment-avatar
    Adam
    22 czerwca 2016 (16:42)

    Z tym oznaczaniem tras to nie tradycja a przepis który zabrania znakowania na terenie TANAPu. 😉