Doświadczaj rzeczy, o jakich nawet nie śniłeś

Słuchaj siebie i podążaj własną drogą

Kiedy dwa lata temu dowiedziałam się o Biegu ultra Grania Tatr, wydał mi się on zarazem magiczny i pociągający, jak i ekstremalnie trudny. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że mogłabym w nim wystartować. Czułam, że to bieg zarezerwowany dla najlepszych i najodważniejszych ultrasów. Dwa lata temu stawiałam moje pierwsze kroki w maratonach górskich i byłam pewna, że maraton będzie najdłuższym dystansem i największym wyzwaniem, na jakie mnie stać, że nie jestem dość twarda, silna i wytrzymała, by budzić się o 2 w nocy i iść na trasę trwającego kilkanaście godzin biegu po górskich szlakach. A jednak utkwił ten bieg w mojej pamięci i gdzieś głęboko w sercu zakiełkowało uczucie…

Gdy zaczęłam przygodę z bieganiem moim celem było ukończenie płaskiego maratonu poniżej 3 godzin. Ale nie był to cel, który wypływa ze mnie, nie było to moje marzenie, które samo się we mnie wykrystalizowało. Był to cel narzucony z zewnątrz przez mojego ówczesnego trenera. Przez dwa lata startowałam głównie w biegach ulicznych, napędzana ambicją zrobienia kolejnej życiówki na piątkę, dyszkę, w półmaratonie i maratonie. Wyjeżdżałam jednak od czasu do czasu pobiegać w górach i tam zostawało moje serce, gdy wracałam do Warszawy.

Dwa lata temu, po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją biegłam treningowo w Maratonie Karkonoskim, który miał rangę Mistrzostw Polski i Mistrzostw Świata w długodystansowym biegu górskim. To był mój drugi maraton górski i byłam tam 5 Polką. Po biegu, w toalecie schroniska na Szrenicy spotkałam Magdę Łączak. Zapytałam, jak jej poszło. Zajęła wtedy trzecie miejsce w MP. Odparła, że nie jest zadowolona z biegu, że to nie był jej dzień (miesiąc wcześniej wygrała z rewelacyjnym czasem Maraton Gór Stołowych). Patrzyłam wtedy na nią z podziwem jak na wielką biegaczkę i mistrzynię (i nadal tak na nią patrzę!) i zazdrościłam tego trzeciego miejsca i tej gorszej formy.

Nie bój się marzyć!

Ta rozmowa w toalecie utkwiła mi w pamięci i podsycała drzemiące we mnie marzenie. Już rok wcześniej chciałam pobiec w Maratonie Karkonoskim, ale miałam lekką kontuzję, to był drobiazg, jednak bałam się zaryzykować. Byłam wtedy na obozie biegowym w Karkonoszach i kibicowałam Błażejowi. Widziałam wbiegającą na metę Ewę Majer wygrywającą wśród kobiet z rewelacyjnym czasem. Jak ja ją podziwiałam i zazdrościłam! Nie miałam wtedy tyle odwagi, żeby w takim biegu wystartować, a co dopiero wykręcić taki czas!

W tę upalną sobotę na Szrenicy, gdy byłam tylko kibicem, gdy po raz pierwszy w życiu widziałam zmęczonych, styranych, zakrwawionych, kulejących od skurczy, snujących się na nogach lub przeciwnie, rześko wpadających na metę zawodników Maratonu Karkonoskiego, gdzieś w głębi duszy powstało marzenie. Marzenie o tym, że ja też tak chcę! Chcę tak wpadać na metę! Zmęczona, sponiewierana, z bólem mięśni, z poczuciem, że dałam z siebie wszystko, że pokonałam trudną trasę i długi dystans, że dobiegłam mimo piekącego bólu, że pokonałam góry! Marzenie, że chcę ciężko trenować, a potem wycisnąć z siebie wszystko na górskich trasach.

I to marzenie się właśnie spełnia, każdego dnia! Trwa nawet wtedy, gdy przychodzą kryzysy, gdy trzeba się zmagać z chorobą, kontuzją, gdy pewne sytuacje uniemożliwiają bieganie i startowanie.  To marzenie nie umiera mimo przeszkód, jest nadal w moim sercu i ciągle kiełkuje, rozrasta się, pączkuje, dojrzewa, rozwija, krystalizuje. Bo to jest moje marzenie, płynące z mojej wewnętrznej potrzeby, marzenie, które samo we mnie wykiełkowało, nie narzucone modą, trendem, schematami, podpowiedziami innych, presją środowiska. To moje własne marzenie i mój sposób na życie!

Rób to, co kochasz, nawet jeśli w siebie nie wierzysz

Gdyby dwa lata temu ktoś do mnie powiedział, że ukończę Bieg ultra Granią Tatr, 71 km i 5.000 m przewyższenia w czasie ok 12 godzin, to zapytałabym, czy dobrze się czuje.

Gdyby dodał, że za rok będę się ścigać z Ewą i zajmować tuż za nią miejsca na podium, pogratulowałabym mu bujnej wyobraźni i wypuściła te opowieści drugim uchem. Gdyby dalej snuł te brednie, że stanę na podium MP obok Ewy i Magdy, zapytałabym, czy mnie z kimś nie pomylił.

Gdyby jednak z uporem maniaka kontynuował i powiedział, że wyprowadzę się z Warszawy i będę mieszkać pod Tatrami, pracując w swoim zawodzie i trenując na co dzień w górach, że będę chodzić na skitury i zdobywać tatrzańskie szczyty, wzięłabym go za wariata! Po chwili zaczęłabym się jednak zastanawiać, czy ten wariat, nawet jeśli sobie to wszystko wymyślił, nie wierzy we mnie bardziej niż ja i nie widzi więcej niż ja?

 

obóz biegowy w Tatrach

Dolina Pięciu Stawów Polskich. Fot. Błażej Łyjak

4 komentarze do "Doświadczaj rzeczy, o jakich nawet nie śniłeś"

  • comment-avatar
    maciek
    18 maja 2016 (09:40)

    to mi przypomina jak biegłem swój pierwszy bieg górski. trafiłem tam z kumplem, bo chcieliśmy zrobić półmaraton i sobie pomyślałem „tam powinny być fajne widoki”. ale nikt się nie spodziewał, że to będzie taka rzeź. i właśnie doświadczyłem rzeczy, o jakich nie śniłem: bieg zupełnie inny niż to, czego mi było dane wcześniej doświadczyć, a na podsumowanie jeszcze podium – całkowita abstrakcja. i jeśli dobrze pamiętam, to w maratonie ty byłaś wtedy za ewą majer, a przed magdą łączak (lądek zdrój 2014). magia?
    za tydzień próbuję doświadczać dalej.

    • comment-avatar
      biegamwgorach
      18 maja 2016 (17:27)

      Gratuluję tego podium i biegu, a gdzie to było? 🙂

      • comment-avatar
        maciek
        3 czerwca 2016 (09:45)

        to było w lądku zdroju. stanąć na podium to niesamowita sprawa, ale potem pojawił się problem: znowu stanąłem. i znowu. i znowu. i znowu. i zacząłem się obawiać żeby nie zatracić przez to radości z biegania przez nastawianie się na wyniki. ale jak na razie chyba nie jest najgorzej, bo zwykłe szaleństwo w górach sprawia mi ogromną radość. zresztą nie tylko w górach.

        • comment-avatar
          biegamwgorach
          3 czerwca 2016 (11:33)

          masz rację, przez nastawianie się zbytnio na wyniki traci się radość z biegania… właśnie próbuję to zmienić